[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyniesiono pochodnie i wetknięto w ziemięwokół kręgu wojowników.Ramsey zaczął krzyczeć drżącym głosem coś opieniądzach i o królu Anglii, lecz jego słowa utonęły w coraz głośniejszejpieśni.Nagle śpiew zabrzmiał o wiele głośniej i urwał się.Duncan na mo-ment wstrzymał oddech.W kręgu pojawił się duch.Szkarłatna twarz ducha była pomarszczona, a jego białe oczy okrągłe ipuste.Usta dziwnie wydęte.Po obu stronach drewnianej maski wisiałykosmyki wyglądające na zrobione z końskiego włosia.Ręce i nogi prze-branego za ducha człowieka były pomalowane na biało.W dłoni trzymałgrzechotkę Tashgui.379 Tancerz potrząsnął grzechotką nad Ramseyem i krąg znów zaczął sięporuszać, śpiewając nową, żywszą pieśń.Tancerz w masce również krążyłwokół pala, konwulsyjnie się wijąc.Po każdym okrążeniu potrząsał grze-chotką nad głową Ramseya.Duncan zerknął na swoją strzelbę.Conawago, który nigdy niczego nieprzeoczył, ponownie go powstrzymał, pokazując mu, by usiadł obok Wool-forda, który przyglądał się widowisku, pykając fajeczkę.Obserwujący to z cienia za Duncanem Indianie i Szkoci nagle się ożywi-li.Cameron i ludzie Kompanii nadeszli ścieżką znad rzeki i próbowali po-dejść do lorda.Wywiązało się krótkie, lecz bezgłośne zamieszanie, po któ-rym wszyscy przybyli, poza Cameronem, zostali przywiązani do drzew, aniektórym przyłożono noże do gardeł, żeby przestali się szamotać.Taneczny krąg poruszał się jeszcze szybciej.Ramsey odzyskał niecoanimuszu i zaczął przeklinać Indian, wyzywając ich od dzikusów orazbrudnych świń i przypominając, że w jego żyłach płynie królewska krew.Jednak zaraz znów oklapł, gdy jeden z wojowników rozciął sobie nożemdłoń i przytrzymał ją nad głową Ramseya, tak że krew spłynęła po policzkuAnglika.Lord skamieniał ze strachu.Raz po raz niemo otwierał i zamykałusta.Kiedy narzucono mu na ramiona skórę węża, posikał się.Zpiew szamana stał się wprost nieznośnie donośny.W jego dłoni poja-wiła się pochodnia i Ramsey przerazliwie wrzasnął, gdy człowiek w mascepodpalił trawę.Tylko Duncan i Ramsey na to zareagowali.Ramsey wrzasnął jeszczegłośniej, a Duncan zerwał się na równe nogi.Powstrzymało go spokojne,wyczekujące spojrzenie Sarah.Zobaczył, że tancerze wrzucają do ognialiście tytoniu.Gasnący już krąg suchej trawy nie zbliżył się do Ramseyabardziej niż na dwie stopy.To był oczyszczający ogień, mający oczyścićczłowieka przywiązanego do pala.Indianie wiedzieli, że nie mogą wy-ładować swej wściekłości na angielskim lordzie.Jednak nie chcieli, bysprawca ich nieszczęścia pozostał bezkarny.Znów zabrzmiał śpiew, gdy tytoniowy dym spiralą uniósł się w niebo,tancerz w masce znowu potrząsnął kościaną grzechotką, a krąg zawirowałszybciej.Duncan, urzeczony śpiewem, dymem i rytmiczną muzyką, zatraciłpoczucie czasu.Nagle uświadomił sobie, że tancerz w masce znikł.380 Pozostali stopniowo rozszerzali krąg, aż zginęli w mroku.Ku zdziwieniuDuncana to Conawago rozciął lordowi więzy.Stary Nipmuk mówił coś ci-cho do oszołomionego Anglika, dziwnie znajomymi słowami.Po chwiliDuncan zrozumiał, że Conawago odmawia modlitwę, której kiedyś go na-uczył, odmawianą przez dzieci, które zabłądziły w lesie.Nagle pojawiła sięprzy nich inna postać, odpychając Conawago.Cameron narzucił koc naramiona drżącego Ramseya i poprowadził go do chaty, w której ludzi lordaumieszczono na noc.Gdy Duncan patrzył, jak Ramsey znika w ciemności, rzucono mu cośpod nogi.Jego plecak.- Teraz odejdz - nalegała Sarah.Już spakowała i zawiązała jego plecak.- W więziennej celi siedzi stary Szkot - przypomniał jej.- Dziś w nocy mogą cię zabić, Duncanie.- W głosie Sarah usłyszał sta-nowczą nutę, a także lęk.- Jeden z żołnierzy widział, co zrobiłeś z królew-skim dokumentem.Powiedział Cameronowi.Obóz szybko pogrążał się we śnie.Ludzi Ramseya przywiązano do słu-pów jednej z chat.Duncan odczekał prawie dwie godziny, po czym wstał zposłania i wszedł w cień, niosąc nabitą strzelbę.Przeszedł ścieżką aż dokanu nad rzeką i z powrotem, zapamiętując każdy zakręt, każdą plamęksiężycowego blasku, usiłując naśladować bezszelestny sposób poruszaniasię Indian i zwiadowców.Po powrocie przez kilka minut obserwowałuśpiony obóz, upewniając się, że Irokezi nadal są po drugiej stronie wzgó-rza, przy świetle pochodni szykując zabitych do pochówku, po czym po-szedł na tyły chaty, w której umieszczono jeńców.Była stara i w kiepskimstanie.Wcześniej postarał się tam być, kiedy wiązano jeńców, towarzyszącAleksowi, gdy ten przyszedł z bukłakiem wody.Zapamiętał, gdzie i przyktórym słupie przywiązano poszczególnych jeńców.Białym kamieniemoznaczył na zewnątrz jeden ze słupów chaty i teraz, ponownie się upewniw-szy, że nikt nie patrzy, wyjął nóż i szybko przeciął rzemienie krępujące jeń-ca.Potem wstał i wrócił ścieżką nad rzekę.Ukryty za głazem w miejscu, gdzie ścieżka wychodziła na nadrzecznąrówninę, czekał zaledwie dziesięć minut, aż usłyszał tupot.Niemal idealniewyliczył czas i wyskoczywszy zza głazu, zadał biegnącemu cios w skroń,obalając go na ziemię.381 Hawkins próbował się odczołgać, lecz zobaczył wycelowaną w jego pierśstrzelbę.- Zamordowałeś dziś starego Irokeza - warknął Duncan.- Strzeliłeś muw tył głowy.- A już myślałem, że nikt nie docenia mojej roboty - prychnął Hawkins.Zerknął na boki.Gdy próbował chwycić leżący obok kamień, Duncan od-rzucił go kopniakiem.- I tak chwilę pózniej by zginął.- Tylko że wtedy nie dostałbyś nagrody - ciągnął lodowatym tonemDuncan.- Gdyby Jamie zginął w wybuchu, nie miałbyś prawa do nagrody.Tylko że zastrzeliłeś niewłaściwego człowieka.- Zwyczajna pomyłka - warknął Hawkins.- Kto by pomyślał, że oddaswój płaszcz jakiemuś staremu capowi?Duncan odciągnął kurek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •