[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przechyliła głowę w bok, odsłaniając nagą szyję.W ogóle nie myślała o swoimwyglądzie, tylko chciała znalezć najcelniejszą ripostę.- No tak! Biedny, stary Jake Langston.Jesteś rzeczywiście zniedołężniałym staruszkiem.Założę się, że mama zaprosiła cię na to przyjęcie w charakterze przyzwoitki dla nas,młodych!Zacisnął zęby.- Nie jadę! - zaakcentował wyraznie te słowa.- To ja również! - odpowiedziała beztrosko.Obróciła się na pięcie i zatrzasnęła drzwi tużprzed jego nosem.Sekundę pózniej wyleciały z zawiasów, popchnięte przez Jake'a.Podszedłdo niej, chwycił ją za ramię i potrząsnął.- Co to ma znaczyć?!- Dokładnie to, co powiedziałam: jeśli ty nie pojedziesz, ja też nie pojadę.- Palcemwskazała na niego: - I to ty wytłumaczysz naszą nieobecność.Puścił ją i rzucił kapelusz w kierunku haka przy drzwiach; nie trafił - kapelusz upadł wkałużę, którą Banner pozostawiła po wyjściu z balii.Stał i przeczesywał włosy palcami,mrucząc słowa potępienia pod adresem zepsutych bachorów.- W porządku, Banner.Ale pamiętaj! Ostatni raz stawiasz na swoim.Ostrzegam cię, abyśod tej pory trzymała się z daleka ode mnie.A na tym cholernym przyjęciu zamierzam siębawić, rozumiesz?Zamrugała powiekami.- Ależ, oczywiście, Jake - niemal zaszczebiotała.- Właśnie ja również chcę tak spędzićczas.Przecież powiedziałeś że po to się urządza przyjęcia!Poczuł gwałtowną chęć przełożenia jej przez kolano i wlepienia paru klapsów, lecz wtedynie obyłoby się bez dotykania jej.Nie mógł tego zrobić, zwłaszcza że włożyła na siebie jedynielekki szlafrok, pod którym była naga.Miała zaróżowioną skórę.Z pewnością ciepłą i.Cholera! Co on tu jeszcze robi?- Zabiorę cię o.- Nie chciałbyś się wykąpać? - przerwała mu.Zatrzymał się, jakby trafił na szklaną ścianę, i wolno odwrócił się w jej stronę.- Co takiego?- Ciepła kąpiel.Podgrzałam wodę.- Szedłem właśnie do strumienia.Zmarszczyła śmiesznie nos.- To nie to samo co przyjemna, ciepła, odprężająca kąpiel.Nie czekając na jego zgodę, rozpoczęła przygotowania.Wiadrem wybrała wodę z balii iwylała ją na podwórko Wlała gorącą z garnków stojących na piecu, dodała zimnej isprawdziła palcami temperaturę.- Tak, teraz jest w sam raz.Przez cały czas zupełnie go ignorowała.Zwróciła się do niego dopiero wtedy, gdy kąpielbyła gotowa.Skorzystasz?Stał jak zaklęty i pozwalał, by owijała go sobie dookoła małego palca.Jej ciało, osłoniętecienkim materiałem, bez reszty pochłonęło jego uwagę.Był zafascynowany jej biodrami,widocznymi, gdy nachylała się nad balią.Kosmyki włosów przykleiły się do wilgotnychpoliczków, dodając jej powabu.Miała nieproporcjonalnie małe stopy w stosunku do całego ciała.Wiedział doskonale, że powinien jak najszybciej stąd uciekać, ale wbrew temu powiedział:- Skoro zadałaś sobie tyle trudu.- Pójdę po ręcznik, a ty tymczasem przynieś dla siebie ubranie.Z obawą, że Jake skorzysta z okazji, by umknąć śladem kowbojów, wyglądała przez okno.Kiedy zobaczyła, że wraca z odświętnym ubraniem w ręku, odetchnęła z ulgą.Zawczasuprzygotowała mu myjkę, mydło i ręcznik i położyła na stoliczku obok balii.- Zostawiam cię samego - odezwała się miękko.- Dziękuję.- Nie ma za co.Zamknęła drzwi między kuchnią i salonem i przeszła do sypialni, pozostawiając drzwiotwarte.Jakiś wewnętrzny głos nakazał jej tak postąpić.Zdjęła szlafrok i zupełnie naga,marzyła, by Jake ją tak zobaczył.Usłyszała plusk: był w balii.Myśl ta wywołała w niej dziwne uczucie ciepła, rozchodzącego się po całym ciele, isprawiła, że brodawki piersi stwardniały.Przemogła się i dotknęła palcami jednej: natychmiast przypomniała sobie dotyk rękiJake'a, kiedy uczył ją rzeczy, których ona sama o sobie nie wiedziała.Ciało poddało siępieszczocie.Między udami poczuła gorącą wilgoć.Zadygotała.Szybko cofnęła rękę, przestraszona, że Bóg ją skarze za tę grzeszną ciekawość.Ale obraz kąpiącego się Jake'a nie chciał tak łatwo zniknąć sprzed oczu.Wychowała sięwspólnie z bratem, toteż miała pewne pojęcie o budowie męskiego ciała, jednakże nigdydotychczas nie widziała nagiego dorosłego mężczyzny.Jej koleżanki mężatki, jeśli już któraśodważyła się poruszyć zakazany temat, zawsze mówiły, że t o jest czymś strasznym.Według niej to coś musiało być piękne.Jeśli wszystko w Jake'u było piękne, to dlaczegonie to? Nie powinna być tym przestraszona.Wychowała się na ranczu i wiele razy widziałapodniecone samce.I przecież już tego doświadczyła.Pierwsze pchnięcia były energiczne i silne, a ból, tylkochwilowy, zaraz rozpłynął się w nicość.Czuła t o w sobie - gładkie, twarde i duże, ale niewidziała.Tak naprawdę dręczyła ją ciekawość, jak to wygląda.Może zaproponować, że umyje mu plecy? Już była przy drzwiach, kiedy zmieniła zamiar.Wiedziała, że to bardzo nieprzyzwoite, ale miała nadzieję, że kiedyś będą się znowu kochać iże wtedy oboje będą nadzy.Przeciągnęła się i zaczęła się ubierać.Wybrała zieloną, żywą sukienkę, dopasowana w taliii mocno marszczoną na biodrach.Zapinało sieją na plecach i o to chodziło - sama nie mogłasięgnąć do paru najwyższych guzików.Spojrzała na kuchenne drzwi.Były nadal zamknięte, ale przez ostatnich kilka minut niesłyszała już odgłosów kąpieli.Przeszła przez salon i zapukała.- Jake?- Ta - a?- Mogę wejść?- Przecież to twój dom.Właśnie przesuwał po podłodze balię w kierunku tylnych drzwi.Otworzył je i wylałmydliny na zewnątrz.Banner stanęła jak wryta.Miał na sobie jedynie czarne spodnie.Był boso i bez koszuli.Silne, dobrze rozwiniętemięśnie ramion i klatki piersiowej przykuły jej uwagę.Napięły się, gdy podniósł balię iwstawiał ją do komórki.Wstrzymała oddech, kiedy odwrócił się do niej.Z bliska jego tors prezentował się okazalej, niż widziany z daleka.Intrygowały ją brązowetarcze wokół sutek, otulone złotymi włoskami.Czy dotykane i pieszczone reagują tak samojak jej?Podniosła oczy wyżej.- Potrzebuję pomocy przy guzikach.Głos, lekko schrypnięty, brzmiał uwodzicielsko.Podeszła do niego i odwróciła się plecami.Ręką odgarnęła włosy z karku.Zapiął guziki z większą wprawą, niż się spodziewała.Ile razy proszono go o takąprzysługę? A ilu kobietom rozpinał suknie albo bluzki? Czy Banner im dorównuje? Jeślijeszcze tak nie jest, to na pewno niedługo dojdzie do tego.Będzie lepsza od wszystkich.Trzymając odsunięte na bok włosy, obróciła się wokół własnej osi i spod rzęs spojrzała naJake'a.- Kąpiemy się w tej samej balii, zapinasz guziki mej sukni.Nie wydaje ci się, żemoglibyśmy być małżeństwem?Twarz mu skamieniała, nie drgnął żaden mięsień.yrenice oczu stały się nieruchome.- Nie.Nie wydaje mi się.Bo jeśli bylibyśmy małżeństwem i wyszłabyś mi na spotkanieubrana tak jak teraz, już miałbym cię w łóżku i kochał tak, aż krzyczałabyś z rozkoszy!Otworzyła usta, jakby nie mogła złapać powietrza.Zbladła, cofnęła się bez słowa, a potemwybiegła z kuchni.Słyszał tylko, jak trzasnęły drzwi sypialni.Podbiegł do nich, chwycił za klamkę.Zacisnął dłonie, aż zbielały kostki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]