[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podróżne wsiadły do długiego, czarnego sa-mochodu, prawdopodobnie wynajętego, gdyż obie kobiety twierdzą, że auto paniP.jest jaskrawoczerwone.Nie znały też szofera.Sprawa wyglądała podejrzanie. Czy zauważono, kto wsiadał do samochodu?80 Pani Ponsonby i ta młoda dama. Ach! Colin z każdą chwilą stawał się bardziej napięty. Czy rozpo-znałyby młodą damę? Młoda, raczej niska i ciemnowłosa. To Julia powiedział z przekonaniem Colin. I ponoć mieszkała u pani Ponsonby od tygodnia.Colin gwałtownie drgnął. A to już niezwykle cedził słowa musi byćpomyłka. One tak nie uważają mruknął Crook. To znaczy, nie tylko ta kuchar-ka i pokojówka ją zapamiętały. Nie widzicie, dokąd to zmierza? Coś przydarzyło się tej pierwszejdziewczynie i Julia zajmuje jej miejsce. Możliwe zgodził się Crook, zamyślony. Możliwe.Sprawa nie wy-gląda dobrze to znaczy z punktu widzenia Julii. Czyli może grozić jej niebezpieczeństwo stwierdził Colin. No cóż, może nie do końca.Zlikwidowali jedną dziewczynę, chyba niespróbują po raz drugi.W końcu istnieją lekarze i przedsiębiorcy pogrzebowi,jak sam przypomniałeś mi dzisiaj rano. Ale nie widzisz, że Julia jest dla nich niebezpieczna? Wystarczy, żeotworzy usta, a już są ugotowani. Dlatego dopilnują, by nie miała okazji. Crook, przestań błaznować. Colin był tak zmartwiony, że Crook zi-gnorował obelgę. Nie macie pojęcia, gdzie może być teraz? Najmniejszego. A co z samochodem? Nie zdołacie do niego dotrzeć? Pani Ponsonby wynajęła auto z agencji, twierdząc, że będzie dużo podró-żować; na zasadach długoterminowych.Na pewno na miesiąc, razem z szoferem. A on nie kontaktuje się z firmą? Bądzże dorosły skarcił go Crook. Odkąd to wynajęci szoferzy pisząuspokajające sprawozdania? Oczywiście, że nie. Ale macie numery samochodu.To powinno pomóc. Owszem, gdybyśmy byli policją, ale pozostając jedynie byle prawnika-mi, nie mamy tyle możliwości, ile sobie wyobrażasz.Jak tylko pani P.dotrze81do tej końskiej doliny, gdzie prawdopodobnie zajmują się twoją małą, samo-chód zostanie na dłuższy czas odstawiony.I jeszcze jedno, szofera na razie nieodeślą do stolicy.Twój piątkowy telefon z pewnością nastraszył madam. A co stało się z meblami? Zabrali je ludzie od Atkinsona.Tak, z nimi także się skontaktowałem.Otrzymali zlecenie trzy dni wcześniej, ale czekali na potwierdzenie tego kon-kretnego dnia.Dostali je w piątek tuż przed zamknięciem firmy o siódmej. To by się zgadzało powiedział Colin z rozpaczą w głosie. No więc,co teraz zrobicie? Poczekamy, aż zbierzemy trochę więcej informacji.Faktycznie, nikt wtej bardzo wścibskiej okolicy nie pamięta nic o żadnym pogrzebie.Poza tym,jeśli śliczna Julia nie umarła do soboty, karawana z jej trumną nie mogła wyru-szyć z Henriques Square, ponieważ pani P.opuściła dom o dziewiątej rano. Sprawdzaliście w zakładach pogrzebowych? Daj nam szansę.Co ty myślisz, że kim jesteśmy? Blitzkriegiem Hitlera?A tak naprawdę, trzeba by było widzieć Billa, jak obchodzi zakłady pogrzebo-we z wycinkiem z gazety w ręce, przedstawia się jako ojciec zmarłej i prosi oszczegóły.Colin poczuł gwałtowny przypływ mdłości. Dowiedziałeś się czegoś? Do tej pory nikt nie przyznaje się, by miał cokolwiek wspólnego z tympogrzebem.Poza tym, masz rację, chłopcze, jest tu coś bardzo podejrzanego.Twoja młoda dama dociera do Henriques Square dopiero w piątkowy wieczór,a opuszcza dom już w sobotę, wcześnie rano.To nie daje przedsiębiorcy po-grzebowemu zbytniego pola manewru. A wiesz, gdzie przyjmowano ogłoszenie? W filii W.H.Smitha tej z Mayfair najbliżej od Henriques Square.Widzieliśmy dziewczynę, która je przyjęła i zapamiętała, gdyż tekst był wyjąt-kowo oschły żadnego córka tego a tego.żadnych szczegółów.Mówi, żeszczerze uwierzyła, że to przypadek samobójstwa, zwłaszcza że proszono onieprzysyłanie listów ani kwiatów.Notatkę przyniósł starszy mężczyzna, uzna-ła go za służącego. Kamerdyner powiedział Colin. Którego to było dnia? Pierwsze zlecenie we wtorek rano.To następna rzecz, która skłaniała ją82do przyjęcia wersji samobójstwa.Wyglądało tak, jakby rodzina nie chciałapodać wiadomości przed pogrzebem.Jeśli dziewczyna umarła w sobotę, po-chówek mógłby bez trudu odbyć się we wtorek. A więc kamerdyner był w mieście we wtorek, to znaczy wczoraj.Oczywiście do tej pory mógł już dołączyć do madam. Jest jeszcze kwestia drugiej dziewczyny odezwał się wolno Crook.Przypuśćmy, że były dwie, to co stało się z tą, która nie była Julią Ross?8.W dużym domu noszącym nazwę Beverley, a także w jego okolicy, ochoczoprzyjęto wieść o dziwnej młodej damie, za którą całkowitą odpowiedzialnośćponosiła jej opiekunka.Pani Ponsonby dobrze wiedziała, co robi, zatrudniającAlice do prac domowych.Dziewczyna niezbyt przykładała się do swych obo-wiązków, a jej maniery, typowe dla osób pochodzących z gminu, drażniły pru-deryjną Sparkes, jednak pod innymi względami okazała się bardziej przydatnaniż tuzin służących.W istocie pani Ponsonby nie znalazłaby nikogo bardziejodpowiedniego do swych celów.Posada okazała się dla Alice prawdziwą gratką.Jako najmłodszą i najmniejrozgarniętą z licznej rodziny, domownicy traktowali ją z lekceważeniem; pracynigdy nie udało jej się zachować dłużej, jako że chlebodawcy nie tolerowali jejniechlujstwa.Poza tym nie była, tak do końca, uczciwa.Gdy w Beverley ofe-rowano jej miejsce służącej do wszystkiego, z początku wzbraniała się, utrzy-mując, że boi się tego dużego, ciemnego domu. Zapewne roboty? zauważyła jej matka, której przy minimalnych do-chodach udało się wychować liczną rodzinę, a jej dom słynął w okolicy z czy-stości.Alice była odszczepieńcem, jedynym nie zadawalającym dzieckiem zcałej dziewiątki. Nie będą mnie tam dobrze traktować jęknęła Alice, która większośćczasu poświęcała próbom uniknięcia jakiegokolwiek zajęcia. Masz ochotę ponownie zaznajomić się z kijaszkiem tatusia? zagadnęłapani Reckitts, nie okazując śladu współczucia.Alice wykręcała się i pokrzykiwała, w końcu jednak poszła na górę, by spa-kować swoje rzeczy do japońskiego kosza z trawy.W całej tej sprawie pocie-szała ją tylko pewność, że nie zatrzymają jej dłużej niż tydzień.Jednak, gdy mi-nęły pierwsze trzy dni, jej nastawienie całkowicie się odmieniło.Po pierwsze,84pojawił się Ferrers.%7ładen z miejscowych młodzieńców nie miał ochoty miećcokolwiek wspólnego z Alice; okazywała nadmierną natarczywość, nawet niewahała się iść z nimi do ich domów.A potem jej ojciec sprawiał kłopoty.Cidwaj czy trzej, którzy się z nią zabawili, poczuli to na własnej skórze.Tak więcpojawienie się chłopaka z Londynu zachwyciło ją.A oprócz Ferrersa byłaJulia.Ta okazała się nieustającym zródłem ekscytacji dla ograniczonego umy-słu Alice.Zaraz pierwszej nocy próbowała rzucić się z okna, a od tamtej poryzdarzyły się następne incydenty. Uważaj, jak zwracasz się do dobrze urodzonych ostrzegła ją matka.Bogaci to bogaci, a biedni to biedni.Nie lubią, gdy wypomina im się zbziko-wanych krewnych. Ludzie na wsi oczywiście patrzyli na te sprawy inaczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]