[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiele jednak daje domyślenia mówiąc o wnukach Jego Królewskiej Mości i używająctego określenia:  wnukowie"  nie dodając doń niczego.Nigdy nie było wydarzenia, które by zostało przyjęte przezdwór tak ponuro; nie było nikogo na dworze, kto by ośmieliłsię powiedzieć głośno choć jedno słowo na ten temat, wszyscyjednak szeptali o tym na ucho i wszyscy odnieśli się doń z naj-większym wstrętem.Nikt nie zdążył jeszcze przyzwyczaić siędo stanowiska przyznanego księciu du Maine, kiedy ujrzano, jakzostało ono rozszerzone na jego dzieci.Każdy zdawał sobiedobrze sprawę, że jakikolwiek sprzeciw byłby nie tylko bezuży-teczny, ale wręcz traktowany jako przestępstwo, a kiedy doszławiadomość o deklaracji złożonej w gabinecie i kiedy dowiedzianosię, iż król wyraził życzenie, by składano powinszowania panudu Maine, nie znalazł się nikt, kto by ośmielił się tego nie do-pełnić.Oburzano się na wysoką rangę przyznaną księciu duMaine, gdy jednak sprawy zaszły tak daleko, nie znalazł sięnikt, kto by się ośmielił pisnąć choć słówko, i tłumy pędziły dońze smutnymi minami i składały mu zwykły ukłon, co wyglądałobardziej na wykonanie polecenia niż na radosne powinszowanie. 107MAA%7łECSTWO KSICIA DE BERRY I DZIEJE VILLARSA[W roku 1710 Saint-Simon bierze żywy udział w skojarzeniu małżeń-stwa księcia de Berry, najmłodszego brata księcia Burgundzkiego, z córkąksięcia Orleańskiego, mimo że delfin, ojciec księcia de Berry, był temustanowczo przeciwny.Oba skoligacone domy pragną, by żona autora zo-stała damą honorową młodej księżnej.Saint-Simon odmawia wytrwale,gdyż uważa, że stanowisko to jest poniżej godności księżnej.Ulega do-piero na wyrazny rozkaz króla.Zaznaczmy, że pensja związana z tą god-nością wynosiła 20 000 liwrów rocznie.Tymczasem wojna toczy się dalej; Vendme idzie do Hiszpanii, a Vil-lars do Flandrii.]Villars, wyznaczony do Flandrii, gdzie marszałek de Montes-quiou dowodził przez całą zimę i miał występować jako jegozastępca w czasie kampanii, z przykrością myślał o obowiązku,jaki miał wziąć na swoje barki.Osiągnąwszy najwyższe łaski,dopuszczony do najbliższej poufałości, zdobywszy największe bo-gactwa, zaszczyty i stanowiska, sądził, iż pierwszy raz w życiumoże zaryzykować i powiedzieć parę prawd, gdyż nie widząc jużnic, czego by mógł jeszcze pragnąć, sądził, iż prawdy te, choćnie będą się podobały, jednak go odciążą.Powiedział więc sporoprawd Desmaretzowi i Voysinowi o złym stanie fortec, maga-zynów, garnizonów, dostaw dla wojska, o brakach wszelkiegorodzaju, o smętnym stanie oddziałów i oficerów, ich płac i żołdu.Niezbyt zadowolony ze skutków, jakie wywarły jego słowa,ośmielił się przedstawić te sprawy bez obsłonek pani de Main-tenon, a nawet samemu królowi.Mówił z nimi z odpowiednimidokumentami w ręku, przedstawiając dowody i fakty, którym niesposób było zaprzeczyć.Gdy odsłonięto przed nimi zasłonę, widok zdał się im takokropny, a przy tym stawiający ich w tak kłopotliwym poło- 108żeniu, iż uznali, że znacznie łatwiej jest oburzyć się niż znalezćodpowiedz na mowę tak dziwną w ustach de Villarsa, który dotej pory robił, co chciał, właśnie dlatego, iż stale twierdził i po-wtarzał, że jest doskonale pod każdym względem.Nieustanne,bezczelne powtarzanie tych kłamstw sprawiało, że uważali go zaswą jedyną ostoję, ofiarowując mu i wybaczając wszystko; onbowiem jedyny uważał, że wszystko idzie dobrze, podejmującsię każdej rzeczy, nie mówiąc przy tym nic niemiłego, przeciw-nie, pozwalając spodziewać się zawsze najlepszego, jako że, jegozdaniem, wszystko było łatwe.Słysząc więc teraz z jego ustsłowa, jakie słyszeli od innych, i to od wszystkich innych, straciliwiarę w cuda oraz wszelkie powabne perspektywy, którą za jegoprzyczyną żywili do tej pory z takim pożytkiem dla niego.Poczęliwięc patrzeć na niego innymi oczyma i ujrzeli go takim, jakimwidzieli go zawsze inni, mianowicie śmiesznym szaleńcem, czło-wiekiem bezczelnym, nieznośnym i kłamliwym, i poczęli wyrzu-cać sobie, że tak wysoko i tak szybko wynieśli taką nicość.Unikaligo, usuwali, dając odczuć jemu i innym, co o nim myślą.Z kolei Villars się przestraszył.Niewątpliwie żywił był do tejpory zamiar zasłaniać się otrzymaną raną w obawie przedtyloma ciężkimi obowiązkami, które wymagały dobrego zdrowia,i używać w spokoju darów fortuny, unikając niezliczonych ciernii ciężarów związanych ze stanowiskiem, które w jego sytuacjinie mogło przynieść mu nic więcej nad to, co już posiadał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl