[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasem zdarzało się, że się zupełnie przy niej rozklejali i płakaliniczym małe dzie ci.Byli też tacy, którzy wydzwaniali do niej całymi miesiącami, łudząc się, że jednak coś się zmieni i Agnese zechcechoć spotkać się z nimi.Na całe szczęście tylko nieliczne osoby miały numer telefonu: babcia, ciotka Aurora i ciotkaClau dia, i oczy wiście Lo ren zo, który zażądał go od razu, kie dy tylko prze pro wa dził się do Me dio la nu. O czym myślisz?Głos Pa ola spro wa dził ją na zie mię z ja kie goś in ne go wy mia ru, w którym le wito wała od dłuższe go cza su. O niczym.Niedługo będę się zbie rać.Mam zajęcia o dzie wiątej.Chłopak objął ją silniej i zmusił do odwrócenia sięw jego stronę, a gdy zobaczył jej twarz, jeszcze zaspaną,zatopioną w poduszce, uległ impulsowi i pocałował ją delikatnie w czoło.To było coś, czego Agnese nie znosiła.Mężczy zna całujący w czoło - to bez wątpie nia najmniej ero tycz ny gest, jaki tylko można so bie wy obra zić.Nie pierwszy raz była z nim w łóżku.Z biegiem miesięcy Paolo zaczął okazywać jej coraz więcej czułości,a onacza sem na wet wie rzyła w jego szcze rość.Przy najm niej w jego do bre in ten cje.Spotykała się z nim głównie z lenistwa, uważając cały czas, aby nie uchylić drzwi do głębszych pokładów uczuć.Widywali się tylko w piątkowe i sobotnie wieczory, szlido jakiegoś lokalu w centrum, niedaleko od jego domu,i upijalisię tak bar dzo, że gdy kończy li w łóżku, obo je myśleli je dy nie o tym, żeby się nie ośmie szyć.Pa olo zszedł po dra bin ce drew nia nej an tre so li, spoglądając na nią wzro kiem tak czułym, ja kie go nig dy wcześniej niewidziała. Ubierz się spo kojnie, zro bię kawę, przy najm niej zje my ra zem śnia da nie.Przez ułamek sekundy Agnese zaskoczyła samą siebie, myśląc, że może ten chłopak zasługiwał na więcej uwagi, niżona mu poświęcała.Może po win na choć spróbować dać się po nieść emo cjom i pożąda niu&Podniosła się i zaczęła zbierać swoje ubrania porozrzucane wokół materaca.Właśnie gdy szukała bielizny,najtrudniejszego do znalezienia elementu garderoby, przed jej oczami ukazało się otwarte opakowanie prezerwatyw.Koloru srebrnego, a nie pomarańczowego, jak te, których zwykle używali.Jej matematyczny umysł potrzebował kilkusekund, aby połączyć ten kawałek zużytego plastiku z jakimś innym stosunkiem, z inną dziewczyną, która w oczywistysposób nie mogła być nią.Może to była jakaś czwartkowa narzeczona, przecież ona i Paolo spotykali się tylko w piątki. Chy ba nie mam cu kru, a wy da je mi się, że nie pijesz gorz kiej, praw da? Do szedł ją py tający głos z dołu.Agne se nic nie od po wie działa.Nie wie działa, czy zro bić scenę, czy to zigno ro wać.W gruncie rzeczy nie mogła rościć sobie względem niego żadnych praw.%7ładne z nich nigdy niczego nieobiecywało.To był związek bez zobowiązań i obojgu to pasowało.A przynajmniej miało pasować.Jednak odkrycie,ja kie go do ko nała, spra wiło, że coś ukłuło ją w ser cu.Oczywiście to uczucie nie miało żadnego związkuz Paolem.Chodziło o starą ranę, jeszcze z dzieciństwa.Problemutego Agne se wciąż nie zdołała roz wiązać.Pozbierała resztę ubrań i włożyła je, jeszcze nim zeszłaz antresoli.Paolo chyba wyczuł, że w jej ruchach było coś nietak, bo gdy zo ba czył ją ubraną i go tową do wyjścia, spojrzał py tająco. Je steś aż tak spóznio na? Nie.Ale będzie lepiej, jeśli już pójdę powiedziała Agnese, nie starając się ani trochę kontrolować swoichemo cji.Wręczyła mu otwar te opa ko wa nie pre zer wa tyw jako nie zbity dowód na to, co właśnie od kryła.Twarz chłopa ka na gle wy krzy wiła się w pełnym zmie sza nia gry ma sie. To nie tak, jak myślisz.Agne se spojrzała na nie go i zaczęła się śmiać. Ach nie, a jak? Bo widzisz, to& już tam leży przy najm niej od trzech mie sięcy, jesz cze za nim zaczęliśmy się spo ty kać& Może jesz cze mi po wiesz, że użyczyłeś miesz ka nia na noc ko le dze. Nie, przy sięgam, mu siało się za wie ru szyć pod ma te ra cem& To, że nie sprzątałeś mieszkania od ponad trzech miesięcy, jest chyba nawet gorsze niż to, że spotykałeś sięjed no cześnie z inną!Agnese zaczęła zbierać resztę swoich rzeczy do torby wypełnionej książkami, jednocześnie rozglądając sięzaso czew ka mi.Dzień od początku jawił się w roz my tych kształtach i nie byłoby do brze, gdy by trwało to jesz cze dłużej.Chłopak nie odstępował jej na krok. Przy sięgam, że to leżało już tam wcześniej. Skar bie, proszę cię, prze stań, to jest żałosne. Jestem po prostu szczery, zależy mi na naszym związku& Nie możemy tak tego zakończyć, to nie fair.Jesteśmytaką zgraną parą. Nie wte dy, gdy je steśmy na tyle trzezwi, żeby po pa trzeć so bie w oczy.Agnese pogodziła się z faktem, że jej soczewki zapadły się pod ziemię.Właściwie to nawet cieszyła się, że nie widzitwa rzy Pa ola zbyt wyraznie, zważyw szy na to, że był to za pew ne ich ostat ni raz. Cześć.%7łyczę ci miłego dnia po wie działa, na wet na nie go nie spoglądając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]