[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie miałam pojęcia, że pojechałaś z Adamem.Dopiero Lucy mi powiedziała.Czywszystko w porządku, moja droga? O, tak! Podobało mi się i Adamowi chyba także.Starsza pani spojrzała na niąbadawczo. Tak, widać, że jesteś zadowolona.Lucy mówi, że to Adam zaproponował, byś z nimjechała.Och, to wspaniale, że wszystko się jednak ułożyło.Sama widzisz, moja droga, iż oncię lubi, tylko nie okazywał tego.Ale bądz dalej ostrożna, bo byłoby straszne, gdyby znowucoś się popsuło. Przerwała gwałtownie. Och nie, nie słuchaj mnie, zaczynam zrzędzić.Toprzez to dzisiejsze osłabienie.Ten wieczór Heather spędziła w bibliotece.Adam zazwyczaj towarzyszył matce, lecz tymrazem przyszedł tam.Otworzył drzwi i stanął w nich.Zrobił to tak cicho, że gdyby Heathernie siedziała twarzą w kierunku wejścia, nie zauważyłaby go.Patrzyła na niego uważnie.Oboje ochłonęli i już z popołudniowego szaleństwa.Pod pachą trzymał pokaznych rozmiarówksiążkę i kiedy wszedł, uśmiechając się jak zwykle nieśmiało, położył ją na stole.Gdyby to było jeszcze wczoraj, wyszłaby bez zastanowienia, nie chcąc wchodzić mu wdrogę.Teraz wahała się.Jednak on, wskazując na książkę, powiedział: To dla ciebie ją przyniosłem.Może cię zainteresuje.Możesz ją sobie przeczytać, jeślichcesz.Przekartkowała ją. Tak, oczywiście, że chciałabym ją przeczytać odparła.Książka pełna była kolorowychilustracji ptaków. Mama podarowała mi ją wiele lat temu.Pokażę ci ptaki, które można spotkać wokolicy, chcesz? Będziesz mogła sama je rozpoznawać.Zestawił dwa krzesła przy stole i usiedli, pochylając się nad książką.Nie okazywał jej już więcej dawnej niechęci, teraz rad był jej obecności w domu nawrzosowisku.Po ptakach przyszła kolej na dzikie kwiaty i drzewa.Uczył ją ich nazw, apodczas i częstych wspólnych wędrówek pokazywał te, które rosły na i okolicznych polach iw lasach.Robił to z widocznym zadowoleniem, a ona także niecierpliwie oczekiwałakolejnych , wspólnych wędrówek.Któregoś dnia zabrał ją w góry, dalej niż do tej pory chodziła, nad szerokie, spokojnerozlewisko, w którym zbierały się ryby.U podstawy rozlewiska rzeka zwężała się i w tym lmiejscu brzegi połączone były mostem, a raczej nie budzącą ' zaufania kładką, zbudowaną znie ociosanych pni.Na zdziwienie Heather Adam odpowiedział uśmiechem. Robert i ja zbudowaliśmy to dawno temu rzekł z młodzieńczą chełpliwością. To byłpomysł Roberta, ale ja mu ! pomagałem.Zamyślił się, patrząc na most.Było to spojrzenie pełne smutku i tęsknoty.Po chwiliniecierpliwie machnął ręką, jakby chcąc rozproszyć złe myśli, i wkroczył szybko na pnie.Stanął wpatrzony w wodę.Nie przyłączyła się do niego; kładka była za wąska i nie miałaporęczy.Kiedy przyszli w to miejsce następnym razem, dziewczyna mogła złapać się dwóchgrubych lin, które Adam przeciągnął pomiędzy drzewami na przeciwnych brzegach.Staliteraz obok siebie na kładce, patrząc w dół na śmigające w przejrzystej wodzie ryby. Robert i ja często tu kiedyś przychodziliśmy razem. W jego głosie zabrzmiała znów tasama tęsknota.Odwrócił się do Heather z tym swoim nieśmiałym uśmiechem. Cieszę się, żei tobie się tu podoba.Pani Lawrence z zadowoleniem obserwowała ich rosnącą przyjazń. Adam przywiązał się do ciebie stwierdziła któregoś popołudnia. A wydawało sięjuż, że to całkiem nieprawdopodobne.Zmienił się od czasu, gdy przyjechałaś.Teraz bardzoodpowiada mu twoje towarzystwo.Dzięki temu już go tak nie martwi, że z nim nie jeżdżę.Poza tym, ty nareszcie przestałaś być taka samotna. Przerwała na moment, zamyślona.Zniadania wciąż jadasz sama, prawda? Nie widzę powodu, dla którego nie miałabyś jadać zAdamem i Lucy.Nie sądzę, by on miał coś przeciwko temu, pewnie nawet będziezadowolony.Och, moja droga, byłaś tak wyrozumiała dla niego.Sama widzisz, to byłodobre rozwiązanie: pozwolić mu powoli, stopniowo przywyknąć do ciebie.Obie jednakwiemy, jak zmienny jest Adam, i chociaż wszystko wydaje się być w najlepszym porządku, todajmy mu jeszcze trochę czasu.Wybacz więc, moja droga, że wciąż będę cię utrzymywaćraczej z dala od niego.Znów przerwała, zatopiona w myślach.Po chwili odezwała się ponownie, cicho, raczej dosiebie niż do Heather. Gdyby tylko Robert chciał mnie słuchać.ale on nigdy tego nie robił.Dziewczyna spojrzała na nią zaskoczona: to pierwszy raz, gdy pani Lawrencewspomniała o Robercie, po raz pierwszy zdradziła się, że myśli o nim. Wiesz, że mam drugiego syna, Roberta? Mieszka w Plymouth.Tak jest lepiej.Jej oczy mówiły co innego; były pełne smutku, jak oczy Adama, gdy wspominał brata.Czyżby jednak, mimo pozorów, nie byli szczęśliwi we dwoje? Heather po raz pierwszy byłaciekawa, jakim człowiekiem jest Robert.Pani Lawrence uśmiechnęła się słabo. Cóż, staję się marudna z wiekiem, ot co, za dużo czasu spędzam na rozpamiętywaniuprzeszłości.Poza tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]