[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądało na to, że ledwo gra rozpoczęła się na nowo, ona jużponiosła klęskę.Sylwetka Argonauty , rysująca się na dalekim horyzoncie, przypominałaogromnego ukrytego we mgle smoka.Gerard kurczowo ściskał reling, jegonozdrza poruszały się, jak gdyby wyczuwał zapach wroga.Lucien Snow byłgdzieś tam, niedaleko.Tym razem Gerard nic wypuści go tak łatwo z rąk.Zbytdługo na niego czekał.Nadszedł czas, by admirał spłacił swoje długi.Równieżwobec córki.Załoga w milczeniu czekała na jego decyzję.Marynarze dobrze wiedzieli, żeduma królewskiej floty może w jednej chwili roznieść ich szkuner.Namajestatycznym okręcie wojennym pływało sześciuset świetnie wyszkolonychżołnierzy.Gerard miał świadomość, że jego ludzie darzą go całkowitym zaufaniem.Nawetnieśmiały Pudge gotów był spełnić każdy rozkaz.Piękna dziewczyna zawszewprawiała go w zakłopotanie, ale gdy przyszło stanąć do boju, Pudge odważniestawał w pierwszym szeregu.Tym razem Gerarda ogarnęły wątpliwości.Załoga Annemarie też w niego ślepowierzyła.Gerard zmarszczył czoło.Samotny, nieruchomy okręt na horyzoncie niewróżył niczego dobrego.- Przygotować szalupę - powiedział pewnym siebie tonem.- O świcie zawiozę imnasze żądania.Kevin i Apollo natychmiast zaprotestowali.Przekrzyczał ich Digby, którego głos,po latach wydawania komend kanonierom, dudnił głośniej od salwy armatniej.Do diabła, kapitanie, nie chcę pana obrażać, ale to największa bzdura, jaką wżyciu słyszałem.- Digby podrapał się po łysiejącej głowie.- Nie jestemgeniuszem, sir, ale z tego, co wiem, to pan jest dla tego piernika równie ważny jaknasza panienka.Co zrobimy, jak pana uwięzi? Będziemy tu siedzieć i drapać siępo tyłkach?Ma rację - poparł go Kevin.- Nie powinieneś się z nim spotykać.Patrząc na twarze marynarzy, Gerard uświadomił sobie, że Kevin nie jest jegojedynym bratem.- To moja wojna.Nie chcę was w nią wciągać.218Sir, ja pójdę - zaoferował się Apollo.-Jako pański zastępca.Digby zakląłsiarczyście.Odepchnął łokciem olbrzymiego Afrykańczyka i stanął przedGerardem.- Kapitanie, mam sześćdziesiąt pięć lat.Od dwunastego roku życia jestemkanonierem, żyję pod pokładem, a armata jest moją jedyną towarzyszką.Sir, ilejeszcze zwycięstw mnie czeka?Gerard spojrzał w przekrwione oczy żeglarza, w których znów pojawiły się iskierkimłodzieńczej brawury.Panie Digby, czy zgłasza się pan na ochotnika?Tak jest, sir.Dobrze.Spotkamy się o świcie przy szalupie.Digby uśmiechnął się, wyszczerzając połamane zęby.Kiedy załoga poklepywałakanoniera po plecach, gratulując odważnej postawy.Gerard podszedł do relingu izapatrzył się w dal, próbując otrząsnąć się ze złych przeczuć i wykrzesać w sobiechęć walki.Jego ludzie dołączali do niego w milczeniu.Nie było na ziemi takiejceny, której nie zapłaciliby dla swojego kapitana.Lucy przemierzała kajutę, umierając z niepokoju.Okręt stał na kotwicy, wszystkowokół zamarło w oczekiwaniu.Choć zasłoniła uszy, w głowie ciągle dudniło jejnieubłagane tykanie chronometru.Piasek w klepsydrze przesypywał siębezlitośnie.Przystanęła na chwilę, próbując opanować rozszalałe myśli.Zastanawiała się, czyjej matka też się tak czuła.Czy targał nią niepokój? Czy rozum zmagał się zemocjami?Lucy zdmuchnęła z czoła kosmyk włosów, opadający jej na oczy.Musi uspokoićwzburzone uczucia.Potrafi przecież myśleć logicznie.Admirał ją okłamał.Gerardteż ją okłamał.Prawda jest taka, że nie powinno jej obchodzić to, czy siępozabijają.Dlaczego zatem nie potrafiła przestać kochać ich obu? Mimo swej perfidii, admirałciągle był jej ojcem.%7ładna zdrada nie wyleczy jej ze ślepego uwielbienia.A Gerard? Na samą myśl o nim jej serce zaczynało szybciej bić.Nie chciała sobienawet wyobrażać, że mogłaby mu się stać jakaś krzywda.Wiedziała, co robić.Nie była taka bezbronna wobec mężczyzn, jak wmawiał jejojciec.Jeśli Gerard ją czegoś nauczył, to tego, że kobiety posiadają własną broń.219Skuteczniejszą niż pistolety i działa.Tą bronią jest delikatność, czułość,wybaczenie.Powstrzyma machinę, zanim stanie się coś strasznego.Poświęci się, nim któryś znich zginie.Jej miłość jest wystarczająco silna, by pokonać nienawiść Gerarda.Uspokoi go, będzie delikatna, odda mu swe ciało, by zaspokoił żądzę zemsty.Drżącymi rękoma poprawiła sukienkę i spięła włosy.Była gotowa na spotkanie zkapitanem Retribution.Ofiaruje mu swoją niewinność i miłość.Lucy niepewnym krokiem szła w kierunku kajuty, w której tymczasowo urzędowałkapitan.Bała się, ale nie żałowała, że podjęła taką decyzję.Czuła, że Gerarddoceni wartość daru, który chce mu ofiarować.Odda mu to, co manajcenniejszego, a co zamierzała oddać mężowi.Ogarnął ją rozdzierający smutek.Nie z powodu tego nieznajomego mężczyzny,ale dlatego, że nie będzie to Gerard.Nie wsunie obrączki na jej palec.Nie będąmieć dzieci o orzechowych oczach i kasztanowych włosach.Otarła z policzka łzę izmusiła się do uśmiechu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]