[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Snuje jakieś dalekie plany.- Nie.Wracam do Polski w najbliższym czasie.Postaram się naprawić,co się da.Ale nie mam złudzeń.- Nie poznałaś dotąd Marka.- Kogo?- Brata Wiliama. Ta paranoja nie ma końca!- Proszę pani.- Natalia zamyśla się - Ja.nie jestem na to gotowa.- To prawda - pani Barlow patrzy gdzieś ponad jej głowę, nieobecnymwzrokiem - Ja wiem, nie miałaś łatwego życia z moim synem.Ale Markjest zupełnie inny! Rzeczywiście, wydaje się, być pogodzona z jego odejściem.Opanowa-na.Wyciszona.Zawsze okazywała klasę, teraz też.Choć to, pewnie w jejsytuacji, trudne.Gdybym teraz spróbowała, za wszelką cenę dochodzićprawdy? Co ona może? Przecież nie jest w stanie mi pomóc? Biedna kobie-ta, gotowa przypłacić zawałem te rewelacje, jakie wymyślił jej pikantnysynalek.Przecież nie mam pojęcia, jakie ona ma ciśnienie.I ile by zniosła?Wiliam obecnie sprawia jej mniej zawodu niż za życia.I jest do opanowa-nia.%7ływy nie dawał jej spokoju.Niech już tak zostanie, nawet jeśli zakra-wa na makabrę.- Jedno mnie niepokoi - wyznaje konfidencjonalnym szeptem nie-szczęsna kobieta, choć, jak dla niej, są same w pokoju.- Słucham?- Martwię się.o.spokój jego duszy.- Bóg jest miłosierny, pani Barlow - zapewnia ją szybko Natalia.Też mam taką nadzieję, bo jeśli nie, to dla mnie już nie ma ratunku!- Starałam się zapewnić mu godny pogrzeb.Tylko te.wyraz niesmakupojawia się na twarzy matki Wiliama - bezustanne wizyty młodych ludzi,412na cmentarzu, budzą sporo kontrowersji.Wyobraz sobie, że koczują obokgrobu, palą jakieś.podejrzane papierosy i upijają się, czym popadnie!- To okropne! - przeżywa Natalia.- I w najwyższym stopniu niestosowne.Pastor miał wątpliwości, czynależy mu się chrześcijański pochówek.- Och!- Wiedział, co nieco o życiu, a zwłaszcza poglądach Wiliama.Z po-czątku mi oświadczył, że nie ma mowy, by go chować, jako gorszyciela, wpoświęconej ziemi.Opowiedział mi o Paganinim.Był obłożony jakąś spe-cjalną klątwą.Ponoć istniała uchwała trybunału miasta Nicei, gdzie, we-dług słów jakiegoś ówczesnego biskupa, ten kto by wykopał ciało nie-szczęsnego skrzypka i zbezcześcił, tak jak na to zasługuje, dostąpiłby od-pustu zupełnego!- To jakieś potworne brednie! - wyrywa się przerażonej Natalii.- Otóż, wyobraz sobie, że dopiero po przeszło pięćdziesięciu latach tu-łaczki, biedak spoczął w ziemi.- Gdzie był wcześniej?- Nie mam pojęcia! Dość, że pastor przytoczył mi tę straszną historię,w obecności lady Bastet, która rzecz całą potwierdziła.- Boże!- Też tak uważam.Na szczęście, pod wpływem perswazji i szacunkudla naszej rodziny, a także wstawiennictwa lady Bastet, pastor udzielił po-grzebu, jako ostatniego sakramentu.Tyle że ma teraz kłopot z utrzymaniemporządku, na cmentarzu.Z powodu tych ciągłych.nawiedzeń.Inni zmar-li.skarżą się.- Och, Boże!- To znaczy ich rodziny.Pastor sugerował, żeby go może przenieść.- Wykluczone!- Cieszę się, że też podzielasz moje zdanie.Niemniej, ci młodzi lu-dzie.413- Przyznaję, że to kłopot.Może zwrócić się do nich, wprost ze stroninternetowych, z prośbą o uszanowanie miejsca i okoliczności?- Sama widzisz, że dobrze byłoby, gdybyś przyjechała do RockwellHarrow! Poznasz pastora.Może razem coś wymyślimy.No i coś jeszcze.- Tak?- Layla Sinclair, pierwsza żona Wiliama.- Cóż ona?- Przysłała mi list z pretensjami, że nie została powiadomiona o po-grzebie.Boże miłosierny! Co ja jeszcze usłyszę?!- Może ty powinnaś teraz do niej napisać? W każdym razie zostawiamci adres.Layla nie wyszła ponownie za mąż.Jakiś czas przebywała na le-czeniu psychiatrycznym.Niech Bóg wybaczy łaskawie wszystkie niego-dziwości, których dopuścił się mój syn, za życia.Przynajmniej teraz mogęmieć pewność, że nikogo więcej nie skrzywdzi.Ralph Sinclair odesłał midiamentową kołyskę.Zamiast kondolencji.- Co takiego?- Przyjedziesz kiedyś do Rockwell Harrow, to sama zobaczysz.Pójdęjuż, mój kierowca z hotelu miał po mnie przyjechać w południe.Wracamjeszcze dziś do domu.Chciałam cię zobaczyć, przekonać się jak sobie ra-dzisz.Jesteś blada i.taka wątła.Drobna.Widzę, że i tobie mój syn niezlesię przysłużył.Rozbił rodzinę, odebrał ci dzieci.Niech mu Bóg wybaczy.Powiedz mi, proszę cię.Czy był dla ciebie dobry?- Tak.- Naprawdę cię nie skrzywdził, moje drogie dziecko?- Nie.- Nie zniosłabym jeszcze i twojego nieszczęścia.Wolę myśleć, że cho-ciaż tobie zostawił dobre wrażenie o sobie.414- Tak.- Kochałaś go?- Tak.- Ja też go bardzo kochałam Mimo wszystko.*- Powinnaś sprowadzić kołyskę do Londynu i sprzedać.Jest sporowarta.A nade wszystko potrzebne nam są pieniądze.- Jesteś bez serca! Stałeś za drzwiami, słuchając, jak matka się nad to-bą użala! A teraz interesuje cię tylko jakaś.kołyska!- Nie jakaś, tylko pełna diamentów.Godna szatańskiego pomiotu.- Co?- Ach, Nell
[ Pobierz całość w formacie PDF ]