[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzyma się uchwytów po obu stronach, ramiona ma szerokorozpostarte i pochyla się do przodu tak.że jego ciało znajduje się prawie całkiem poza wagonem, chociaż stopysą wewnątrz.Wiatr przyciska mu koszulę do piersi.Próbujęzobaczyć obok niego, co mijamy - morze rozwalających się,opuszczonych domów, które robią się coraz mniejsze w miaręnaszej podróży.Jednak co parę sekund kieruję wzrok nainstruktorze.Nie wiem, czego się po nim spodziewam albo cochcę zobaczyć, jeśli cokolwiek.Ale robię to, nie myśląc.Jaksądzisz, co jest za tym? - Kiwam głową w stronę drzwi.- Toznaczy za płotem.Christina wzrusza ramionami.Pewnie parę farm.Tak, ale.za farmami.Przed czym strzeżemy miasta?Przywołuje mnie palcem.Przed potworami!Unoszę oczy.Dopiero od pięciu lat stawiamy straże przy płocie- wtrąca się Will.- Nie pamiętasz, kiedy policjaNieustraszonych zaczęła patrolować sektor bezfrakcyjnych?Pamiętani.Pamiętam też, że mój ojciec był jednym z tych,którzy głosowali za usunięciem Nieustraszonych z tego obszarumiasta.Powiedział, że biedota nie potrzebuje nadzoru, tylkopomocy, a my możemy ją zapewnić.Ale wolę nie wspominaćtego tu i teraz.Erudyci między innymi to przedstawiają jakodowód na niekompetencję Altruizmu.Och, prawda - mówi Will.- Pewnie ciągle ich widywałaś.Dlaczego to powiedziałeś? - pytam trochę za ostro.Nie chcę byćza bardzo kojarzona z bezfrakcyjnymi.Bo musiałaś przejść przez sektor bezfrakcyjnych, żeby dostaćsię do szkoły, zgadza się?A ty co? Dla zabawy uczyłeś się na pamięć mapy miasta?Tak.- Will wygląda na zaskoczonego.- Ty nie? piszczą hamulce pociągu, wszystkich nas szarpie do przodu.Wagon zwalnia.1 cale szczęście, łatwiej mi stać.Skończyły sięzrujnowane budynki, zastąpiły je żółte pola i tory kolejowe.Pociąg zatrzymuje się pod daszkiem, schylam się nad trawą,trzymając się uchwytu, żeby nie upaść.Przede mną rozciąga sięmetalowa siatka z drutem kolczastym u góry.Kiedy idęnaprzód, widzę, że ciągnie się dalej, niż sięgam wzrokiem,prostopadle do horyzontu.Za płotem jest grupa drzew,większość uschniętych, niektóre zielone.Po drugiej stroniekręcą się strażnicy z Nieustraszonych z karabinami.Idzcie zamną - rozkazuje Cztery.Staję obok Christiny.Nie chcę tego przyznać, nawet samejsobie, że blisko niej czuję się spokojniej.Jeśli Peter spróbujenaśmiewać się ze mnie, ona wezmie mnie w obronę.Po cichukarcę się, że jestem takim tchórzem.Wyzwiska Petera niepowinny mnie obchodzić, powinnam się skupić na poprawieniuosiągnięć w walkach, a nie na rozpamiętywaniu, jak słabowczoraj wypadłam.I powinnam chcieć, albo raczej móc, bronićsię sama, zamiast liczyć, że inni zrobią to za mnie.Instruktorprowadzi nas do bramy szerokiej jak dom, która wychodzi napopękaną drogę do miasta.Kiedy jako dziecko przybyłam tu zrodziną, pojechaliśmy po tej drodze autobusem jeszcze dalej, dofarm Serdeczności.Tam cały dzień zrywaliśmy pomidory,rosząc potem koszule.Kolejny skurcz żołądka.Jeśli niezakwalifikujecie się do pierwszej piątki na koniec nowicjatu,skończycie pewnie tutaj - oznajmia Cztery, dochodząc dobramy.- Kiedy już zostaniecie strażnikami płotu, będzieciemieli pewne możliwości awansu, ale niewielkie.Będzieciemogli chodzić na patrole za farmy Serdeczności, jednak.Po co są te patrole? - przerywa mu Will. Cztery unosi ramię.Myślę, że odkryjecie to, kiedy sami sięznajdziecie między nimi.Jak wspomniałem, większość z tych,którzy pilnują płotu, kiedy są młodzi, pilnuje go i potem.Jeśli towas pocieszy, niektórzy z nich twierdzą, że nie jest to takie złe,jak wygląda.Tak.Przynajmniej nie będziemy prowadzić autobusów anisprzątać brudów po innych jak bezfrakcyjni - szepce mi do uchaChristina.Jaką miałeś lokatę? - pyta Peter.Nie spodziewam się, że Cztery odpowie, ale on patrzy obojętniena Petera i mówi: Pierwszą.I postanowiłeś to robić? - Oczy Petera otwierają się szeroko, sąokrągłe i ciemnozielone.Wyglądałyby dla mnie niewinnie,gdybym nie wiedziała, jaki z niego koszmarny typ.- Dlaczegonie zająłeś posady w rządzie?Nie chciałem - mówi beznamiętnie Cztery.Pamiętam, copowiedział pierwszego dnia o pracy w sali kontrolnej, gdzieNieustraszeni monitorują bezpieczeństwo miasta.Bardzo rudnomi wyobrazić go sobie tam, w otoczeniu komputerów.Jak dlamnie, jego żywiołem jest sala treningowa.O zawodach dla frakcji uczyliśmy się w szkole.Nieustraszenimają ograniczony wybór.Mogą strzec płotu albo działać narzecz bezpieczeństwa miasta.Mogą pracować na terenieNieustraszonych, robić tatuaże, produkować broń, a nawet, dlarozrywki, walczyć między sobą.Albo mogą służyć przywódcomNieustraszonych.To wydaje się dla mnie najlepszymwyborem.Jedyny problem, że mam koszmarną lokatę.Iprawdopodobnie zostanę bezfrakcyjna pod koniec pierwszegoetapu.Zatrzymujemy się obok bramy.Kilku Nieustraszonychzerka w naszą stronę, ale tylko kilku.Są zbyt zajęci otwie- ranieni metalowych skrzydeł - dwa razy wyższych i parę razyszerszych od nich - żeby wpuścić ciężarówkę.Kierowca nosikapelusz, ma brodę, uśmiecha się.Hamuje w bramie i wysiada.Tył samochodu jest otwarty, grupka Serdecznych siedzi międzyustawionymi w stos skrzyniami.Zaglądam do skrzyń - są w nichjabłka.Beatrice? - odzywa się ktoś od Serdecznych.Na dzwięk swojego imienia gwałtownie podrzucam głowę.Ztyłu ciężarówki wstaje chłopak.Kręcone blond włosy, znajomowyglądający nos, szeroki na czubku, wąski w mostku.Robert.Próbuję przypomnieć go sobie z Ceremonii Wyboru i nic mi nieświta, słyszę tylko rytm własnego serca.Kto jeszcze dokonałtransferu? Susan? Czy w tym roku są jacyś nowicjuszeAltruizmu? Jeśli Altruizm wygasa, to nasza wina: Roberta,Caleba i moja.Moja.Wyrzucam tę myśl z głowy.Robertzeskakuje z paki.Nosi szary T-shirt i niebieskie dżinsy.Posekundzie wahania podchodzi i mnie obejmuje.Sztywnieję.Tylko w Serdeczności ludzie obejmują się na powitanie.Nieruszam nawet palcem, dopóki mnie nie puszcza.Uśmiech mugaśnie, kiedy znów na mnie patrzy.Beatrice, co się z tobą stało?Co się stało z twoją twarzą?Nic.To tylko trening.Nic. Beatrice ? - pyta jakiś nosowy głos obok.Molly zakłada ręce isię śmieje.- To twoje prawdziwe imię, Sztywniaczko?Zerkam na nią.A myślałaś, że Tris to zdrobnienie od czego?Och, nie wiem.Słabeusz? - Dotyka podbródka.Gdybypodbródek był wydatniejszy, mógłby zrównoważyć wielkość jejnosa, ale jest mały i prawie niknie w szyi.- Och, czekaj, to niezaczyna się od Tris.Mój błąd. Po co ją zrażać? - szepcze Robert.- Jestem Robert, a ty?Ktoś, kogo nie obchodzi, jak masz na imię - odpala Molly.-Dlaczego nie wracasz do ciężarówki? Nie wolno nam bratać sięz członkami innych frakcji.Słuchaj, odwal się od nas - parskam.Pewnie.Nie chcę wchodzić między ciebie a twojego chłopaka.-Odmaszerowuje uśmiechnięta.Robert spogląda na mnie smutno.Nie wyglądają na miłych.Niektórzy nie są.Wiesz, mogłabyś wrócić do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •