[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Staremu coś niesporo szła robota, śniegu była kupa, a sił wiele niemiał, a i te dwa złote postronkowego nie dały mu spokoju, na stoleświeciły się dwie złotówki, prawie nowe, dobrze pamiętał.- Może i dadzą.- myślał - komuż to się przynależą?.aż mu kulasstergł od postronka, tak się krasula wydzierała.wstrzymał prze-ciech.a kupcom to nie zachwalał? słyszeli.cheba dadzą.Zarazby starszemu, Pietrusiowi, na pierwszym odpuście kupił organki.młodszemu by też trza.Weronczynym dzieciom też.zbóje sąi uprzykrzone, ale trza.a sobie tabaki.krzepkiej ino, jażby wewątpiach zawierciło, bo Stachowa słaba.ani człek nie kichnie od28 Chłopi - część 2- Zimaniej.- Rozliczał, a tak żwawo robił, że gdy w godzinę jaką Hankawyjrzała, to ledwie słoma była pokryta śniegiem.- Za chłopa to zjecie, ale i za dziecko nie zrobicie.- A dyć się spieszę, Hanuś, inom się zadychał zdziebko, tom tegopowietrza łapał.pierunem będzie.pierunem.- jąkał przestra-szony.- Wieczór już pod lasem, mróz bierze, a cały dół rozwalony , jakbygo świnie spyskały.Idzcie do chałupy dzieci pilnować.ci pilnować:Sama się zabrała do śniegu i tak ostro, że w jakie dwa pacierze dółbył przywalony i galanto oklepany.Ale mroczeć już poczynało, gdy skończyła, w izbie chłód się podno-sił przejmujący, gliniany, mokry tok tężał i dudruił pod trepami kiejklepisko, mróz brał z miejsca i znowu a wzorzysto pokrywał szybki,dzieci skwierczały z cicha, jakby przygłodne nieco, nie przyciszałaich, bo czasu nie było.A to sieczki musiała urznąć dla jałowicy, pro-siaka nakarmić, bo pokwikiwał i cisnął się do drzwi, gąski napoić,a to jeszcze raz przepowiedziała sobie, ile i komu miała zapłacić, ażobrządziwszy wszystko zabrała się do wyjścia.- Ociec, napalcie ogień a miejcie baczenie na dzieci, za parę pacierzyprzyjdę, a jakby Antek wrócił, to kapusta jest w rynce na blasze.- Dobrze, Hanuś, napalę, przypilnuję, a kapusta jest w rynce, baczę,Hanuś, baczę.- A te postronkowe wzięłam, nie potrza wam przecież, jeść macie,szmaty macie, czegóż wam więcej?.- Juści.wszystko mam, Hanuś, wszystko.- szeptał cichutko, od-wrócił się szybko do dzieci, bo łzy posypały mu się z oczów.Mróz ją obwionął na powietrzu, że mocniej zaciągnęła zapaskę nagłowę, śnieg skrzypiał pod nogami, na ziemię sypał się mrok mo-drawy, suchy i dziwnie przejrzysty, niebo było jasne, kieby szklane,odsłonięte w dalach i już kajś niekajś w wysokościach trzęsła sięgwiazda jedna i druga.29 Władysław Stanisław ReymontHanka raz w raz macała za pazuchą, czy ma pieniądze, a rozmyśla-ła, że przepyta się tu i ówdzie, a może znajdzie, może uprosi robotęjaką dla Antka, a we świat mu iść nie da! Teraz dopiero przyszło jejdo głowy, co był wygadywał, i aż ją zamroczyło to przypomnienie.Nie, póki życia, na drugą wieś się nie przeniesie, pomiędzy obcychnie pójdzie, ady by uschnęła z tęsknicy!Ogarnęła oczami drogę, zasypane domy, sady ledwie widne spodśniegów i te szarzejące nieskończone pola.Wieczór cichy i mroznyopadał coraz prędzej, gwiazd przybywało, jakby je kto rozsiewałpełną garścią, a na ziemi przygasłej wskróś śnieżnych bielizn wy-błyskiwały światełka chałup, dymy czuć było w powietrzu, ludziesnuli się po drodze, głosy jakieś leciały nisko nad śniegami.- Z tegom wyrosła i jako ten wiater nie będę się tłukła po świecie, nie!- szeptała z mocą, zwolniła nieco bo zapadała miejscami w chrupiącyśnieg aż po kolana, że trepy trzeba było wyciągać!- Tu mnie Pan Jezus dał na świat, to już tutaj do śmierci ostanę.Aby ino do zwiesny przetrzymać, to już łacniej będzie, lekciej.A niezechce Antek robić, to i tak po proszonym nie pójdę, do przędzeniasię wezmę, do tkania, do czego bądz, byle ino pazury zaczepić i bie-dzie się nie dać.prawda, dyć Weronka a tkaniem zarabia tyle, żejeszcze i ten grosz zapaśny mają.- rozważała skręcając do kar-czmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •