[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapewne więc opierały się panie w swej ocenie sprzedawanych mebli naopinii pani Joanny, która podobno skończyła historię sztuki. Nie podobno, tylko na pewno! I to z pierwszą lokatą!  starsza pani podniosła głos wobronie córki.Ta milczała.Ale dostrzegłem, że lekko przygryzła wargi, a jej usta były piękniewykrojone.Spojrzałem jej w oczy.Patrzyły teraz na mnie z wrogim spokojem i pewnościąsiebie.Wreszcie odezwała się: Niech mama nie dyskutuje z tym panem  położyła pogardliwy nacisk na słowie  tym. On nie przyszedł tu kupować, to już mama widzi.Ciekawe tylko, czy nasłała gokonkurencja, czy też to drobny szantażysta? No cóż, drogi panie, rzeczywiście dość rzadkozasięgałyśmy opinii ekspertów, na ogół opierając się na mojej wiedzy.Ale nigdy niesprzedałyśmy niepewnego mebla jako autentyku! Gdyby się pan pofatygował i spojrzał nametryczkę krzesła, które pan tak wnikliwie i trafnie ocenił, zobaczyłby pan przy słowach: krzesło romańskie maleńki znak zapytania w nawiasie.Postanowiłem wyznać antykwariuszkom prawdę: Rzeczywiście nie przyszedłem do pań kupować.Gratuluję trafności oceny  skłoniłemsię przed starszą  faktycznie trudno nazwać mnie choćby dobrze sytuowanym, a co tu mówićo bogactwie! Ale żeby szantaż?! Co więc tu pana przyniosło?  wrogość w głosie pani Złotnickiej nie ustępowała.Jużprzychylniej spojrzała na mnie jej matka.I nagle Zośka zaczęła wyrzucać z siebie słowa, jakby były pociskami wystrzelonymi wmłodszą antykwariuszkę: Pani kręciła się po Janisławicach na krótko przed kradzieżą złotego diademu z głowyMadonny w tamtejszym kościele! W wiosce jeszcze pamiętają blondynę w czerwonym audi-combi! A jeśli nie pamiętają, to sobie łatwo przypomną, bo pozostawiła tam pani wizytówkiswej firmy! Nie mów do mnie, dziecko:  blondyna.Mam imię i nazwisko  pani Joanna popatrzyłaz góry na Zosię. Roześmiałem się i wyjaśniłem dziewczynie: Nie używaj w środowisku historyków sztuki określenia  blondyna w odniesieniu dokobiety.Albowiem tak nazywały się koronki klockowe z jedwabnej nitki, która dawała imbladożółty kolor i złocisty połysk.Produkowano je w XVII wieku we Francji i Hiszpanii.Zczasem wszystkie jedwabne koronki, nawet czarne, zaczęto nazywać blondynami. Zgadza, się!  skinęła mi głową pani Joanna i jakby delikatny uśmiech przemknął przezjej piękne wargi. To stąd jesteśmy  wskazała włosy Zosi  obie blondynami.Ale wciążjeszcze czekam na odpowiedz: po co twój wuj tu przyszedł? Czyżby naprawdę posądzał mnieo tak dziwnie rozreklamowaną wizytówkami kradzież? Zresztą znam tę sprawę. Ciekawe skąd?  mruknął Jacek. A dlaczego to nie mielibyśmy mieć podejrzeń?  piskliwie wtrąciła Zosia. To przecieżniedaleko stąd, w Sopocie, złodzieje przekazywali łup swej pracodawczyni! Blondynie! zakończyła złośliwie.Ale panią Joannę trudno było wytrącić z równowagi. Pytam o powód zjawienia się tu pana.Twoje podejrzenia naprawdę mnie nie interesują,dziecko.Zosia nie wytrzymała już tego trzeciego, i to tak podkreślonego, nazwania ją dzieckiem.Wybiegła z antykwariatu trzaskając drzwiami. Przepraszam za siostrzenicę  pośpieszyłem z przeprosinami. Nie ma za co! machnęła ręką pani Złotnicka. Może bardziej należą się nam przeprosiny za tę inwigilację? A może pan jest z policji?  wtrąciła jej matka z ledwo słyszalnym drżeniem w głosie. Nie.Jestem pracownikiem Ministerstwa Kultury i Sztuki  podałem starszej panilegitymację służbową.Zajmuję się ochroną dóbr kultury.Młodsza z pań zwróciła mi legitymację nie zaglądając do niej. A co do Janisławic, to niepotrzebnie się pan trudził w tej sprawie aż tutaj.Policja jużmnie wymaglowała! A pan myślał, że tylko on wpadł na mój ślad dzięki wizytówce? Przykromi, ale w nocy, gdy włamywacze oddawali w Sopocie swój łup, byłam akurat na drugimkrańcu Polski.Nie musi pan tego sprawdzać, bo to już sprawdzono  zaśmiała się, a mnie,mimo przykrej sytuacji, w jakiej się znalazłem, bardzo się spodobał jej śmiech. Wiem też o ostatnich kradzieżach dwóch złotych koron [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •