[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedząc przy stole w towarzystwie Roberta, była zadowolona z ubioru i fryzury, którą Lally ułożyła w opadającąkaskadę loków.Robert sprawiał wrażenie, jakby pragnął speszyć ją wzrokiem.Udzielał jedynie zdawkowychodpowiedzi, sam natomiast nie podejmował żadnego tematu.Poszedł łowić ryby, nic nie złapał, nikogo nie widział,z nikim nie rozmawiał.Nie interesowało go, kto jeszcze przebywa na wyspie, a jego ton sugerował, że istotnieniewiele go to obchodzi.Owszem, dzień był upalny.Nie, jako chłopiec nie miał kolekcji muszli i nic o nich niewiedział.W końcu Amelia powiedziała w rozdrażnieniu:- Jeżeli tak ogromnie nudzi cię wyspa i towarzystwo mojej osoby, dlaczego jeszcze tutaj jesteś? Doprawdy,trudno mi to pojąć.- Czyżby? - zapytał z błyskiem w niebieskich oczach.- Przebywam na wyspie, ponieważ jestem do tego119 zmuszony.Ponieważ splamiłem twoje dobre imię i czuję się teraz odpowiedzialny za to, żeby z tego powodu żadenmężczyzna o niegodnych intencjach nawet myślami nie skalał pięknej młodej wdowy po moim kuzynie.Krew odpłynęła jej z twarzy.- A więc to tak.- Właśnie.- Zatem postaram się przekonać ciebie, iż stać mnie na przeciwstawienie się niepożądanym awansom.- Czy rzeczywiście?- Jeśli uważasz tak dlatego, że pozwoliłam ci.dotykać mnie tak, jak nie pozwoliłabym nikomu innemu, to jesteśw błędzie! - Bladość jej twarzy zastąpił ognisty rumieniec wściekłości, upokorzenia i bólu.Gwałtownie machnął ręką w geście zniecierpliwienia.- Nie to miałem na myśli.Sugerowałem jedynie, że byłabyś bezbronna.W tego rodzaju przypadkach niektórzymężczyzni nie mają skrupułów, zwłaszcza gdy sądzą, że ich zaloty spotkają się z życzliwym przyjęciem.- Jestem ci bardzo wdzięczna za lekcję perfidii charakteryzującą męską płeć.Jednakże pamiętaj, że mam jeszczedo obrony Tige a oraz Isę.- Każdego z nich bez żadnych dochodzeń można byłoby odstawić do szeryfa za uderzenie białego człowieka.- Urzędnik, który oskarżyłby ich za obronę swojej pani, musiałby wykazać się nadzwyczajnym tupetem.- Byłoby potrzebne twoje zeznanie, a ten dżentelmen, rzeczywisty winowajca, już potrafiłby dopilnować, żebywszyscy zainteresowani nie uważali cię za prawdziwą damę.Popatrzyła na niego ze złością, że już przesądził sprawę, nie dając jej czasu na odpowiedz.- Rozważamy przypadek całkowicie hipotetyczny.Nigdzie nie czułam się bardziej bezpieczna niż na IsleDerniere.- Czuć się bezpiecznie i być bezpiecznym to dwie całkowicie odmienne kwestie.Przeszkodził im Tige, który na wyspie zastępował Karola w roli lokaja.Zaczął wynosić naczynia.Jeśli słyszał ichpodniesione głosy, nie dał tego po sobie poznać.Jego twarz nie wyrażała żadnych szczególnych odczuć, kiedy sięodezwał:- Jest taki piękny wieczór, mam zelle.Może mam podać kawę na galerii?Aatwiej byłoby sprzątać pokój stołowy, gdyby nikogo w nim nie było.Potem zaś Tige miałby więcej czasu naspacer w mroku skrajem plaży z Lally, nim ta zostałaby wezwana do pomocy Amelii przy rozbieraniu.Tegorodzaju myśli błąkały się w jej głowie, gdy zdobyła się na uśmiech mówiąc:- Byłoby całkiem miło.Na zewnątrz Tige postawił tacę z kawą na wyplatanym stoliku.Robert przeszedł na koniec galerii.Położył sobiedłoń na karku i skierował wzrok w stronę plaży i hotelu o rozświetlonych wszystkich oknach.Potem odwrócił się,spojrzał w lewo, do tylu na zatokę.- Star spóznił się nieco.Czyżby to znowu była sobota? Czy to możliwe? Amelia podeszła do niego z cichym szelestem jedwabiu, czemuniby echo towarzyszył szum morskich fal.Ich spienione grzbiety były niewyraznie widoczne w światłach budynku.Parowiec z wolna zmierzał do ujścia Village Bayou, kręcąc wielkimi kołami napędu i rozsyłając z pokładówświetliste strumienie.Przy poręczach ustawili się już ludzie, gotowi do zejścia na ląd, gdy tymczasem wysokiekominy jakby sunęły po nocnym niebie, wyrzucając w górę pióropusze dymu wraz z pomarańczowymi iskrami.Słychać było niewyrazne dudnienie balansjera i odgłos wibrującej maszynerii silników.- Co mogło być przyczyną opóznienia?- Prawdopodobnie problemy z silnikiem - odrzekł.- Ale kto to wie? Może spóznił się pociąg z Nowego Orleanu.Wszystko było możliwe, ale przynajmniej parowiec dotarł na miejsce.Nie wszystkim to się udawało.Katastrofystatków parowych zdarzały się dość często.Amelia odwróciła się.- Kawa stygnie.Pili gorący, aromatyczny napar w milczeniu.Zapadała noc.Powoli gasły światła w innych domach z wyjątkiemhotelu.Amelia dostrzegła Tige a i Lally wychodzących zza domu; para służących szła przez piasek, minęła hotelod frontu i podążała ku plaży, by po chwili zniknąć im z oczu.Pod wpływem wiatru, który owiewał jej twarz, amoże też szumu morskich fal, ogarniała Amelię jakaś przedziwna tęsknota [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •