[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie.Stali w milczeniu, zmieszani, nie śmiejąc spojrzeć sobie w oczy.- A widzisz! Gdyby nie grzeszyli, nie byłoby tej całej konfuzji.Na drugi raz nie poślę Desireedo stołu, tylko schowam ją w kuchni.- Nie, tu chodzi o coś wa\niejszego.Musisz wypisać się z Towarzystwa i zapomnieć oidiotycznym projekcie szkoły dla słu\by.- Ale\ to czysty nonsens! Za tydzień ją otwieramy.- Kobieto, chyba widziałaś, co się stało, kiedy usiłowałaś zatrudnić jedną ze swoich, po\al sięBo\e, poczciwych dusz, w roli słu\ącej? A tu jest mowa o całej szkole! - wybuchnął.- Desiree nie jest dobrym przykładem.Tamte kobiety są z Whitechapel i nikt z naszego kręgunie powinien ich znać.- A jeśli tak się zdarzy?- Będzie udawał, \e nic nie wie, to proste.Mało która dziewczyna tak zapada w pamięć jakpanna d'Amour.Alec zatrzymał powóz przed frontem Hunterston House.- Musisz poszukać dla nich innego sponsora - wycedził, z trudem powstrzymując złość.-Nie pozwolę, abyś dłu\ej się w to anga\owała.Julia poczuła suchość w ustach.- Nie mo\esz mi tego zabronić - powiedziała twardo, pamiętając zaszczute spojrzeniakobiet z Whitechapel.Zmierzył ją gniewnym wzrokiem, a usta, które tak lubiła, zacisnęły się w twardą linię.- Jak sobie \yczysz, madame.Skoro koniecznie chcesz iść na dno, ja równie\ nie muszęzwa\ać na twoją szacowną osobę.- O co ci chodzi?- Od tej chwili będę pił, hazardował się i w ogóle robił wszystko, na co mam ochotę.- Przecie\ wykonawcy testamentu.- Nie dowiedzą się, jeśli pozostanę ostro\ny.A poza tym, choć to ju\ siwe dziadki, sami bylikiedyś młodzi.Nie obawiaj się, wiem, jak nie popsuć sobie opinii.Miał rację.Narzuciła mu swoje reguły w nadziei, \e utrzyma go z dala od dawnych pokus.śądała, aby zrezygnował z wielu rzeczy, lecz sama nie chciała zrezygnować z niczego, comusiało go dra\nić.- Dobrze, rób jak chcesz - powiedziała, zbierając fałdy sukni i wychodząc z powozu.-Tylko pamiętaj o jednym: nie \yczę sobie w moim pokoju, a tym bardziej w łó\ku, pijanicy,który wraca po nocy z podejrzanych melin.Mam nadzieję, \e dobrze się bawiłeś ostatniejnocy, ale to był nasz pierwszy i ostatni raz.Na więcej nie mam ocho ty, mój panie.Uwa\nie przebiegł wzrokiem twarz Julii, a potem ogarnął całe ciało spojrzeniem gorącym jakjego dotyk.- Zobaczymy - mruknął.Po\egnalnym gestem dotknął ronda kapelusza i zaciął konie,zostawiając \onę na pod jezdzie, zmieszaną i pełną niepokoju. 24- Odejdz od okna, kochana - poprosiła Maddie.- To nieładnie przyglądać się ludziom, którychnie znasz.Julia cię\ko opadła na szezlong w saloniku lady Birlington.Ostatni tydzień kosztował jąstanowczo zbyt wiele nerwów.Alec całkowicie wrócił do dawnych obyczajów.Znów nie dosypiała, czuwając do nocy inasłuchując, czy przyszedł.Przychodził przed świtem, wyśpiewując na cały głos pijackiepiosenki, aby wiedziała, \e łamie wszystkie reguły.Jednocześnie nie zaniedbywał \adnejokazji, aby dra\nić jej zmysły dotykiem.W powozie i w tańcu przysuwał się do niej bli\ej, ni\ nakazywały dobre obyczaje.W domu,kiedy tylko ją mijał, czuła ekscytujące muśnięcia jego dłoni.A potem znikał, jak za dotknięciem ró\d\ki czarodziejskiej, kiedy tylko po spotkaniachodstawiał ją do domu.Ale prawdziwa męka zaczynała się w nocy, gdy bezsilnie przewracałasię w łó\ku, wyobra\ając sobie Aleca w ramionach kurtyzan, szczęśliwych, \e mogądogadzać tak pięknemu mę\czyznie.Niemal codziennie pojawiali się razem w towarzystwie, gdy\ zaproszenia sypały się jak zrękawa.Tak jak przewidywała, epizod z Desiree nie miał \adnych widocznych konsekwencji.Zainteresowani czynili wszystko, aby temat swawolnej aktoreczki nie znalazł się natowarzyskiej tapecie.Kiedy zwróciła uwagę Aleca na ten fakt, burknął coś tylko pod nosem,wzruszając ramionami.I ani na jotę nie zmienił swojego postępowania.Bezmyślnie sięgnęła po powieść, le\ącą na stoliku, i zaczęła ją kartkować, czytając cobardziej wzniosłe, miłosne fragmenty.Czemu Alec nie był jak ci idealni mę\czyzni zromansów, szlachetni i gotowi paść do nóg kobiecie, którą kochają? Drgnęła, gdy w jej myśliwdarł się głos Maddie.- Na litość boską, Julio, co cię gryzie? - zapytała starsza pani z nieukrywanym niepokojem.-Wyglądasz, jakbyś cierpiała na cię\ką migrenę.Chyba nie zamierzasz spędzić reszty \ycia,gapiąc się w okno albo czytając wydumane historie? Mo\e poślę po Edmunda? Nie jest to coprawda kawaler wysokich lotów, ale przynajmniej miałabyś z kim pogadać.Przez moment Julia zapragnęła wtajemniczyć Maddie w swoje problemy, ale trzezwespojrzenie niebieskich oczu onieśmielało ją.- Przepraszam, ciociu Maddie, ale jestem po prostu bardzo zmęczona.-Zmęczona? Wyglądasz, jakbyś miała zaraz umrzeć! Powiedz mi zaraz, co wyprawia z tobąten Diabeł Hunterston?Potrzeba zwierzenia się była przemo\na.Julia wzięła głęboki oddech i wyprostowała się nasiedzeniu.- Są między nami nieporozumienia - przyznała.- Ach, tak - Maddie zbytnio nie przejęła się tą rewelacją.- W mał\eństwie to nic nowego.Wyobraz sobie, \e nie było dnia, abyśmy z Birlingtonem - niech mu ziemia lekką będzie - nieskakali sobie do oczu.- Naprawdę? I kto był górą?Maddie zachichotała, ukazując rząd sztucznych zębów.- Oczywiście ja.Miałam na niego świetny sposób  po prostu przestawałam się odzywać.Skutkowało niezawodnie.Julia uśmiechnęła się z przymusem.Słyszała, \e lord Birlington bardzo kochał swoją \onę.Teraz, kiedy lepiej poznała Maddie, zrozumiała, dlaczego.- Obawiam się, \e w przypadku Aleca na nic by się to nie zdało.- Czemu?- Nie pobraliśmy się z miłości. - Mo\liwe, ale teraz zachowujecie się jak zakochani.Najlepszy przykład: siedzisz tutaj ztragiczną miną i złamanym sercem, a twoja połówka pije na umór i hazarduje się, jakby świat miał się zawalić.Julia uniosła brwi, usiłując udawać niewinne zdziwienie.- Zdaje się, \e Edmund informuje cię o ka\dym ruchuAleca.- Edmund jest poczciwym głupkiem - odparła niespeszona Maddie.- Ale owszem, zdradziłmi coś niecoś.Julia postanowiła dać spokój subtelnościom.- Na przykład co? - zapytała z ciekawością.- Twój mał\onek raczej nie ogląda się za spódniczkami, jeśli o to ci chodzi.Ale pijestanowczo za wiele.Sporo przegrał tak\e w karty.Moim zdaniem zachowuje się jak typowyzakochany.- Jak utracjusz!- Nazwij to jak chcesz.- Starsza pani zmierzyła Julię bacznym spojrzeniem.- Naplątało siętrochę, co? Kochasz tego Diabła, ale nie chcesz, \eby o tym wiedział.- Nigdy nie mówiłam, \e go kocham - zaprzeczyła gorąco Julia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •