[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Istnieje tylko jedno rozwiąza-nie.chyba że wolisz, bym sobie poszedł albo przez całą noc czytał z tobąwiersze.- Co takiego? - Ashe po prostu się z nią droczył.Mężczyzna noszący obcisłe spodnie nie był w stanie udawać, że nie jestpodniecony.- Będziesz musiała mnie uwieść - oznajmił.- Uwieść cię? - Głos Bel zabrzmiał nienaturalnie.- Tak, uwieść.Najlepiej na tej niedzwiedziej skórze.Takie urozmaiceniez pewnością pomoże rozpalić moje wygasłe pragnienia.- Oparł się o słupekłóżka, czekając na odpowiedz.Wygasłe pragnienia, dobre sobie! To była jakaś gra.W pierwszym odru-chu Bel chciała wydukać, że nie ma pojęcia o uwodzeniu.Pewnie tego właśnieSR się po niej spodziewał.Stał przed nią, elegancki, pewny siebie i.podniecony,widziała to.Zapragnęła się z nim kochać i była gotowa zrobić wszystko, żebygo zadowolić.- Dobrze, ale musisz obiecać, że będziesz mi posłuszny - powiedziaławyzywającym tonem.Ashe bez słowa pokiwał głową.Puls na jego szyi stał się wyrazniejszy,oczy mu pociemniały.Bel rozpięła dwa górne guziki swojej nocnej koszuli, odsłaniając niecopiersi.Jeśli Ashe sobie wyobrażał, że będzie się do niego łasić jak kot złaknio-ny pieszczot, to grubo się mylił.- Zciągnij koszulę - rozkazała.Zrobił, co mu kazała, odsłaniając wspaniałą muskulaturę klatki piersio-wej.Bel, stojąc bez ruchu, patrzyła na mocne barki, wyrazne pasma mięśni nażebrach, sprężysty zarost biegnący aż do pępka- Teraz reszta ubrania.- Starała się utrzymać obojętny ton.Przez całyczas patrzyli sobie w oczy, żadne z nich ani na moment nie spuściło wzroku.Bel powoli rozpięła następny guzik koszuli.Miała wrażenie, że jej piersi zrobi-ły się nagle dziwnie ciężkie, a całe ciało wypełniło ciepłem łagodnie promie-niującym z dołu brzucha.- Połóż się.- Wskazała na niedzwiedzią skórę na podłodze.Mam gouwieść? Jakby tego potrzebował! Nie wierzę, że można być jeszcze bardziejpodnieconym.Ashe wyciągnął się na gęstym białym filtrze; wyglądał jak piękny barba-rzyńca w swej bezwstydnej nagości.Przeciągnął się zmysłowo, poruszającprzy tym leniwie biodrami.- Wzbudziłam już twoje.zainteresowanie? - spytała Bel lekko przytłu-mionym głosem.SR - Mmm.Bardzo tu wygodnie, chyba się prześpię.- Patrzył na nią wzro-kiem drapieżnika; spojrzenie całkowicie zaprzeczało jego słowom.Bel stanęła u jego stóp i przyglądając mu się spod na wpół opuszczonychpowiek, przesunęła końcem języka po dolnej wardze.Następnie przemieściłasię tak, że jej stopy znalazły się po obu stronach jego kolan i zaczęła rozpinaćresztę guzików swojej koszuli.Robiła to bardzo powoli, z trudem opanowującniecierpliwość.Zsuwając koszulę z jednego ramienia, zobaczyła, jak Ashe za-ciska palce na niedzwiedzim futrze.Bez pośpiechu wyswobodziła drugie ra-mię, gdy koszula spłynęła na ziemię, Ashe uniósł się na łokciach.- Nie, milordzie.Przykro mi, jeśli się nudzisz, ale nalegam, żebyś się po-łożył.Spróbuj zasnąć, jeśli chcesz.Wydając z siebie gardłowy jęk, położył się z powrotem na plecach, a Belzrobiła jeszcze jeden krok naprzód i uklękła, dotykając kolanami jego bioder.Ogarnęło ją poczucie niewiarygodnej mocy, miała wrażenie, że dosiada koniapełnej krwi, ale panuje nad nim nie siłą czy zręcznością, lecz tylko dlatego, żeto on z własnej woli jej się poddaje.Ujęła w dłoń jego nabrzmiałą męskość i przybrała odpowiednią pozycję.Czując, jak przyjmuje go w swe gorące, wilgotne wnętrze, jęknął, wyciągającdo niej ręce, a wtedy Bel chwyciła go za nadgarstki i przycisnęła je do ziemi poobu stronach jego głowy.- Nie śpisz jeszcze? - spytała szeptem, z ustami tuż przy jego ustach.Stwardniałe brodawki jej piersi muskały mu tors.- Kochajmy się, jedz, moja amazonko - poprosił chrapliwie, unosząc kuniej biodra.To, co nastąpiło potem, działo się jakby w gorącej, pulsującejmgle, nasyconej zapachem cielesnej bliskości.W pewnym momencie ich role się odwróciły.Ashe przytulił ją do siebie iprzeturlał się na bok, potem, wykorzystując jej zaskoczenie, znalazł się nadSR nią, przyciskał ją swym ciałem, leżał na niej, obejmując ją swymi muskular-nymi nogami, i przytrzymywał jej ręce nad głową.Nie od razu poddała się jegodominacji, próbowała się wyswobodzić, ale zamknął jej usta pocałunkiem ijeszcze mocniej przywarł do niej.Ich miłosne pragnienia zdawały się nie miećkońca, siła doznań zwiększała się z każdym drgnieniem ich ciał, namiętnośćogarniała ich całych, aż zatracili się oboje w rozkoszy.Wszystko wokół zawi-rowało i poczuli, jak ogarnia ich niewysłowiona czułość.I błogość.Jakiś czas pózniej Bel zdała sobie sprawę, że Ashe odsuwa się od niej iwstaje.Wrócił prawie natychmiast, niosąc poduszki i kołdrę.- Podoba mi się na tej skórze.Proszę, będzie nam wygodniej, a łóżko po-zostanie w nieskazitelnym stanie.Bel poczekała, aż ułoży poduszki, po czym znów się do niego przytuliła.Pod plecami miała miękkie, ciepłe futro Horacego, a obok gorące, gładkie ciałoAshe'a.- Przyjemnie - wymruczała z rozmarzeniem.Tak musi być w niebie.- Słodko - potwierdził Ashe.Inne kobiety tak samo się do niego przytula-ły, ale z żadną z nich nie było mu aż tak dobrze.- Bel, kochanie, będę musiałcię opuścić na kilka dni - powiedział z żalem.- Opuścić? Dlaczego? - Bel zawstydziła się, usłyszawszy nutę pretensji wswoim głosie.- Przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.Długo cięnie będzie?- Jakieś dziesięć dni.- Pogładził ją po policzku.Natychmiast przechyliłagłowę, jakby dopominała się przedłużenia pieszczoty.Była taka miła, kiedy niedawała się ponosić emocjom.Nawet jej zazdrość miała uprzejmą formę.Ashepamiętał kochanki, które robiły mu wściekłe awantury z bardziej błahych po-wodów.- Jadę do domu.Powinienem był pojechać od razu, ale jakoś.- Jakmiał jej to wytłumaczyć?SR - To, czego doświadczyłeś za granicą, było zbyt świeże? - podsunęła.- Właśnie.- Rozumiała to, czego czasami sam nie potrafił wyrazić.Ująłjej dłoń, ucałował, a potem przyłożył sobie do policzka.- Gdybym dłużejzwlekał, zaczęliby się martwić, i podejrzewać, że coś przed nimi ukrywam.- Będziesz też mógł przygotować to przyjęcie, które masz wydać - przy-pomniała mu Bel.- Nie miałem takiego zamiaru, ale gdybyś zgodziła się przyjechać, mógł-bym zmienić zdanie.Propozycja wprawiła Bel w zakłopotanie, z którym było jej bardzo dotwarzy.- Chyba byłoby mi ciężko być tak blisko ciebie i przez cały czas zacho-wywać się nienagannie.- A kto mówi o nienagannym zachowaniu? Przecież takie przyjęcia wy-daje się właśnie po to, żeby móc się zachowywać nagannie.Zachowując pozo-ry, oczywiście.- Zaskoczyłeś mnie.Chyba jestem hipokrytką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl