[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, jeżeli tu chodzi o pieniądze.- Co jeszcze?- Zemsta.Nie wykluczam jej.Jak już mówiłam, trafiam w ślepe uliczki.Ofiara mogła wkurzyć- i z pewnością wkurzyła - mnóstwo osób, o których nie mamy pojęcia.Uprowadzenie Zany sugerujemotyw finansowy.Od tego zaczynamy.- Poprę cię w tej sprawie.Zgadzam się, że zagrożenie fizyczne nie jest duże.Można wyciągnąćargument, że trzymanie tych dwojga pod strażą w pokoju nie wpływa dobrze na ich stan emocjonalny.Pewna doza normalności dobrze im zrobi, a tobie pomoże w śledztwie.- Dobrze brzmi, powiedz tak.- Dallas wstała.- Peabody i McNab lecą jutro do Szkocji.- Do Szkocji? Ach tak, do jego rodziny, oczywiście.Pewnie się cieszą.- Peabody umiera ze strachu przed spotkaniem z jego rodziną.Jeśli dziś nic się nie wydarzy,sprawa ostygnie przez święta.Dlatego postanowiłam działać.- Wobec tego życzę ci powodzenia.A gdybyśmy się już nie spotkały przed świętami,wszystkiego najlepszego.Dla ciebie i Roarke'a.- Dzięki.Muszę jeszcze załatwić parę świątecznych spraw.- Ostatnie zakupy?- Niezupełnie.Nim wyszła, przyjrzała się Mirze po raz kolejny.Przyjaciółka miała na sobie rudy kostium ipasujące do niego buty.I naszyjnik na krótkim grubym złotym łańcuszku wysadzany błyszczącymikamieniami.Wielobarwny, w kształcie trójkąta.A także podobne kolczyki.- Coś jeszcze?- Tak sobie pomyślałam - zaczęła Eve.- Ile czasu straciłaś dziś rano, żeby się tak odstawić?- Odstawić? - Mira popatrzyła na swój kostium.- No wiesz, dobrać strój i dodatki, uczesać się, umalować.Te wszystkie rzeczy, któresprawiają, że wyglądasz na odstawioną.- Nie jestem pewna, czy powinnam potraktować to jako komplement.Pewnie jakąś godzinę.Czemu pytasz?- Byłam ciekawa.- Poczekaj.Ile czasu ty się szykowałaś?- Ja? Nie wiem.Dziesięć minut?- Wynocha z mojego gabinetu! - zaśmiała się Mira.Eve musiała bardzo się postarać, żeby otrzymać nakaz.Załatwianie formalności zajęło prawiegodzinę, wreszcie się udało.Podobno dostała go w ramach prezentu świątecznego.Ucieszyła się.- Przebierz się - poleciła Baxterowi.- Zawołaj swojego chłopaka.Za pół godziny macie byćpod hotelem.- Zaraz ma spaść śnieg.Wiedziałaś o tym?- Włóż kozaczki.Nie zwracając uwagi na jęki protestu Baxtera, podeszła do biurka Peabody.Delia dała jejdelikatny znak ręką, żeby poczekała.- Rozumiem, Carly.Partnerka miała na uszach słuchawki.- Teraz powinnaś się martwić tylko o swoją rodzinę.O to, żeby urodzić następnego ślicznego,zdrowego chłopczyka.Bardzo nam pomogłaś.Teraz nie myśl już więcej o tej sprawie i ciesz sięświętami.Słuchała przez chwilę z uśmiechem.- Dzięki.Dam ci znać, kiedy będziemy coś wiedzieli.Wesołych świąt dla całej rodziny.Peabody zdjęła słuchawki.- Dobra jestem - pochwaliła się.- Wysłałaś jej prezent gwiazdkowy? Jezus.Czego się dowiedziałaś?- Męża możemy wykluczyć.Był z nią w sobotę w szpitalu.Spędzili tam kilka godzin, fałszywebóle porodowe.Sprawdziłam w trakcie rozmowy.Zgadza się.%7ładnego ojca czy brata.Jedynaczka.Rany boskie, Dallas, ta dziewczyna nie miała łatwego życia.- Opowiesz po drodze.Nakaz załatwiony, chcę zabrać zabawki od Feeneya.- Matka narkomanka, ćpała w ciąży.Carly urodziła się uzależniona, przechodziła z rąk do rąk,od krewnych do krewnych.Nie dawali sobie rady, za duże wydatki, za dużo kłopotów.Wskoczyły na puściutką, ruchomą platformę.Każdy, kto mógł, wziął już wolne.- Wrzucili ją do systemu.Nie była już uzależniona, ale i tak trudno ją było gdziekolwiekumieścić.Słabe zdrowie, ryzyko powikłań.Matka poszła na odwyk i sąd ponownie przyznał jejopiekę.Potem znów zaczęła brać.Dziewczynka miała dziesięć lat, kiedy matkę znów zamknęli, alenajpierw zdążyła wykorzystać małą.Sprzedawała jej zdjęcia pornograficzne w sieci.Carlyponownie trafiła do systemu i prosto w ramiona Trudy.- Która jej jeszcze dokopała.- No chyba.Zmuszała ją do kąpieli w lodowatej wodzie każdego wieczoru oraz wymyślałainne wyrafinowane tortury
[ Pobierz całość w formacie PDF ]