[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą nie mówił agresywnie.Bez względu na jego przeszłość i na to, co o nimsądził Michael Long, teraz jak tak na niego patrzyła, budziło się w niej współczucie.- Dobrze, że mnie zastaliście.Postanowiłem dzisiaj popracować w domu.Odwołałem wszystkiespotkania.Nie miałemna nie sił.Przez historię z tym chłopakiem wróciły bolesne wspomnienia.Wciąż stali w drzwiach zwieńczonych półkolem, skąd dokładnie widzieli miejsce zbrodni.Oderwanykawałek niebie-sko-białej taśmy jak szalony trzepotał na wietrze - przypominał ogon dużego latawca.Posąsiednim polu wolno przesuwał się rządek okutanych w płaszcze i kurtki policjantów, którzy uważniewpatrywali się w ziemię pod swoimi stopami.- Zginęło dwoje młodych ludzi - rzekł ponuro Mantel.-To potworna strata.- Troje - przypomniał Ashworth.Mantel nie odpowiedział; może nie dosłyszał, bo Joe wtrącił to cicho.Weszli za gospodarzem do domu, do pokoju, gdzie dwa dni wcześniej siedziały starsze panie.Poimprezie nie został nawet ślad.Dodatkowe krzesła sprzątnięto, dywan odkurzono.W sąsiadującej z salonemoranżerii przy drzwiach stała plastikowa skrzynka z pustymi butelkami po winie, część była wetkniętamiędzy inne szyjkami do dołu.Przez okno można było dostrzec pozostałości po ognisku; na trawie walałysię wypalone kikuty od sztucznych ogni.Mantel skinął głową, zachęcając ich, żeby usiedli.- Myślicie, że zabiła ich ta sama osoba? - zapytał, a ponieważ nie doczekał się natychmiastowejodpowiedzi, zaraz dodał: - To znaczy Abigail i chłopaka Winterów.- Nie mamy jeszcze dowodów, które potwierdzałyby którąkolwiek z opcji.- Byłem pewny, że Jeanie jest winna.Siłę dawały mi tylko moja wściekłość i rozprawa.To że skazali tędziewczynę.Chodziłem do sądu codziennie, po złożeniu zeznań siedziałem na galerii i całe cztery dniczekałem na werdykt.Wtedy, gdybym tylko mógł, sam bym ją powiesił.- Urwał nagle.- Naprawdęsądzicie, że to nie ona zrobiła? %7łe nie chodzi o jakieś dziennikarskie śledztwo albo jej prawników, którzyprzechytrzyli system?- Była niewinna.Siedział nieruchomo.- Nie wierzyłem w to aż do wczoraj - zaczął znowu po chwili.- Podejrzewałem, że to jacyś ludzie dobrejwoli i liberałowie chcą oczyścić jej imię.Ale kiedy doszło do kolejnego.Nawet ja musiałem przyznać, żeto zbyt duży zbieg okoliczności.- Obrzucił ich ostrym spojrzeniem.- Kto zabił waszym zdaniem? Jakiśwariat z psychiatryka?- Za wcześnie na jakiekolwiek wnioski.Tutejsza policja traktuje te zabójstwa jak dwie oddzielne sprawy,chyba że z czasem znajdą się dowody, które je połączą.Wydawało się, że Mantel ma ochotę się sprzeciwić, ale zmienił zdanie.- Proszę nam opowiedzieć o swoim życiu przed śmiercią Abigail.- A co wam z tego przyjdzie po takim czasie? Poza tym na pewno czytaliście zeznania.- To nie to samo, co usłyszeć je z pańskich ust.Zamknął oczy i mocno zacisnął powieki, jak dziecko, które chce powstrzymać łzy, ale kiedy znowu jeotworzył i zaczął mówić, głos miał opanowany.- Moja żona zmarła, kiedy Abigail skończyła dopiero sześć lat.Rak piersi.Miała tylko trzydzieści trzylata.Wciąż wyglądała ślicznie.Jeśli dobrze wykonujecie swoją robotę, z pewnością wiecie, że wcześniejświęty to ja nie byłem, ale kiedy zachorowała, ustatkowałem się.Uważałem, że na to nie zasłużyłem, toznaczy na jej śmierć.Może naciągałem zasady, ale ich nie łamałem.Udało mi się odnieść sukces, miałemszczęście.Takie tragedie przydarzają się innym, nie mnie, myślałem.Po śmierci Liz chciałem uciec,udać, że to się nie wydarzyło.Ale nie mogłem z powodu Abigail.Chyba ją rozpuszczałem, no ale tacysą ojcowie, prawda? Rozpieszczają swoje małe córeczki.Tak dużo czasu spędzałem w pracy, że kiedy jużsię z nią wi-działem, chciałem jej to jakoś wynagrodzić.- Umilkł.- Przed Jeanie były inne kobiety.Niektóreprzyprowadzałem do domu.Ale wszystkie wiedziały, że Abigail jest na pierwszym miejscu.- Czyli Jeanie musiała być wyjątkowa.- Nie, wcale nie.Owszem, młoda, dość ładna.Utalentowana muzycznie.Ale znałem ładniejsze iseksowniejsze.- Jednak to nie one, tylko ona u pana zamieszkała.- Nie na moją prośbę.Zjawiła się bez zaproszenia, z walizkami, po kłótni z ojcem.Zanim wróciłem zpracy, już zdążyła się rozpakować.Postawiła mnie przed faktem dokonanym.- Dlaczego pozwolił jej pan zostać?- Z lenistwa.Na złość.Jej ojciec mnie nie lubił i cieszyło mnie, że mogę go wkurzyć.Poza tym Jeaniecoś w sobie miała.Jakąś niewinność.Trochę mi przypominała Liz.Przy niej znów czułem się młody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]