[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Nie mogęuwierzyć, że byłam taka jak inne!- Nie byłaś.I nie jesteś.%7ładna nie dręczyła mnie tak jak ty.- Chwileczkę.- Poza tym to ty włączyłaś muzykę, nie ja.- Nick skrzyżowałramiona.- To ty obcięłaś włosy, przyszłaś bez stanika i nastawiłaśObejmij mnie.ponaousladansc- A więc to moja wina? - Quinn miała ochotę chwycić jakiś kluczfrancuski i trzasnąć Nicka, głównie dlatego, że miał rację.Gdyby doniego nie poszła.- A potem musiałaś zadzwonić do Zoe.Teraz pewnie ostrzynożyczki.- Oparł się o samochód i skrzyżował ramiona.-Wiesz, co miprzyszło do głowy? W tym wszystkim w ogóle nie chodzi o mnie.- Pewnie, że nie! - Quinn podniosła głos, bo aż zawrzała zoburzenia.- Chodzi o to, że chciałabyś być taka jak Zoe.- Popatrzył na niąponuro.- Tamtego wieczoru na kanapie powiedziałaś,że pragniesz byćtaka jak Zoe.Spałaś ze mną tylko dlatego, że ona ze mną spała.- Mylisz się - zaprzeczyła Quinn, niemal pewna, że tak jest.-Naprawdę cię pragnęłam.A ty też naprawdę pragnąłeś mnie, do cholery! -A kiedy potrząsnął głową, jakby go zbrzydziła ta sugestia, dodała: - Wporządku, chciałam, abyś wiedział, że to koniec.Nigdy więcej!- Doskonale!To słowo zraniło ją boleśnie.- Cieszę się, że tak dobrze to przyjmujesz.Czy rzeczywiścieodmieniłam twoje życie?- Było przyjemnie.Dużo ciężkiej pracy, ale przyjemnie.Tylko żenie potrzebuję takich problemów, a już na pewno nie chcę byćnarzędziem, które ma zrobić z ciebie Zoe.Odwrócił się, by wrócić do pracy, a Quinn kopnęła go z całej siły.- Hej! - wrzasnął, łapiąc się za piszczel i odwracając tyłem doQuinn.- To na razie, dopóki nie znajdę tępej łyżeczki - zapowiedziała iponaousladanscwymaszerowała z warsztatu.Nick patrzył na wychodzącą Quinn, usiłując wzbudzić w sobieuczucie zadowolenia, i pocierał bolącą nogę.Kopnęła go jak koń.Jedno wtym było pocieszające: nie będzie już więcej kopany.Kolejna korzyść: niebędzie się budził samotnie ze wspomnieniem, że przeleciał swojąnajlepszą przyjaciółkę.Nie będzie też pamiętał, jak wielką mu sprawiłorozkosz to, że ją tak po prostu wziął, spowodował, że go pragnęła, żemimo oporów jednak się spuściła, że mógł patrzyć, jak reaguje na to, co znią robił.Nie, jednak to był cholerny plus, że Quinn skończyła całą sprawę,bo w ten sposób on nie będzie musiał tego robić.Naprawdę szczęśliwydzień.- O co chodziło? - zapytał Max za jego plecami.- O nic wielkiego.- Nick wyprostował się i pokuśtykał dosamochodu.- Chyba nigdy nie widziałem jej tak wściekłej.- Max wy-dawał się uradowany.- I nigdy już nie zobaczysz.- Czyżby omijało mnie coś interesującego?- Nie.- Wobec stanowczego tonu Nicka Max dał za wygraną iwrócił do kantorka.- Psiakrew! - zaklął.Nick znad maski samochodu dostrzegł Barbarę zmierzającą w stronębiura.- Zwiewaj! - powiedział, i Max umknął tylnym wyjściem.- Jest Max? - pytała Barbara po trzydziestu sekundach, wsadzającgłowę przez drzwi.ponaousladansc- Musiał na chwilę wyjść.- Nick oparł się o samochód i po razpierwszy przyglądał się Barbarze jako ewentualnej partnerce: średniegowzrostu, szczupła, trochę niewyrazna, ale niegłupia; czysta, schludna iładna.Można było trafić gorzej, zwłaszcza jeśli ta akcja miała ocalić bratai pomóc uciec od dwu sióstr opętanych żądzą morderstwa.Miał ochotęzapytać: Co myślisz o muzyce zespołu Fleetwood Mac?", ale zamiasttego opuścił maskę hondy.- Wybieram się właśnie na przerwę obiadową- powiedział.- Jesteśzajęta?- Ja? - Barbara zamrugała powiekami.- Zjadłabyś ze mną obiad? - zapytał Nick bardzo łagodnym tonem,widząc jej wyrazne zaskoczenie.- Gotów jestem nawet zaryzykować Pod Kotwicą" zamiast McDonald'sa.- Oh - Barbara swoim zwyczajem stała jak przymurowana.- To ja zreperowałem twój grzejnik - oświadczył. Może da sięwziąć na wdzięczność?"- Co takiego?- Ten zepsuty.To ja go zreperowałem, nie Max.Zjedz ze mną obiadjako podziękowanie.- Uśmiechnął się do niej w sposób, który zazwyczajwywoływał uśmiech na ustach kobiet.- Ty zreperowałeś ogrzewanie?- Tak.- Nick żałował już, że w ogóle zaczaj rozmowę.- Bardzo miłe było to, co zrobiłeś dla Quinn.- Co? - dopytywał się Nick, zbity z tropu.- A, ta pożyczka!- Naprawdę miłe.- Barbara się uśmiechnęła.- Tak się o niątroszczyć! Z przyjemnością pójdę na obiad.ponaousladansc- Wspaniale! - ucieszył się Nick, zastanawiając się, dlaczego macoraz gorsze samopoczucie, mimo że wszystko idzie po jego myśli.Po lekcjach Bill stał na ganku domu przy Apple Street -nigdy niebędzie mógł nazywać tego budynku domem Quinn, ale też ona nie będzietu mieszkać zbyt długo - i czekał, aż Quinn otworzy drzwi.Od chwili gdysię wyprowadziła, nigdy nie czuł się tak szczęśliwy, prawdę mówiąc, byłszczęśliwszy niż przed jej wyprowadzką, bo jego życie nareszcie wróciłodo normy, i naprawdę teraz bardzo się pilnował.Zbliżała się wiosna,musieli zaplanować całą przyszłość, wszystko będzie.Otworzyły się drzwi, w progu stanęła Quinn w poplamionej farbąbluzie, z niewielkim pędzlem w ręku.Była zarumieniona i wyglądałapięknie, przez moment wręcz zaparło mu dech, tak bardzo chciał jejdotknąć.- Bill?- Wyglądasz wspaniale - powiedział.Ten cholerny pies zaczął węszyć i warczeć na niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]