[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Śmierć panowaławszędzie; najciężej chore były pielęgnowane przez te, które z trudem wlokły się na nogach;gdy któraś z sióstr wydała ostatnie tchnienie, trzeba ją było natychmiast pozostawić samą.Pewnego ranka wstając miałam przeczucie, że S.Magdalena nie żyje; dormitarz (16) byłpogrążony w ciemnościach, nikt nie wychodził z cel; zdecydowałam się w końcu na wejściedo celi S.Magdaleny, drzwi były otwarte.I rzeczywiście, zobaczyłam ją leżącą w habicie nasienniku; nie odczuwałam najmniejszego lęku.Widząc, że nie ma świecy, poszłam jejposzukać, a przy tym i wieńca z róż.W wieczór śmierci Matki Podprzeoryszy (17) byłyśmy tylko obie z infirmerką; jest rzeczą niemożliwą wyobrazić sobie smutny stan Zgromadzenia w owym czasie; tylko te, które były80na nogach, mają o tym jakieś pojęcie.Pośród tego opuszczenia czułam jednak, że DobryBóg ma pieczę o nas.Umierając siostry lekko przechodziły do lepszego życia; natychmiastpo śmierci "wyraz radości i pokoju rozlewał się na ich twarzach; sprawiały wrażenie, jakgdyby słodko spały.I tak było istotnie, bo kiedy przeminie postać tego świata, przebudzą się,aby się radować wiecznym szczęściem, które czeka wybranych.Podczas tego ciężkiego doświadczenia w Zgromadzeniu miałam niewymowną pociechę,mogąc codziennie przyjmować Komunię św.Ach! cóż to była za rozkosz!.Jezusrozpieszczał mnie długo, znacznie dłużej niż swe wierne oblubienice; pozwolił bowiem, by miGo dawano, choć inne nie miały już szczęścia przyjmować Go.Czułam się też niezmiernieszczęśliwa mając możność dotykania świętych naczyń, przygotowywania malutkichpieluszek (18) na przyjęcie Jezusa; miałam świadomość, że powinnam zwiększyć swoją gorliwość, i często przychodziły mi na myśl te słowa, skierowane do pewnego świętegodiakona: "Świętym bądź, ty, który dotykasz naczyń Pańskich" (19).Jeśli chodzi o moje dziękczynienie, nie mogę powiedzieć, bym podczas niego opływała wpociechy; przeciwnie, są to chwile, kiedy ich miewam najmniej.Uważam to za rzeczzupełnie naturalną, ponieważ oddałam się Jezusowi z pragnieniem przyjmowania Jegoodwiedzin nie dla własnej przyjemności, lecz przeciwnie, by sprawić przyjemność Temu,który mnie się oddaje.— Wyobrażam sobie swoją duszę jako wolny teren i proszę Najśw.Pannę, by pozbierała gruzy, jakie mogą naruszyć ten jego wolny charakter, i dalej proszę, bysama raczyła wznieść przybytek godny Nieba i przybrała go swymi własnymi ozdobami;potem zapraszam wszystkich Aniołów i Świętych, aby przyszli urządzić wspaniały koncert.Mam wrażenie, że Jezus, zstępując do mego serca, jest zadowolony z tak dobrego przyjęcia,a ja dzielę Jego radość.To wszystko nie wyklucza jednak roztargnień i senności, któremnie nawiedzają, ale po skończonym dziękczynieniu, widząc, że je tak źle odprawiłam,postanawiam trwać w nim przez cały dzień.Widzisz więc, moja droga Matko, że dalekajestem od tego, by postępować drogą lęku; zawsze znajdę sposób, aby być szczęśliwą iwyciągnąć korzyść ze swoich nędz.To na pewno podoba się Jezusowi, zdaje się bowiemdodawać mi odwagi na tej drodze.— Przystępując pewnego dnia do Komuni św.byłam —wbrew memu stałemu usposobieniu — trochę niespokojna; zdawało mi się, że Dobry Bóg niejest ze mnie zadowolony i powiedziałam sobie: "Jeżeli otrzymam dziś tylko połowę hosti ,będzie mi bardzo smutno, będzie to znakiem, że Jezus niechętnie przychodzi do megoserca".Zbliżyłam się.I co za radość! — Po raz pierwszy w życiu zobaczyłam, jak kapłanbierze dwie hostie zupełnie od siebie oddzielone i podaje mi je!.Zrozumiesz chyba mojąradość i słodkie łzy, które wylewałam na widok tak wielkiego miłosierdzia.W rok po profesji, to znaczy na dwa miesiące przed śmiercią Matki Genowefy, otrzymałamwielkie łaski w czasie rekolekcji (20).Zazwyczaj rekolekcje głoszone przez kapłana są dla mnie jeszcze bardziej bolesne niż te, które odprawiam zupełnie sama; w tym roku byłojednak całkiem inaczej.Z wielką gorliwością odprawiłam nowennę przygotowawczą mimowewnętrznego przeświadczenia, że ów kaznodzieja, który poświęca się w sposóbszczególny nawracaniu wielkich grzeszników, nie zaś prowadzeniu dusz zakonnych, niepotrafi mnie zrozumieć.Dobry Bóg chcąc mi pokazać, że to On sam jest kierownikiem mojejduszy, posłużył się tym właśnie Ojcem, którego nikt oprócz mnie nie docenił.Przechodziłamwówczas różne ciężkie doświadczenia wewnętrzne (dochodziło do tego, że czasem pytałamsiebie, czy istnieje Niebo).Miałam zamiar nie mówić nic o moim wewnętrznym usposobieniu,nie wiedziałam bowiem, jak je określić; tymczasem zaledwie weszłam do konfesjonału,odczułam, że moja dusza się otwiera.Po kilku zaledwie słowach zostałam w sposóbzupełnie niezwykły zrozumiana, a nawet odgadnięta.Dusza moja stała się niby księga, wktórej Ojciec czytał lepiej niż ja.Polecił mi płynąć pełnymi żaglami po falach ufności imiłości, które mnie tak pociągały, ale którym nie śmiałam się powierzyć.Powiedział mi, żemoje błędy nie zasmucają Dobrego Boga, że zastępując Jego miejsce, ze swej stronyzapewnia mnie, iż Pan Bóg jest ze mnie bardzo zadowolony.81O! jakąż pociechę sprawiły mi te słowa!.Nigdy dotąd nie słyszałam, by błędy mogły niezasmucać Pana Boga; to zapewnienie napełniło mnie radością i pozwoliło mi znosićcierpliwie wygnanie tego życia.W głębi serca podzielałam to przekonanie, boć przecieżDobry Bóg jest bardziej czuły niż Matka, a czyż Ty, moja droga Matko, nie jesteś zawszegotowa przebaczyć mi każdą drobną niedelikatność?.Ileż to razy słodko tego na sobiedoświadczyłam!.Żadne upomnienie nie zdoła poruszyć mnie tak, jak jeden objawserdeczności z twej strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •