[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musisz nauczyć się od niego wszystkiego,co się da.To nie żarty, Gwen, grozi ci prawdziweniebezpieczeństwo.Po plecach przebiegł mi dreszcz.Kiwnęłam głową.- A co z.- zapytałam niepewnie, wskazując dłonią Wiktora.Mogłoby być trudno uczyć się w sytuacji, kiedy miecz jestistotą żywą.Czy mam wyjaśnić Loganowi, czym jest Wiktor iskąd go wzięłam?Metis przeniosła spojrzenie z miecza na mnie i rzekła:- To twój miecz, Gwen.Nauczysz się nim walczyć.Jestempewna, że będzie ci służył, tak jak mi służy mój kij.Jeśli chodzi oinne sprawy, to zostawiam to twojej decyzji.Jej kij musi być kompletnie inny niż mój Wiktor, bo niewyobrażałam sobie, żeby Wiktor kiedykolwiek mnie słuchał.No,ale przynajmniej pozwoliła mi, kiedy zechcę, powiedziećLoganowi o mieczu i o całej reszcie.290- Na teraz to byłoby wszystko - zakończyła pani Metis.-Robisię pózno.%7łyczę miłego popołudnia.I pamiętaj o tym, że naprzyszły tydzień masz napisać jeszcze jedno wypracowanie.- Dobrze, pani profesor.- Logan, trener Ajaks rozmawiał z tobą na ten temat.Maszprzyłożyć się do treningu, rozumiesz?- Tak, proszę pani.- Dobrze, możecie już iść.Profesor Metis wzięła stertę kartek i zaczęła je przeglądać.Wsunęłam zdjęcie mamy do raportówki, ostrożnie, żeby go niepognieść, a potem razem z Loganem wyszliśmy na zewnątrz.Minęła już szósta i dziedziniec był niemal pusty.Tylko kilkaosób kręciło się koło stołówki i biblioteki starożytności.Wzapadającym zmroku trawniki i drzewa przybrały koloryłagodnej szarości i czerwieni.Staliśmy na dziedzińcu, nie patrząc niemal na siebie.Bardzokrępujące.- To co? - odezwałam się w końcu.- Jesteś teraz moimprywatnym trenerem sztuk walki?Logan skinął głową.- Czy pani Metis cię o to prosiła? A może cię zmusiła?Spytałam, bo chciałam wiedzieć.nie, m u s i a ł a mwiedzieć, co Logan do mnie czuje, czy jest mną zaintere-sowany, czy też po prostu został wmanewrowany w tę sytuację.- Nie, nie zmuszała mnie - odparł Logan cicho.- Poprosiłamnie, razem z trenerem Ajaksem i panem Nickamedesem, a ja sięzgodziłem.- Dlaczego?291Po raz pierwszy Logan spojrzał na mnie i uśmiechnął się tymswoim seksownym uśmiechem.- Bo ktoś musi cię pilnować, Cyganko.Nieustannie wpadasz wkłopoty.Oboje wiemy, że nie możesz nawet przejść się pokampusie, żeby dosłownie nie wpadać na ludzi.Uśmiech złagodził jego lodowate spojrzenie i przez momentwydawało mi się, że między nami jest tak, jak było przed balem.%7łe znowu droczy się ze mną, jak poprzednio.Zebrałam się więcna odwagę i zrobiłam coś, o czym myślałam od tego wieczoru wbibliotece.- Może.porozmawialibyśmy o tym? Przy kawie.albo.no,przy czymkolwiek.No tak, zapraszałam go, a on o tym wiedział.Ale chyba mu się to nie podobało, bo natychmiast całyzesztywniał.Ciepło z jego oczu wyparowało, zacisnął usta iodsunął się o krok.- To zły pomysł, Gwen - powiedział.Oho.Użył mojego imienia, czyli mówi poważnie.Zrobiło misię ciężko na sercu.- Dlaczego nie? Ja cię.lubię.Bardzo.I wydaje mi się, że teżmógłbyś.mnie lubić?Zrobiło mi się niedobrze.To zabrzmiało, jakbym go po-trzebowała, jakby bardzo mi zależało.- Lubię cię, Gwen.Bardzo.Jesteś naprawdę wyjątkowa-odparłLogan ciepło.Zaraz jednak głos mu stwardniał.- Ale wielurzeczy nie wiesz.Na przykład jacy są Spartanie.I nie wiesz wielurzeczy o mnie.Nawet nie chcę, żebyś wiedziała.Nie jestem taki,jak sobie wyobrażasz.Nie jestem bohaterem.Daleko mi do tego.292Logan miał w oczach błędny, bolesny, nieszczęśliwy wyraz,taki sam jak Forrest Paige tuż zanim dotknęłam jej szczotki.Tajemnice Spartanina musiały być naprawdę niezłe.A żeby je poznać, wystarczyło sięgnąć ręką i go dotknąć.Logan był pierwszym chłopakiem, który mi się podobał od.no, od niepamiętnych czasów.I stał koło mnie, mówiąc, żeowszem, lubi mnie, ale że nie możemy iść razem na kawę.Niemówiąc już o czymś innym.Chciałam się dowiedzieć, co ukrywa,co to za straszny sekret, który miałby mnie do niego zniechęcić.Chciałam to wiedzieć od razu.Dzięki mojemu darowi to mogło być łatwe.Wystarczyłobyzłapać go za rękę i wszystkiego bym się dowiedziała.Pokusa byłazbyt silna.Ale przyszła mi na myśl Jasmine Ashton i to, jak posłużyła sięmagią, by osiągnąć zemstę na przyjaciółce.Przypomniałamsobie, co babcia Frost mówiła mi o innych ludziach takich jakmy, o innych Cyganach.%7łe niektórzy używali swych darów dosamolubnych celów.I to często złych.Powoli zaciskałam pięści.Nie, nie będę taka.Nie w stosunkudo Logana.Nie wobec kogoś, na kim mi zależy.Nie posłużę sięswoim darem, tym, który Nike dała mojej rodzinie, żeby zmusićgo do ujawnienia swoich tajemnic.Teraz już jestem mądrzejsza.Lepsza.Jestem lepsza niż Jasmine i podobni jej żniwiarze, którzyużywają swoich mocy do krzywdzenia innych ludzi.Więc tylko stałam, patrząc na Logana wzrokiem, w którymmoje uczucia były aż nadto widoczne.Ale on nie patrzył na mnie.293- Logan! - dobiegł nas jakiś głos.- Tu jesteś!Przez dziedziniec szła do nas dziewczyna - ta sama, którąLogan zaprosił na bal.Ta, która wściekała się, że ze mną tańczy.Daphne powiedziała mi, że nazywa się Savannah Warren, że jestAmazonką i mieszka w Walhalli.Popytałam i okazało się, że towłaśnie z jej okna wyskoczył Logan tego dnia, kiedy wpadłam naniego, wracając z laptopem Jasmine w torbie po włamaniu do jejpokoju.Savannah spojrzała na mnie arogancko i wsunęła się międzymnie i Logana.Spartanin objął ją, a ona stanęła na palcach i gopocałowała, po czym zaplotła ramiona wokół jego szyi.Zcisnęłam pięści.Gdyby Amazonka wsunęła język nieco głębiejw jego gardło, to by mogła dobrać się mu do mózgu.Oczywiściejeśli go miał.Po minucie ssania sobie twarzy rozłączyli się.Loganuśmiechnął się do niej, ale oczy miał nadal chłodne.Savannahodwróciła się zmierzyła mnie triumfującym spojrzeniem.Mojeserce zamieniło się w lód.To tak ma być.Logan Quinn, naczelnydziwkarz Akademii Mitu, powraca.A ja znowu jestem dla niegotylko Cyganką.- Gotowy jesteś, skarbie? - zagruchała Savannah, kładącgłowę na ramię Logana i zerkając na niego spod długich,doskonałych rzęs.- Jasne.Chodzmy - odparł.-1 tak już skończyliśmy rozmawiaćz Cyganką.A potem odwrócił się i odszedł z nią, nawet się nie obej-rzawszy.Stałam jak wrośnięta w ziemię, czując, że serce mi pękło,mimo że wcale nie miało być złożone w ofierze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]