[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Prawdopodobnie wyciągnie z niej również kilka papierów, położy je napulpicie i poprosi cię, żebyś je starannie przestudiowała.Będzie chodzić odokumenty dłużne, które twój mąż własnoręcznie podpisał.Zgodnie znimi zobowiązał się do pierwszego dnia miesiąca do spłaty wysokiejsumy.Ponieważ tego nie zrobił, do dzisiejszego wieczora przekażeszdom i majątek wraz ze służbą tym trzem szacownym panom.Co siępotem z tym stanie, możesz sobie obejrzeć na Sandgasse: zburzą go iodbudują na nowo zgodnie ze swoim życzeniem.Zakończyła swoje okrążenie wokół mężczyzn i znów stanęła przednimi.Zciągnęła czerwone usta i długo patrzyła w twarz jednemu podrugim.Również to nie pobudziło ich do żadnego ruchu.Mogłapoczekać.Spokojnie stała.W pomieszczeniu zaległa grobowa cisza.Od strony ulicy docierałyzwykłe codzienne odgłosy: stukot kół na bruku, nawoływanie czelad-ników przy mącznej wadze, piskliwe wrzaski kobiet i beztroskie okrzykidzieci.W sieni słychać było jakiś dzwięk.Prawdopodobnie niezręcznaMechthild upuściła miedziany kociołek.Chwilę potem zabrzmiałzdenerwowany głos Hedwig, która wymyślała niezdarnej służącej.Jakgdyby to był znak, Magdalena poruszyła się i stanowczo wyciągnęła doCastorpa rękę po dokumenty.- Pokażcie mi te papiery dłużne!Chciałabym się przekonać na własne oczy, czy moja kuzynka ma rację.Castorp uczynił zadość jej prośbie.Magdalena bez słowa wzięładokumenty do ręki i podeszła z nimi do okna.Nawet z tej odległościprzypuszczenia Adelaide potwierdziły się: jednoznacznie chodziło opapiery dłużne Ericka.Ciężka pieczęć świadczyła o oficjalnymcharakterze dokumentu.Magdalena sprawdziła stronice pod światło istudiowała je uważnie.Goście w milczeniu jej na to pozwolili.- I? - Adelaide podeszła do niej blisko i przez jej ramię również rzuciłaokiem na dokumenty.Były tak samo bez zarzutu jak te, które jejzaprezentowano ostatniej jesieni jako papiery dłużne Vinzenta.Nic niebyło wytarte, nic wydrapane.Tylko przy dacie była ciemna plama naostatniej cyfrze, ale to też okazało się przy bliższym przyjrzeniu sięwadą w papierze, a nie poprawką czy wytarciem.Pieczęć i podpisjednoznacznie należały do Ericka.Sposób wyciągania górnych i dolnychkresek był charakterystyczny.Magdalena opuściła kartki i wróciła do gości.Trzymała się przy tymbardzo prosto, przez co wydawała się wyższa i silniejsza, niż w istociebyła.Rude loki miała wysoko upięte, blada skóra nabrała matowegokoloru.Również szmaragdowym oczom wyraznie brakowało blasku.Mimo to mówiła mocnym głosem.%7ładne drżenie nie zdradzało, w jakpożałowania godnym nastroju musiała być.Otwarcie spojrzała w oczySchlterowi jako przywódcy tych trzech panów.- Zatem spakujemy do dzisiejszego wieczora nasze osobiste rzeczy iopuścimy dom.Możecie być pewni, że będziemy się ściśle trzymać tychumów.Skinęła głową Castorpowi i Gruberowi, podarowała Adelaideuśmiech i wyszła z kantoru.Skonsternowana Adelaide wpatrywała się w zamknięte skrzydłodrzwi, za którymi zniknęła Magdalena.Opanowana reakcja kuzynkiwydawała jej się niepojęta, nawet jeśli sama swego czasu zachowała sięnie inaczej.W życiu nie podejrzewałaby Magdaleny o tak zimną krew.Kobieta, która właśnie dowiedziała się, że jej mąż ją haniebnie oszukał, aprzy tym zostawił samiuteńką w nielubianym mieście, nie wychodzi zwysoko podniesioną głową.Powinna była oburzać się, krzyczeć,wrzeszczeć, bronić się przed wyrzuceniem i wygonić z domu tychbezczelnych wierzycieli.Adelaide szybko to pojęła i przełknęła ślinę.Wystąpienie Magdaleny mogło oznaczać tylko jedno: że była jużprzygotowana na oszustwo Ericka.Jej spojrzenie spotkało wzrokSchltera.Również przywódca tych trzech mogunckich kupcówwyglądał na skonsternowanego.- Wiecie, co należy robić.Pakowanie sięnie jest dla was nowiną.Do wieczora, szanowna pani! - Schlterenergicznie założył kapelusz, szturchnął Grubera i Castorpa i wraz z nimiwyszedł.Adelaide podeszła do regału i chwyciła dokumenty, któreprzedtem zostawił jej Griesebeck.Stała już przy drzwiach, gdy cośprzyszło jej do głowy.Szybko pospieszyła do ściany.Z hukiem zerwała z niej mapę zzaznaczonymi miejscowościami handlowymi.Gdy ciężki papierspadł na podłogę, podniosła spódnicę i obydwiema nogami zaczęła ponim skakać.Jak dzikie zwierzę rozdeptywała go, aż wreszcie mapa leżaław strzępach.Ostatni raz ją nadepnęła i wyszła zadowolona.W tymmomencie wiedziała: nigdy więcej w życiu jej noga nie postanie wjakimkolwiek kupieckim kantorze.24Obydwie izby, które przeznaczył im gospodarz Białego Wołu wSachsenhausen, okazały się zaskakująco obszerne.Nawet dwie dużeskrzynie i trzy mniejsze skrzynki, w których upchnęły swoje rzeczy, teżsię w nich zmieściły.Magdalena odetchnęła z ulgą, gdy w końcu zamknęły się drzwi za tymgadatliwym mężczyzną.Adelaide, Carlotta i ona były pierwszy raz sameod przybycia przed dobrą godziną do tej gospody na drugim brzeguMenu.Zmęczona, wytarła sobie czoło.Nerwy minionego dniaprawdopodobnie wywołały poty.Jednocześnie obawiała się chwili, gdywróci spokój i gdy uświadomi sobie, co się tak naprawdę stało.- Nie myślisz o tym poważnie - wyrwało się Adelaide.Stanęła wprzejściu pomiędzy obydwoma pomieszczeniami, z wojowniczoułożonymi na biodrach rękami i prychała.- Nie wyobrażasz sobie, że jawytrzymam tu dłużej niż jedną noc!- A gdzie chcesz się przenieść? - Magdalena podeszła do okna iwyjrzała na zewnątrz.Pokoje były przy drodze, z okiem roztaczał sięwidok na klasztor rycerzy zakonu niemieckiego.Na dworze było jeszczedostatecznie jasno.Kilka kobiet wyszło z pobliskiego kościoła.Namałym placu przed wieżą mostu zebrała się garstka czeladników, bybawić się w wolny wieczór przy brzegu studni.Kilka przechodzącychsłużących rezolutnie przymawiało się do nich i udawało, że muszą jeszczenanosić wody.Po kryjomu popatrywały przy tym na chłopaków.Jakaśkobieta, która wracała z modlitwy, głośno psioczyła: Ja cię nauczę robićdo tego hultaja piękne oczy! Nie wystarczy ci, że już cię wzięli najęzyki?".Gniewnie chwyciła dziewczynę za rękę i pociągnęła za sobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]