[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Panna Watson to z pewnością wyjątkowa osoba - potwierdził, anastępnie dodał: - Pani oczywiście też.- Jest doskonałą malarką - oznajmiła Lucinda.Hermiona sięzarumieniła, z czym było jej bardzo do twarzy.- Ależ Lucy.- Przecież to prawda.56RS- Sam też lubię malować - wtrącił jowialnie Neville.- Zawszeniszczę sobie wtedy koszulę.Gregory spojrzał na niego zaskoczony.Całkiem zapomniał ojego istnieniu.- Lokaj ma potem pełne ręce roboty - ciągnął Berbrooke.- Nierozumiem, dlaczego nie robi się farb, które można łatwo sprać zbielizny! - Urwał, ale najwyrazniej tylko po to, żeby nabrać tchu.-Albo z wełny.- A czy pan lubi malować? - spytała Gregory'ego Lucinda.- Nie mam talentu - przyznał.- Za to mój brat jest uznanymartystą.Dwa z jego obrazów wiszą w National Gallery.- Ależ to wspaniałe! - wykrzyknęła.- Słyszałaś, Hermiono?Musisz poprosić pana Bridgertona, żeby cię przedstawił bratu.- Nie chciałabym sprawiać kłopotu - odparła skromnie pannaWatson.- Nie będzie z tym żadnego kłopotu, wręcz przeciwnie.-Gregory uśmiechnął się przy tych słowach.- Benedict uwielbiagawędzić o sztuce.Rzadko jednak mogę za nim nadążyć w takiejrozmowie.- A wiesz - Lucy poklepała Hermionę po ramieniu - że maszdużo wspólnego z panem Bridgertonem?Nawet Gregory'emu wydało się to zbyt śmiałe.Nie odzywał sięprzezornie.- Aksamit! - oznajmił nagle Neville.Trzy twarze zwróciły się kuniemu.57RS- Przepraszam.co? - wyszeptała Lucinda.- Najgorzej jest z aksamitem! - Neville gwałtownie pokręciłgłową.- To znaczy, trudno oczyścić go z plam.Gregory widział tylko kark panny Abernathy, lecz mógł sobiedoskonale wyobrazić, jak zamrugała z zaskoczenia, pytając:- Maluje pan w aksamitnym ubraniu?- Jeśli jest zimno.- Doprawdy.nadzwyczajne.Neville się rozpromienił.- Myśli pani? Zawsze chciałem być nadzwyczajny!- No i jest pan - zapewniła go, zdaniem Gregory'ego całkiemszczerze.- Z pewnością!Neville był wprost zachwycony.- Nadzwyczajny, a to dobre! Nadzwyczajny! - Znów sięuśmiechnął, powtarzając, jakby dla wprawy:- Nad-zwy-czaj-ny!Wszyscy czworo szli potem ku miasteczku w przyjacielskimmilczeniu.Gregory przerywał je niekiedy, uparcie próbując wciągnąćdo rozmowy pannę Watson.Czasami mu się to udawało, lecz częściejzdanie kończyła za nią Lucinda.Neville zaś gadał i gadał bez przerwy,głównie do siebie o swej niespodziewanie odkrytej nadzwyczajności.Wreszcie dojrzeli znane im dobrze domy miasteczka.Nevilleoznajmił, że jest głodny, Gregory zaprosił więc wszystkich dogospodyPod Białym Jeleniem, gdzie podawano proste, ale smakowitejedzenie.58RS- Moglibyśmy urządzić piknik - powiedziała Lucinda.- Czyż niebyłoby to wspaniałe?- Zwietny pomysł! - wykrzyknął Neville, spoglądając na nią zzachwytem.Gregory był nieco zaskoczony jego ferworem, leczLucinda udawała, że go nie zauważa.- Co pani o tym myśli, panno Watson? - spytał Hermionę.Tajednak wydawała się całkowicie pogrążona w myślach, mimo żewzrok miała wbity w malowidło na ścianie.- Panno Watson.- powtórzył i wreszcie drgnęła.- Nieinteresuje pani piknik?- Och, jak najbardziej - odparła i znów wpatrzyła się wprzestrzeń.Jej idealnie wykrojone wargi się rozchyliły i usta nabrałytęsknego wyrazu.Gregory zdołał jakoś ukryć rozczarowanie i zajął sięprzygotowaniami do pikniku.Oberżysta, który dobrze znał jegorodzinę, dał im dwa czyste obrusy i obiecał koszyk z żywnością.- Zwietnie pan sobie radzi - pochwaliła go Lucinda.- Nieuważasz, Hermiono?- Ach tak, oczywiście.- Mam nadzieję, że będzie ciasto - rozmarzył się Neville,otwierając drzwi przed paniami.- Mógłbym na okrągło jeść ciasto!Gregory ujął Hermionę pod ramię, nim zdążyła się uchylić.- Prosiłem o rozmaity prowiant - oznajmił.- Mam nadzieję, żecoś przypadnie pani do gustu.59RSSpojrzała na niego i znów poczuł, że mógłby zatonąć w jejoczach.Pomyślał, że ona powinna czuć to samo.Przecież musiała!Jakże mogło być inaczej, skoro pod nim niemal ugięły się nogi?- Z pewnością - odparła.- Lubi pani ciasto?- Lubię - przyznała.- Bardzo mnie to cieszy.Pan Gladdish obiecał nam placek zagrestem.Jego żona słynie z niego w całej okolicy.- Placek? - ożywił się Neville.- Mówiłeś coś o placku,Bridgerton?- Chyba tak - odpowiedziała Lucinda.Neville aż jęknął zzachwytu.- A czy pani lubi ciasto?- Jakie, panie Berbrooke? - spytała Lucinda tonem lekkoprzygnębionym.- Och, każde! Z owocami.Albo z mięsem.- Hm.- Odchrząknęła i spojrzała przed siebie, jakby domy idrzewa mogły jej podsunąć odpowiedz.-Ja.ee.chyba lubię.różneciasta.W tejże chwili Gregory zyskał pewność, że Neville się zakochał.Biedna panna Lucinda.Skierowali się ku łące, gdzie Gregory rozłożył obrusy.Lucinda zwłaściwą sobie bystrością usiadła na nich pierwsza, a potem zachęciłagestem Berbrooke'a do zajęcia miejsca obok niej, tak by Gregory orazHermiona mogli znalezć się razem na drugim.60RS%7łeby mógł zdobyć serce jej przyjaciółki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]