[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wybieramwłasną drogę.Uśmiechnął się, oczami badając jej twarz.- Czy to oznacza: tak?Puściła jego włosy i położyła mu dłonie na rękach, wciążtulących jej piersi.Uniosła się i odpięła jeden z guzików pelerynki, poczym przesunęła jego palce, by odpięły drugi guzik.- To zdecydowane tak.- Dobrze.Pelerynka została odpięta w ułamku sekundy i zsunięta z jejramion.Pokrywał Caro pocałunkami, aż ugięły się pod nią kolana.Wargi, usta, języki - wielkie nieba, dlaczego kobieta ma o tymzapomnieć tylko dlatego, że wyrzeka się małżeństwa?Przywarła do niego mocno, rękami oplotła mu szyję.Przytulał jątak mocno, że poczuła jego podniecenie przy swoim podbrzuszu.Oddech jej przyspieszył, serce poczęło bić mocno.- Zachary, nie wiem, czy mamy dość czasu.277RS- Zostało dwadzieścia minut do lunchu - od-szepnął i sięgnął dojej pleców, by rozpiąć suknię, z taką wprawą, że Caroline zabrakłotchu.- To niewiele czasu, ale zdążymy zrobić, co trzeba.Kiedy zsunął suknię z jej ramion, letni wietrzyk na gołej skórze,sprawił, że zaczęła drżeć - nie z chłodu, ale z oczekiwania.Sztywnymipalcami rozpięła guziki jego kamizelki, po czym wyciągnęła mukoszulę ze spodni.Nie przestawał jej szeptać do ucha czułych słówek,stosownych do okoliczności, takich, które chciała usłyszeć.Chociażbyła to część uwodzenia, dla niej oznaczało zwyczajną stratę energii.Pragnęła go i miała najlepszą okazję, by dać upust swojej namiętności.Ukląkł na kocu, który rzucił na ziemię i pociągnął ją do siebie.- Chcę, żebyś pokazał mi wszystko - wymruczała Caroline iwślizgnęła mu ręce pod koszulę, dotykając gołej piersi.- To nie kwestia pokazywania, a odczuwania - odparł i pochyliłsię, by pocałować jej nagie ramię.Potem zsunął usta do piersi.Wstrzymała oddech.- Już wiem, co miałeś na myśli - zdołała powiedzieć.Zachary zaśmiał się.- Nie wiesz.Jeszcze nie wiesz.- Odsunął się trochę i zsunął jejsuknię do pasa.Długą chwilę wpatrywał się w nagie piersi, po czympowoli wyciągnął rękę, by je pogładzić.Dysząc chrapliwie, Caroline oddała się pieszczocie.Wielkienieba! Zawsze uważała, że kieruje się w życiu logiką i myśleniem.Dotyczyło to wszystkich dziedzin życia poza sztuką.To uczuciejednak było nadzwyczajne i tak przejmująco podniecające, że zaczęła278RSwątpić, czy zniesie więcej.Wtedy schwycił ustami jej lewą pierś ipowiódł językiem po brodawce.- Boże! - jęknęła.Objął ją ramieniem i położył ostrożnie na kocu.Carolinewyprężyła ciało, kiedy zajął się jej prawą piersią, i wczepiła dłonie wjego włosy, by przytrzymać go blisko serca.Kiedy zaśmiał się wodpowiedzi, poczuła gorąco spływające ku miejscu między nogami.Uniósł się lekko, tylko po to, żeby zdjąć koszulę, po czympowrócił do czułego szturmu.Dotyk jego nagiej, gładkiej i aksamitnejskóry pokrywającej stalowe mięśnie wywoływał cudowne uczucie.Powiodła dłońmi wzdłuż jego kręgosłupa i zatrzymała się przy paskuspodni.- Jeszcze nie - powiedział i zrobił unik.Miał na wpół odpiętespodnie i widoczną nabrzmiałą wypukłość między udami.Zciągnął jejsuknię i halkę, a pantofelki rzucił do tyłu przez ramię.Caroline stała zupełnie naga między wiązami i różanymikrzewami.Wziął jej lewą stopę i jął pokrywać lekkimi jak piórkopocałunkami, zmierzając w górę ku wewnętrznej stronie ud.Niemogła leżeć bez ruchu - przesuwała dłonie wzdłuż bioder i piersi,podczas gdy on pomału i bezlitośnie posuwał się do góry.Rozsunął jejuda i pochylił się nad nimi.Wdarł się do środka językiem.Znówwstrzymała oddech.- Błagam, Zachary - zaczęła jęczeć, starając się, by jej głosbrzmiał cicho, ledwie jednak pamiętając dlaczego.- Nie zniosęniczego więcej.Nie mogę już dalej.279RS- Właśnie, że możesz - odparł drżącym z ekstazy głosem.Obsypał pocałunkami jej drugą nogę z tą samą doprowadzającądo szaleństwa cierpliwością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]