[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż jeszcze nierozumiałam go całkowicie.Nie domyślałam się nawet, comogło dotknąć go tak głęboko.Ale humory te nie wpływały na naszą przyjazń, która terazbardzo się umocniła.Zaczynałam myśleć, że jest wreszcieszczęśliwy, mieszkając na wyspie.Pewnego dnia, gdyspacerowaliśmy po lesie, zatrzymałam się przy głogu, abynacieszyć się słodkim zapachem jego kwiatów.- Nigdy nie mogłam się zdecydować, którą porę rokulubię najbardziej - powiedziałam rozmarzona, gdy poszliśmydalej.- Kocham wczesną wiosnę, kiedy wszystko na nowobudzi się do życia i kocham takie dni jak ten, gdy drzewa sącałe w kwiatach, a zatoka zdaje się drzemać w słońcu.Alejesień też jest piękna, drzewa zmieniają barwy, a wzgórzastają się kolorowe od wrzosu i paproci.Podobnie zima, gdywzgórza są przykryte śniegowymi czapami, a wszystkobłyszczy od lodu i szronu.Spokojne dni są śliczne, ale kiedywiatr szaleje wśród drzew i burzy wodę, też jest pięknie.Szedł przodem, odchylając gałęzie, abym mogła przejść.Zastanawiałam się, czy w ogóle mnie słuchał, gdyż mówiłamczęściowo do siebie.Teraz jednak zatrzymał się i odwrócił,aby na mnie spojrzeć.- Jeśli ktokolwiek mógłby sprawić, żebym polubił tęwyspę, to jedynie ty.Jesteś częścią tego miejsca, jegonienaruszonego piękna. Patrzył na mnie przez chwilę z lekkim rozdrażnieniem iczule jednocześnie.Poczułam się tak, jakbym mu w czymśprzeszkodziła.Nagle twarz mu się zmieniła i powiedział:- Nie, nawet ty nie mogłabyś tego uczynić.Obserwowałam cienie pokrywające jego twarz.Potem nagleodwrócił się i ruszyliśmy dalej.Gdy wyszliśmy z lasu naplażę, wyglądał tak, jakby zapomniał o swoich czarnychmyślach.Zauważyłam, że łatwiej teraz odzyskiwał dobryhumor.O ile poza domem dni mijały mi pogodnie, to w domusytuacja wyglądała zupełnie inaczej.Moja kłótnia z ojcemstworzyła barierę między nami i nie czułam się całkiemdobrze w swojej obecności.Poza tym stanowczo nie byłamzadowolona z tego, co się działo z Jenny.Początkowo myślałam, że się zbuntuje i bałam się tegowybuchu.Potem niespodziewanie dziewczyna uspokoiła się,ale wiedziałam, że nie pogodziła się ze swoim losem.W tymjej spokoju było coś, co mnie niepokoiło.Zauważyłam,napiętą atmosferę między nią i Tomem.Nie żartowała już teżz Meg.Ona zresztą także była zaniepokojona.- Co się dzieje z Jenny? - zapytała mnie.- Czy pokłóciłasię z Tomem? Wiem, że stało się coś złego, ale ona nie chcemi nic powiedzieć.Powiedziała, żebym pilnowała własnychspraw, gdy ją o to zapytałam.To nie podobne do niej, żeby taksię do mnie odzywała.Obserwowałam Jenny i Toma, gdy wracałyśmy łodzią dodomu.Siedziała milcząca i apatyczna, całe jej ożywieniezniknęło.Tom był najwyrazniej nieszczęśliwy, a ze sposobu,w jaki patrzył na Jenny, widać było, że jego uczucia wstosunku do niej nie zmieniły się.Jeżeli się pokłócili, to niejest jego winą, że nie mogą się pogodzić.Jenny nic nie chciałami powiedzieć.Stwierdziła, że coś sobie wymyśliłam. Nieco pózniej, pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy przykolacji, odepchnęła swój talerz nietknięty, mówiąc, że nie jestgłodna.Na jej twarzy widoczne było napięcie, a palcamistukała nerwowo w stół.- Dlaczego się nie położysz? - zaproponowałam.- Niewyglądasz najlepiej.Popatrzyła na ojca, ale on jadł dalej, nie odzywając się.Wstała po chwili od stołu i poszła na górę.- Nie powinnaś poddawać się jej nastrojom - powiedziałojciec, kiedy wyszła.- Nastrojom! - powiedziałam ostro.- Czy nie widzisz, żecoś się z nią dzieje?- Zapomni o wszystkim do rana - powiedział spokojnie.Kiedy poszłam na górę zobaczyć, co jej jest, leżała na łóżku ztwarzą ukrytą w pościeli.Nie odezwała się, więc odkryłam nieco kołdrę, chcącsprawdzić czy śpi.Zobaczyłam, że płacze i uklękłam przyłóżku.- Co się stało, Jenny? Czy nie możesz mi powiedzieć?Potrząsnęła głową przygnębiona.- Chcę ci tylko pomóc.- Nikt nie może mi pomóc - powiedziała i znów zaczęłapłakać, chowając głowę w poduszkę.Odsunęłam jej włosy z czoła i chwyciłam za rękę,próbując ją pocieszyć.- Ojciec będzie krzyczał, jeżeli nie zejdziesz na dół.- Niech sobie krzyczy - powiedziała.- Nie mogą pójść i zostawić cię w takim stanie.Czy jestcoś, co mogłabym zrobić?- Idz już lepiej - powiedziała po chwili.- Nie chcę, żebytu przychodził.- Dobrze - powiedziałam, widząc jej niepokój.- Wkrótcebędę z powrotem.Położę się spać wcześniej. Kiedy znowu weszłam na górę, Jenny drzemałaniespokojnie.Weszłam cicho do łóżka, nie chcąc jejprzeszkadzać.Sama leżałam dosyć długo, zanim zasnęłam.Niepokoiłam się o nią i zastanawiałam się, co się stało.Gdy obudziłam się rano, Jenny już była na nogach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •