[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tegoroczny WielkiPiątek będzie bardziej niż kiedykolwiek dniem żałoby dla świata chrześcijańskiego.- I dla islamskiego.- Tak, dla islamskiego świata również.Dopnie pan swego: chrześcijanie i muzułmanierzucą się na siebie jak wściekłe psy, podczas gdy ja będę się napawał zemstą, patrząc, jakprzepadają bezpowrotnie tak drogie Watykanowi fragmenty krzyża, który tyle zła wyrządziłw przeszłości.Ileż zbrodni popełniono w imię krzyża!- Dobrze, mam nadzieję, że będzie tak, jak pan mówi.Ludzie, których reprezentuję,nie uznają błędów.- Powtarzam panu, że nie ma mowy o żadnych błędach.Zadzwonię do pana w piątek.- Nie, hrabio, proszę tego nie robić.To nasze ostatnie spotkanie i ostatnia rozmowa.Nasze wspólne interesy dobiegły końca, sprawa jest prawie zamknięta.Za dwa dni dopnie panswego osobistego celu - zemści się pan za coś, co wydarzyło się przed ośmioma wiekami.- A pan osiągnie własny cel: rozpęta pan wojnę między dwoma religiami.- Do diabła z religiami! Ani mnie, ani moich zleceniodawców nie obchodzą religie,nam chodzi o interesy, tylko i wyłącznie o interesy.Jeśli ludzie są tak głupi, by wyrzynać sięw imię Allacha lub Boga, pal ich licho, dla nas to doskonały pretekst, by skłonić rządy dotańczenia, jak im zagramy.O to nam właśnie chodzi, tylko o to.- A więc widzimy się po raz ostatni?- Tak.Wpadłem, by się upewnić, że wszystko przebiega zgodnie z planem i że obejdzie się bez niespodzianek w ostatniej chwili.- Obejdzie się bez niespodzianek.Może pan być spokojny.- Dobrze, w takim razie spadam.- Nie zostanie pan na obiedzie?- To byłoby nierozsądne z mojej strony, pańska córeczka mogłaby nabrać podejrzeń.- Podejrzeń? Co niby mogłaby podejrzewać Catherine?- Obawiam się, że jest bystrzejsza, niż pan przypuszcza.- Ach tak? Skąd pan to niby może wiedzieć?- Z błysku jej oczu.Raymond de la Pallisiere nie odpowiedział.Wstając, by pożegnać gościa, myślał zulgą, że nie będzie już więcej miał z nim do czynienia.Było w tym człowieku cośwulgarnego, coś, co budziło w hrabim obrzydzenie.Opuścili bibliotekę i skierowali się na zamkowy dziedziniec.Zaalarmowało ich głośnetrzaśniecie.Drzwi biblioteki zamknęły się nagle, jakby ktoś dopiero co się stamtąd wymknął.Aącznik przeszył wzrokiem hrabiego, który wytrzymał jego spojrzenie.- Pewnie przeciąg.- Przeciąg? Z tego, co zauważyłem, okna w bibliotece były zamknięte.- Niech pan nie wpada w popłoch, w bibliotece oprócz nas nie było żywego ducha,tam prowadzą tylko jedne drzwi.- Cóż, pan wie lepiej, w końcu to pański zamek.Mam nadzieję.mam nadzieję, żewszystko pójdzie dobrze, w przeciwnym razie nie będzie pan miał do czynienia ze mną.Mogę pana zapewnić, że moi zleceniodawcy mają kontakty z typami, których pan wolałby nieznać.- Proszę mi nie grozić! Jak pan śmie? W moim własnym domu.- To nie grozba, hrabio, to ostrzeżenie.W czasie obiadu Raymond był roztargniony, zresztą i Catherine nie miała chybaspecjalnej ochoty na rozmowę.Dopiero pod koniec posiłku oznajmiła, że wyjeżdża.- Kiedy o tym zdecydowałaś? - chciał wiedzieć hrabia.- Przecież ci mówiłam, że nie zostanę tu długo.- Dokąd się teraz wybierasz?- Hmm, chciałabym zobaczyć Lazurowe Wybrzeże, pózniej może pojadę do Włoch.- Proszę, nie wyjeżdżaj, zostań jeszcze trochę - prosił hrabia.Catherine byłanajwyrazniej wzruszona rozpaczą, jaką okazał ojciec na wieść o jej wyjezdzie.- Przecież wiesz, że nigdy nie zamierzałam tu zostać.Całe moje życie jest w Nowym Jorku, nie mogę zostawić galerii, mama bardzo się napracowała, by wyrobić jej renomę.- Mogę ci towarzyszyć?- Towarzyszyć? Do Nowego Jorku?- Dokądkolwiek.Jestem już stary, mam tylko ciebie, a za kilka dni.no, powiedzmy,że za kilka dni przestanie istnieć to, co nadawało sens mojemu dotychczasowemu życiu.- Aco nadawało sens twojemu dotychczasowemu życiu?- Zemsta, pomszczenie krwi niewinnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •