[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwróciła się i zaprowadziła go do kuchni, gdzie aromaty piekącego się chleba mieszałysię z jeszcze bardziej ponętnymi zapachami.Mimo woli pomyślał o czarownicy, która w swojejodludnej chatce preparuje jakiś magiczny wywar.Na małym stoliku widniały nakrycia dla dwóchosób.- Usiądz, proszę - rzekła Rachela.- Masz ochotę na wodę? A mo\e na wino?- Wino - odparł Gabriel.Zapragnął odurzyć się lekko czymś mocniejszym.- Wspaniałezapachy.- Lubię gotować - oznajmiła Rachela.- A ostatnio nie miałam po temu zbyt wielu okazji.- W Betel wszyscy teraz gotują.- Dlaczego?- Kobiety odkryły nową przyprawę.Dodają ją do ka\dej potrawy: do chleba, do mięsa, dowina, do ciast.Stanęła znowu z dala od niego, ale tym razem wyraznie ju\ się uśmiechała.- A ty pewnie zjadłeś sporo przygotowanych przez te kobiety specjałów?- Ani jednego - odparł ostro\nie archanioł.- Jem tylko to, co sam dla siebie przyrządzę.- Nic więc dziwnego, \e jesteś głodny.- To prawda.- Nie podoba ci się ta nowa przyprawa?- Nie o to chodzi.Zasmakowałbym w niej na pewno, gdyby zaserwowano mi ją naodpowiednim talerzu.- Dodałam ją do wszystkich bochenków i bułek, które przygotowałam dla ciebie nakolację.- No to najem się dzisiaj do syta.Zbli\yła się do niego odruchowo, wyraznie ju\ podekscytowana.Gabriel powoli wstał zkrzesła, bojąc się, \e ją wystraszy.- Podejmujesz du\e ryzyko - rzekła łagodnie Rachela.- Wiesz chyba, \e ta przyprawawywołuje po\ądanie i \e od dzisiaj wyczujesz jej smak w ka\dej spo\ywanej przez siebiepotrawie?Była wystarczająco blisko.Chwycił ją za ręce i nie puszczał, chocia\ przez momentpróbowała wyrwać się z jego uścisku.- Wiesz przecie\ dobrze - wyszeptał - \e takich smakołyków nie jadłem od dawna izapomniałem ju\, jak smakują.Rachela zaprzestała swoich zmagań z mał\onkiem, który niezbyt delikatnie zamknął ją wswoich ramionach.Odrzuciła głowę do tyłu, odpychając go łagodnie przyło\onymi do jegoramion dłońmi.- Po\ądanie niczego nie zmieni - powiedziała, próbując złapać oddech.- Namiętność nieusunie \adnego z problemów, które istnieją w naszych stosunkach.- śadnego? - zapytał i przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej.Kiedy ją pocałował, poczuł,jak mięknie w jego ramionach.Wcześniej wyrywała się niespokojnie; teraz zaś rozluzniła się,wyraznie zadowolona z przebiegu wypadków.Jej ramiona oplotły plecy anioła, a ciepłe dłonieprzesuwały się po jego skórze i piórach.Pocałował ją tyle razy, \e w końcu stracił wszelką rachubę.Całował ją tak długo, a\powetował sobie fakt, i\ do tej chwili miał na swym koncie tylko jeden, jedyny pocałunek.Kiedy częściowo oswobodził ją ze swych objęć, zaczęła się śmiać.- To chyba silniejszy środek ni\ myślałam - stwierdziła - je\eli działa, gdy tylko poczujesię jego zapach.- Mam wra\enie, \e ty równie\ jesteś pod jego wpływem - zauwa\ył Gabriel.- No tak.Ale ja du\o czasu spędzam w kuchni.- Doprawdy? A kogó\ to zamierzałaś uraczyć tymi wszystkimi specjałami?Odepchnęła go od siebie, wcisnęła w krzesło, po czym podeszła do \elaznego pieca.Bijące z palników ciepło bądz jakaś skryta myśl sprawiły, \e dostrzegalnie się zarumieniła.- Doczekam się odpowiedzi? - zapytał, bo nadeszła ju\ chyba stosowna pora.Odwróciłasię wreszcie do niego, w dalszym ciągu nieco wyniosła, i bez cienia skrępowania powiedziała:- Czekałam na ciebie.I mogłabym czekać do końca \ycia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]