[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Co? Dopopołudnia? Ale jak to możliwe? Pękły? Przecież nie ma mrozu.–Znów słuchał wyjaśnień recepcjonistki.– Jezus Maria, mamzrujnowany dzień! Czy pani wie, ile mnie te przestoje w pracykosztują!? – ciskał się przy telefonie.– Proszę dać mi znać.Tak! –Rzucił słuchawkę teatralnym gestem i padł na łóżko.– Przecież w tymstanie nie mogę pokazać się ludziom.Gdzie ja wylądowałem!? Co zadzicz! Stacja powinna mi płacić dodatek za pracę w trudnychwarunkach – utyskiwał, przepełniony szczerą rozpaczą.W tym samym czasie Teo wyszedł z piwnicy pensjonatuz kompletem kluczy francuskich.– Dobra robota – powiedziała do niego Kasia i pocałowaław policzek.– Idę zadzwonić do Sabiny.Misja zakończona sukcesem.Wiedziałam, że ten goguś nie wyjdzie bez porannego prysznica.Pokojówka wspominała o jego kosmetykach.Aż tylu nie widziała użadnego z naszych gości.– Kasza, ty jesteś Bond, James Bond – zaśmiał się Teo i poszedłodnieść klucze do pomieszczeń gospodarczych.*Kolejny tydzień Kamila Arensa obfitował w przedziwne wypadki.Z jednej strony był przerażony tym, że w ogóle nie udało mu się dopaśćswej ofiary i zmusić jej do pracy (a natrętne telefony od asystentkiMoniki Kardas zbywał ogólnikowymi opowieściami o tym, jak dobrzeim idzie współpraca), z drugiej jednak, po feralnym dniu bez wody, niezdarzyło się mu już nic nieprzyjemnego – bo czy propozycja spędzeniacałego dnia u boku boskiego kelnera Borysa mogła być dla niegoniemiła? Najpierw tak się jakoś złożyło, że Sonia Geppert zapadła nakolejną chorobę (o czym zaświadczała właścicielka pensjonatu, paniKasia, która donosiła chorej autorce posiłki), a gdy już miała się lepiej,bo wypatrzył ją, gdy biegała rankiem po plaży, to Borys poprosił goo pomoc w tym, na czym oprócz telewizji Kamil znał się najlepiej –w zakupach.Otóż ów nieziemski przystojniak potrzebował stroju – jakto ujął Kamil, usiłując uchwycić sens słów Borysa tłumaczącego, o comu konkretnie chodzi – będącego w połowie drogi między elegancjąa casualem.Dzięki temu udali się we dwóch (Kamil w roli osobistegoshopping guru) do Trójmiasta, gdzie spędzili przemiły dzień w licznychbutikach centrum handlowego.Nie zepsuł go nawet osobisty kontaktz Moniką Kardas, która zwyzywała Arensa od tępych palantówzawalających najprostsze zadanie.Zresztą i tak zbliżały się święta,a Kamil za dwa dni wyjeżdżał do rodziców pod Rzeszów.I nikt –nawet Monika Kardas – nie mógł mu w tym przeszkodzić.Kiedy chłopcy wsiadali do samochodu, odjeżdżając w stronęWejherowa, Sabina sięgnęła po telefon i wysłała Borysowi esemesa:„Nawet nie wiesz, jak jestem Ci wdzięczna”.Po chwili dostała odpowiedź: „Chyba wiem, jak możesz sięzrewanżować.Powtórka?”.I uśmieszek na końcu.Zrobiło się jejgorąco.Przez ten tydzień, który minął jej na udawaniu obłożnie chorej,z rozmysłem trzymała się z daleka od „Afrodyty”, nie tylko ze względuna straszliwego Kamila, ale również po to, by spróbować wygasić niecopłomień, jaki wybuchł między nią i Borysem.Odpowiadała dośćzdawkowo na jego esemesy, gdy pytał o jej zdrowie i o to, kiedy sięznowu zobaczą.Fama o chorobie szła przez Mikołowo, bo Kasia i Teonie wtajemniczali nikogo w te niewinne kłamstewka.A przekonanie, żeSabina dogorywa na łożu boleści, hamowało nieco jego zapędy dokolejnych spotkań, co było jej na rękę.Usiłowała wszak się ograniczać.W efekcie jednak co noc miała nieprawdopodobne erotyczne sny z nimw roli głównej i nie mogła myśleć o niczym innym.Kiedy Kasia powiedziała jej, że z braku lepszych pomysłówwtajemniczyli także Borysa w spisek przeciwko Arensowi, Sabina niecosię stropiła.Jednak po tym esemesie musiała przyznać, mimo strachuprzed konsekwencjami, że niczego tak bardzo nie pragnęła, jak znowusię z nim zobaczyć.A nazywając rzecz po imieniu: kochać się z nim doutraty tchu.Tu i teraz, natychmiast.Nie wiedziała, co robić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl