[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest! SpostrzegÅ‚ diabelskiego wodza, jak opuszcza siÄ™ nad miastem.Trudno bÄ™dzie go znalezć w labiryncie budynków, ulic, alei.Tal przyÅ›pieszyÅ‚ i zmniejszyÅ‚dystans.Rafar widać dostrzegÅ‚, że przybliża siÄ™ do niego z tyÅ‚u - zÅ‚y książę wzbiÅ‚ siÄ™ w górÄ™ znadzwyczajnÄ… szybkoÅ›ciÄ…, a potem opadÅ‚ nagle w kierunku jakiegoÅ› biurowca.Tal zauważyÅ‚, jak znika poprzez dach i zanurkowaÅ‚ za nim.Przed sobÄ… ujrzaÅ‚ naglemasywny strop, który bÅ‚yskawicznie przebiÅ‚.WpadÅ‚ do Å›rodka.Dach, przestrzeÅ„, podÅ‚oga, przestrzeÅ„, nieco w górÄ™, potem korytarzem, przez Å›cianÄ™,znów w górÄ™, zakrÄ™t, przez biuro, po Å›cianie, przez podÅ‚ogÄ™, prosto, wszystko to szybkoucieka do tyÅ‚u w oka mgnieniu.DymiÄ…cy czarny pocisk Å›cigany przez pÅ‚onÄ…cÄ… kometÄ™ pruÅ‚ korytarzem, potem kilkapiÄ™ter w dół, znów w górÄ™, przez biuro, nad biurkami, w górÄ™ przez sufit, przez dach, znów wotwartÄ… przestrzeÅ„.Rafar pÄ™dziÅ‚ w przód, gnaÅ‚ w bok, robiÅ‚ pÄ™tle, Å›migaÅ‚ zygzakiem miÄ™dzy spadajÄ…cymidemonami, zawracaÅ‚, dawaÅ‚ nura w boczne uliczki - ale Tal nieustannie deptaÅ‚ mu po piÄ™tach iszedÅ‚ za nim krok w krok.***Drugie drzwi do sali konferencyjnej otworzyÅ‚y siÄ™ gwaÅ‚townie i ciaÅ‚o Alex-andraKasepha jakby czymÅ› potężnie uderzone przeleciaÅ‚o po posadzce korytarza.ZwijaÅ‚ siÄ™ wkonwulsjach i wyÅ‚.***GeneraÅ‚ raz po raz nacieraÅ‚ na Mocarza.Ten sÅ‚abÅ‚ ledwo wytrzymujÄ…c cios za ciosem.- Jestem niepokonany! - pyszniÅ‚ siÄ™ dalej ale byÅ‚a to daremna przechwaÅ‚ka.BroczyÅ‚już czerwonymi oparami i smoÅ‚Ä… niby żaÅ‚osne, porwane sito.Oczy byÅ‚y peÅ‚ne zÅ‚a i nienawiÅ›ci.CiÄ…Å‚ wielkim mieczem, ale przeszkadzaÅ‚y mu modlitwy.! WszÄ™dzie siÄ™ je czuÅ‚o i GeneraÅ‚anie sposób byÅ‚o pokonać.***Sernice zgromadziÅ‚a wÅ‚aÅ›nie swój oddziaÅ‚ sprawiedliwych w hallu na dole izastanawiaÅ‚a siÄ™, jak im wszystko wytÅ‚umaczyć, gdy z klatki schodowej wypadli Marshall iSandy.- Biegnijcie na górÄ™! - krzyknÄ…Å‚ Marshall obejmujÄ…c zapÅ‚akanÄ… córkÄ™.- KogoÅ› tam zastrzelono.Agenci Lemleya natychmiast ruszyli do akcji.- ZawoÅ‚ać policjÄ™! Trzeba otoczyć budynek!- O, tam sÄ… jakieÅ› gliny.- zauważyÅ‚a Bernice.Policja przybyÅ‚a dlatego, iż zostaÅ‚a poinformowana, że jakaÅ› grupa religijnychfanatyków zebraÅ‚a siÄ™ na terenie uczelni.WaÅ›nie próbowali rozpÄ™dzić zgromadzenie, gdypodbiegÅ‚ do nich Norm Mattily i jeden z agentów, pokazali legitymacje i nakazali otoczyćrektorat.Ludzie Brummela nie byli frajerami.PosÅ‚uchali natychmiast.***Rafar pÄ™dziÅ‚ i kluczyÅ‚ po niebie, wciąż ciÄ…gnÄ…c za sobÄ… smugÄ™ czerwonego dymu zrany, która zdradzaÅ‚a jego poÅ‚ożenie.Aatwo byÅ‚o go Å›ledzić i Tal bezlitoÅ›nie dotrzymywaÅ‚ mukroku.Rafar pÄ™dziÅ‚ w stronÄ™ ogromnego magazynu parÄ™ przecznic dalej.WpadÅ‚ do Å›rodka, przez mur na wysokoÅ›ci mniej wiÄ™cej trzeciego piÄ™tra, a TalzanurkowaÅ‚ zaraz za nim.PiÄ™tro byÅ‚o puste, żadnych kryjówek.Rafar bÅ‚yskawicznie runÄ…Å‚piÄ™tro niżej, Tal poszybowaÅ‚ za wstÄ™gÄ… dymu.Natrafili na szare betonowe podÅ‚oże.Tal wypadÅ‚ na pierwsze piÄ™tro i zauważyÅ‚, jak wstÄ™ga dymu rozpÅ‚ywa siÄ™ po bokach iwkrÄ™ca siÄ™ w jakÄ…Å› odlegÅ‚Ä… Å›cianÄ™.RuszyÅ‚ za niÄ….Zasadzka!PÅ‚onÄ…ce ostrze wbiÅ‚o siÄ™ w jego bok! ZawirowaÅ‚ w szoku, miecz wypadÅ‚ mu z dÅ‚oni.SpadÅ‚ na podÅ‚ogÄ™ i zwinÄ…Å‚ siÄ™ z bólu.Przed nim staÅ‚ Rafar, skulony, ranny, oparty o Å›cianÄ™, którÄ… Tal wÅ‚aÅ›nie przeniknÄ…Å‚.CzekaÅ‚ tu jak w kryjówce.Koniuszek ohydnego miecza wciąż byÅ‚ przybrany kawaÅ‚kiemTalowej tuniki.Nie ma czasu na myÅ›lenie! Nie ma czasu na ból! Tal ruszyÅ‚ za swym mieczem.Trzask! Rafar ciÄ…Å‚ w dół caÅ‚Ä… mocÄ… wÅ›ród deszczu iskier.Tal przekozioÅ‚kowaÅ‚ i usunÄ…Å‚siÄ™ z drogi.Wielka czerwona klinga znów przecięła powietrze, przeÅ›lizgujÄ…c siÄ™ tuż nadgÅ‚owÄ… anioÅ‚a.Tal uskoczyÅ‚ dwa metry w bok.Potworne ostrze przecięło powietrze jaskrawÄ… czerwonÄ… smugÄ….%7łółte Å›lepia RafaranabraÅ‚y czerwonego odcienia, kÅ‚y ociekaÅ‚y cuchnÄ…cÄ… pianÄ….ZahuczaÅ‚y potężne skrzydÅ‚a,Rafar ruszyÅ‚ na Tala, jak buldożer.WzniósÅ‚ ostrze w potężnym ramieniu, by zadać kolejnycios.Tal pochyliÅ‚ siÄ™ do przodu i przemknÄ…Å‚ pod wzniesionym ramieniem Rafara, uderzajÄ…cgÅ‚owÄ… w demona.Z potężnych pÅ‚uc buchnęło siarkÄ…, a Tal okrÄ™ciÅ‚ siÄ™ wokół Rafara i umknÄ…Å‚koniuszkowi czerwonej klingi, która znów cięła powietrze.Tego wÅ‚aÅ›nie trzeba byÅ‚o Talowi: znalazÅ‚ siÄ™ akurat pomiÄ™dzy Rafarem a swymmieczem leżącym na posadzce.Jeszcze sekunda.chwyciÅ‚ go.BrzÄ™k! Piekielne ostrze spadÅ‚o na Talowy miecz z blaskiem ognia.StanÄ™li naprzeciwsiebie, z orężem w pogotowiu.Rafar uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ drwiÄ…co.- WiÄ™c nareszcie, Kapitanie ZastÄ™pu, jesteÅ›my sami, jeden na jednego,ty ranny i ja ranny.BÄ™dziemy siÄ™ potykać kolejne dwadzieÅ›cia trzy dni?Chyba jednak skoÅ„czymy dużo wczesnej, co?Tal nie odpowiedziaÅ‚.To byÅ‚ caÅ‚y Rafar - ostre sÅ‚owa to część jego taktyki.Znów spotkaÅ‚y siÄ™ miecze.Pomieszczenie przyoblekaÅ‚o siÄ™ w ciemność, przejmujÄ…cod Rafara jego podstÄ™pnÄ… niegodziwość.- Co, Å›wiatÅ‚o sÅ‚abnie? - szydziÅ‚ Rafar.- A nie zdaje ci siÄ™ przypadkiem,że to twoja siÅ‚a sÅ‚abnie?ZwiÄ™ci Boży, gdzie wasze modlitwy?Kolejny cios! W ramiÄ™ Tala.OdwzajemniÅ‚ siÄ™ uderzeniem, które trafiÅ‚o Rafarowi podżebra.Powietrze wypeÅ‚niaÅ‚o siÄ™ ciemnoÅ›ciÄ…, czerwonymi oparami i dymem.Znów kilka starć ognistych bÅ‚yskawic.Coraz wiÄ™ksza ciemność.ZwiÄ™ci! Módlcie siÄ™! MÓDLCIE SI!***Kiedy policjanci znalezli siÄ™ na trzecim piÄ™trze, sÄ…dzili najpierw, że to Kaseph jestofiarÄ… strzaÅ‚u.Zmienili zdanie natychmiast, kiedy dzika bestia zrzuciÅ‚a ich z siebie, jakby nicnie ważyli.- Jestem niepokonany! - wrzeszczaÅ‚ Kaseph.***Miecz GeneraÅ‚a znów przeÅ›liznÄ…Å‚ siÄ™ po Mocarzu, piekielny książę zawyÅ‚.MieczestarÅ‚y siÄ™ dzwiÄ™czÄ…c i poÅ‚yskujÄ…c ogniem.- Jestem niepokonany!***Policja wycelowaÅ‚a rewolwery.Jaki numer ten wariat jeszcze wykrÄ™ci?- Nie! - krzyknÄ…Å‚ Hank.- Spokojnie! To nie on!W ogóle nie zrozumieli, o czym mówi.Hank podszedÅ‚ do przodu i spróbowaÅ‚ jeszcze raz:- Mocarzu, wiem, że mnie sÅ‚yszysz.ZostaÅ‚eÅ› pokonany.PokonaÅ‚a ciÄ™przelana krew Jezusa.Milcz i wyjdz z niego.Odejdz z tych okolic!Policja wycelowaÅ‚a w Hanka!Mocarz nie mógÅ‚ jednak wytrzymać wiÄ™cej gromieÅ„ ModlÄ…cego siÄ™.ZwinÄ…Å‚ siÄ™ z bólu.WypuÅ›ciÅ‚ miecz z dÅ‚oni.GeneraÅ‚ zadaÅ‚ jeszcze tylko jeden cios swym pÅ‚onÄ…cym ostrzem.PoMocarzu nie byÅ‚o już Å›ladu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]