[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moja słodka Keisho, nie masz czego się obawiać.Jego błękitne oczy przejęły nad nią władzę.I tym razem, gdy dotknął jej wargustami, najpierw na próbę, a potem, nie znajdując oporu, coraz bardziej namiętnie,59SRKeisha odkryła, że nie chce, by przerywał pocałunek.Zamknęła oczy.Lepiej nie patrzeć, nie czuć, nie zastanawiać się.A Huntercałował ją w powieki delikatnymi dotknięciami, jak muśnięcia motyla.I w nos.I wuszy.I w końcu znowu w usta.Nie mogła zaprzeczyć: całował fantastycznie.Cała omdlewała.Gdyby jąpuścił, opadłaby mu do stóp, rozpuściłaby się w wodzie, która obmywała ich dokolan.Oddychała coraz szybciej, a gdy Hunter w końcu uniósł głowę, gdy spojrzał nanią zamglonymi z namiętności oczami, zadając w milczeniu pytanie, mogła jedyniesię uśmiechnąć.- Chyba powinniśmy wracać do willi - powiedział miękko.To znaczy, do jego pokoju.Wspinaczka po klifie da jej czas na opamiętanie się, na to, by się opanowała inie dopuściła, aby to się powtórzyło.Przekonała się, jak łatwo znowu ulega Hunterowi.Przekonała się, jakim jestmistrzem w sztuce uwodzenia.A może uwiodła ją ta cała romantyczna otoczka,cudowny krajobraz, a nie on?Może Hunter wiedział, jak na nią wpłynie ten piękny luksusowy dom,malownicze hiszpańskie wybrzeże? Może na to właśnie liczył?A ona go nie rozczarowała!Podczas długiej wspinaczki do willi Keisha zbierała siły, by znów mu nie ulec.I starała się iść jak najdalej od niego.Co było trudne, bo co chwila noga jej sięześlizgiwała.Wiele razy musiał ją podtrzymać, ale na ostatniej stromiznie, gdy znów sięześliznęła, nie był wystarczająco szybki.Keisha upadła rękami i kolanami na żwir.Czuła się bardzo głupio, gdy pomagał się jej podnosić.- Skaleczyłaś się? - spytał szczerze zatroskany.- Chyba trochę.60SR- To moja wina.Nie pilnowałem cię dostatecznie - powiedział.- Bzdura.To niebezpieczna ścieżka.Każdy mógłby tu upaść.- Zwłaszcza gdysię ma takie sandały.Keisha usłyszała uśmiech w jego głosie.Spojrzała na niego.Zmiał się.- Powinnam była włożyć coś innego.- Owszem.A teraz lepiej będzie, jeżeli cię poniosę przez resztę drogi.- Izanim Keisha zdążyła zaprotestować, wziął ją na ręce.Na szczęście byli już niemal na szczycie.Ciekawe, czy byłby taki szarmancki,gdyby musiał ją nieść z samego dołu.Czuła silne bicie jego serca i chociażchciałaby krzyknąć, że ma ją postawić, nie zdobyła się na to.Było jej takprzyjemnie.Jednak gdy znalezli się na górze, wyswobodziła się z jego ramion.- Dziękuję.Pójdę się umyć.- I pobiegła do domu.Ale jeżeli miała nadzieję, że uwolni się od Huntera na resztę wieczoru, bardzosię myliła.Nie odstępując jej o krok, wszedł za nią do pokoju.- Ja to zrobię - powiedział serdecznie.- Usiądz, a ja pójdę po apteczkę.Ponieważ byłoby dziecinadą odmawiać, usiadła.Hunter obmył skaleczenia nakolanach i rękach, a potem, ku jej zdziwieniu i mimo protestów, starannie jezabandażował.Gdy skończył, uśmiechnął się z satysfakcją.- I jak ja mam teraz cokolwiek robić? - poskarżyła się, unosząc ręce i patrzącna nie tak, jakby nie były jej.- Nie masz wyboru.Musisz pozwolić mi się sobą zaopiekować.- Była pewna,że w jego głosie usłyszała triumf.- To śmieszne! - Zaczęła zdzierać bandaż.Ale Hunter przytrzymał jej ręce, apotem znów ją pocałował.Nie przejął się jej oporem.- Tęsknota za tobą, moja słodka - powiedział, unosząc o centymetr głowę - nie61SRmoże być śmieszna.Opieka nad tobą to mój obowiązek, którego spełnianie sprawiami prawdziwą przyjemność.- I aby udowodnić jej, jaka to wielka przyjemność,znów wpił się w jej usta.Keisha czuła jednocześnie lęk i radość.Lęk, że sprawy mogą iść za daleko, aradość, bo Hunter ją całował.Był naprawdę czarodziejem.Potrafił sprawić, byrobiła wszystko, czego on zechce.Jej życzenia były ignorowane, zarówno przezniego, jak i przez nią samą.Była jak glina w jego rękach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]