[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy bÄ™dzie pan osiÄ…galny, na wypadek, gdybym pana potrze-bowaÅ‚a?- Nie, bÄ™dÄ™ w różnych miejscach.Do jutra, Ruth.PodeszÅ‚a do niego.Policzki jej paÅ‚aÅ‚y, wyglÄ…daÅ‚a, jakby przedchwilÄ… przeżyÅ‚a orgazm.- PrzyniosÄ™ jutro szampana, jeÅ›li nie ma pan nic przeciwkotemu.Nie odpowiedziaÅ‚.Po prostu wyszedÅ‚ z gabinetu.SpodziewaÅ‚a siÄ™, że bÄ™dzie zdenerwowany.Ale żeby aż tak siÄ™przejąć, by w ogóle nie przywiÄ…zywać wagi do tego, co udaÅ‚o musiÄ™ osiÄ…gnąć? To jÄ… zdumiaÅ‚o.Czyżby nie odczuwaÅ‚ żadnegotriumfu, żadnej euforii? ZachowywaÅ‚ siÄ™ z caÅ‚kowitÄ… obojÄ™tnoÅ›ciÄ….Nie uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, nie podzielaÅ‚ jej entuzjazmu.WydawaÅ‚ siÄ™nawet być nim dotkniÄ™ty.Jej propozycjÄ™, by wypili szampana dlauczczenia sukcesu, skwitowaÅ‚ milczeniem.Do diabÅ‚a z nim, po-myÅ›laÅ‚a.Pewnie jest przygnÄ™biony z powodu tego poronienia.Nic nie byÅ‚o w stanie popsuć jej dobrego humoru.Natych-miast wysÅ‚aÅ‚a faks do Johannesburga, nie zwracajÄ…c uwagi naróżnicÄ™ czasu.Wasserman mógÅ‚ zawiadomić Londyn w imieniuHastingsa, ale ona sama zadzwoni do Reece'a i poinformuje go owszystkim.Jakże lepiej mogÅ‚aby przypomnieć mu o swoim udzia-le w caÅ‚ej tej sprawie? Wsunęła siÄ™ za biurko Jamesa i usiadÅ‚a najego krzeÅ›le.Jak tu wygodnie.RozmowÄ™ z Londynem przeprowa-dziÅ‚a z jego aparatu.11.- MówiÅ‚em ci, żebyÅ› nie przyjeżdżaÅ‚ - powiedziaÅ‚ Jean Pierre.- OstrzegaÅ‚em ciÄ™.Obaj stali w hallu château.Lasalle, z rÄ™kamizaciÅ›niÄ™tymi w pięści, spoglÄ…daÅ‚ na Jamesa wzrokiem peÅ‚nymnienawiÅ›ci.- Wiem - odparÅ‚ James.- Nie przyjechaÅ‚em tu, by kogokolwiekniepokoić.ChciaÅ‚em zobaczyć żonÄ™.JeÅ›li nie bÄ™dzie chciaÅ‚a siÄ™ zemnÄ… widzieć, odjadÄ™.Powiesz jej, że tu jestem?Byli podobnie zbudowani, jednak Lasalle miaÅ‚ znacznie wiÄ™cejlat.Gdyby straciÅ‚ panowanie nad sobÄ… - a na to wÅ‚aÅ›nie siÄ™ zano-siÅ‚o - James nie chciaÅ‚ go uderzyć.OdwróciÅ‚ siÄ™, pragnÄ…c uniknąćfizycznej konfrontacji.- Ma prawo wiedzieć, że tu jestem - nalegaÅ‚.- Ma prawo do spokoju z dala od ciebie.PrzysporzyÅ‚eÅ› jej tylebólu - odparÅ‚ gniewnie Lasalle.- Uważasz, że nie dosyć jÄ… zrani-Å‚eÅ›?- Nie przyjechaÅ‚em tu, by siÄ™ z tobÄ… kłócić.ByÅ‚eÅ› dla niej bar-dzo dobry i jestem ci za to wdziÄ™czny.- Kocham jÄ… - odparÅ‚ Jean Pierre.- Gdy tylko uwolni siÄ™ odciebie, mam zamiar ożenić siÄ™ z niÄ….Jamesowi pociemniaÅ‚o w oczach.OpanowaÅ‚ siÄ™ jednak i po-wiedziaÅ‚:- Po prostu powiedz jej, że tu jestem, to wszystko.Po chwili wahania Jean Pierre odwróciÅ‚ siÄ™ gwaÅ‚townie i skie-rowaÅ‚ ku drzwiom prowadzÄ…cym do dalszych pomieszczeÅ„.314Czekanie przedÅ‚użaÅ‚o siÄ™.Na Å›cianie tuż nad gÅ‚owÄ… Jamesa wi-siaÅ‚ zegar, tykajÄ…cy niczym rozÅ›wiergotany ptak.W hallu panowaÅ‚chłód.Kamienne podÅ‚ogi i skÄ…pe centralne ogrzewanie.CzyniÅ‚ teobserwacje, by zająć czymÅ› umysÅ‚, by zapanować nad pragnie-niem rzucenia siÄ™ w stronÄ™ tamtych zamkniÄ™tych drzwi.Otworzy-Å‚y siÄ™ wraz z gÅ‚oÅ›nym uderzeniem przeklÄ™tego zegara.ZerwaÅ‚ siÄ™na równe nogi.Lasalle powiedziaÅ‚:- Możesz zobaczyć Elisabeth, ale tylko przez kilka minut.Drzwi zostaw otwarte.JeÅ›li usÅ‚yszÄ™ podniesione gÅ‚osy.IdÄ…c za nim, James oparÅ‚ krótko:- Nie usÅ‚yszysz.ByÅ‚ wstrzÄ…Å›niÄ™ty jej widokiem.Elisabeth wyglÄ…daÅ‚a blado i mi-zernie.Jej uroda i blask przygasÅ‚y.SiedziaÅ‚a na sofie przy komin-ku, w którym pÅ‚onęły drwa.- Liz - powiedziaÅ‚ podchodzÄ…c bliżej.- Och, Liz, kochanie.UsiadÅ‚ przy niej i wybuchnÄ…Å‚ pÅ‚aczem.Przez wszystkie latamałżeÅ„stwa Elisabeth nigdy nie widziaÅ‚a go pÅ‚aczÄ…cego.Powie-dziaÅ‚a zniżajÄ…c gÅ‚os:- James, proszÄ™, nie rób tego.Bo ja także zacznÄ™ pÅ‚akać, aobiecaÅ‚am Jean Pierre'owi, że postaram siÄ™ zachować spokój.- Tak, oczywiÅ›cie - odparÅ‚.- Przepraszam.Nie chciaÅ‚em robićsceny ani denerwować ciÄ™.Ale proszÄ™, czy moglibyÅ›my porozma-wiać przez chwilÄ™?- Nie wiem, co moglibyÅ›my sobie powiedzieć.Nie uÅ‚ożyÅ‚o siÄ™nam tak jak trzeba i to wszystko.Problem polega na tym, że wobecnej chwili zupeÅ‚nie niczego nie czujÄ™.Jestem jakby odrÄ™twia-Å‚a.Jak ci siÄ™ udaÅ‚ weekend?- ProszÄ™ - bÅ‚agaÅ‚ - nie mów tak, Liz.Nie wiedziaÅ‚em o niczym,nie przekazano mi żadnej wiadomoÅ›ci.Nie mogÅ‚em nawet do-dzwonić siÄ™ do domu, bo ktoÅ› nie odÅ‚ożyÅ‚ sÅ‚uchawki na wideÅ‚ki.- RzeczywiÅ›cie byÅ‚o trochÄ™ zamieszania - przyznaÅ‚a.- Zapyta-Å‚am o weekend, bo wiem, jakie to dla ciebie ważne.Nie miaÅ‚amzamiaru ci dogryzać.SkÅ‚amaÅ‚am, mówiÄ…c o nadwerężeniu315 krÄ™gosÅ‚upa.I tak musiaÅ‚am pójść do kliniki i pomyÅ›laÅ‚am, żewiedzÄ…c o tym, pewnie odwoÅ‚aÅ‚byÅ› wyjazd i wróciÅ‚ do domu, apotem alarm mógÅ‚by okazać siÄ™ faÅ‚szywy.Wiem przecież, ile zna-czyÅ‚o dla ciebie to zaproszenia.WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™, zdumiony wÅ‚asnÄ… nieÅ›miaÅ‚oÅ›ciÄ…, i ujÄ…Å‚ jejdÅ‚oÅ„, sÅ‚abÄ… i bezwolnÄ….Nie oddaÅ‚a mu uÅ›cisku.- To nie możesz być ty - powiedziaÅ‚.- Ty nie patrzyÅ‚abyÅ› tak namnie i nie opowiadaÅ‚abyÅ› podobnych rzeczy.PowinnaÅ› mi byÅ‚apowiedzieć.OczywiÅ›cie, że nie pojechaÅ‚bym na ten pieprzonyweekend.- A potem, nie mogÄ…c siÄ™ powstrzymać, dodaÅ‚: - To byÅ‚otakże moje dziecko.- Wiem, jak bardzo go pragnÄ…Å‚eÅ›.Przykro mi.Nie udaÅ‚o siÄ™.WiedziaÅ‚, że siÄ™ nie udaÅ‚o.W desperacji kurczo-wo Å›ciskaÅ‚ jej dÅ‚oÅ„, choć czuÅ‚, że pragnie siÄ™ uwolnić.- To bez znaczenia.Nic nie ma znaczenia poza tym, co zaszÅ‚omiÄ™dzy nami, Liz.Nie zniosÄ™ tego.JesteÅ› dla mnie najważniejszana Å›wiecie.JeÅ›li stracÄ™ ciebie, stracÄ™ wszystko.Nie wiedziaÅ‚em,naprawdÄ™ nie wiedziaÅ‚em, że coÅ› jest nie tak.Na miÅ‚ość boskÄ…, zajakiego czÅ‚owieka ty mnie uważasz?- Nie wiem - odparÅ‚a powoli.- ChciaÅ‚abym ci wierzyć, ale niemogÄ™.Nie do koÅ„ca.Przez caÅ‚y czas myÅ›lÄ™ tylko o tym.Wiesz, żeod dnia, kiedy ciÄ™ poÅ›lubiÅ‚am, zawsze robiÅ‚am to, czego chciaÅ‚eÅ›.ZarzuciÅ‚am wiele moich ulubionych zajęć, ponieważ ciebie onenie interesowaÅ‚y.PrzestaÅ‚am nawet odwiedzać czÄ™sto moich ro-dziców, gdyż wiedziaÅ‚am, że ciebie te wizyty mÄ™czÄ….Utrzymywa-Å‚am stosunki towarzyskie z ludzmi, których nie lubiÅ‚am, gdyż bylito twoi przyjaciele i mogli być dla ciebie użyteczni.WyjechaÅ‚am ztobÄ… do Paryża, rezygnujÄ…c z mojej życiowej szansy, zlecenia odLorda Kanclerza, ponieważ na pierwszym miejscu postawiÅ‚amciebie i twojÄ… karierÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]