[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Właśnie, panno Lister zgodził się z uśmiechem.Najwyrazniej nie ma oporów przed mówieniem prawdy, pomyślała Alice.Może dlatego, że jest kompletnie pozbawiony wstydu. Sądziłam, że chodziło panu o spłacenie długów moimi pieniędzmi, anie o zaciąganie nowych. Niekoniecznie.Sztuka polega na tym, żeby umiejętnie zarządzaćdługiem.Zawsze żyłem na kredyt, panno Lister.Osiemdziesiąt tysięcy funtównie wystarczy, aby pospłacać moje długi.Tego się nie spodziewała.Jeśli on zdoła dotrzymać warunków testamentui będzie musiała go poślubić, czeka ją życie na kredyt.Nie zaznała tego nawetwtedy, gdy utrzymywała się jedynie z nędznej pensji służącej, i taka sytuacjazupełnie jej nie pociągała.Rozrzutny, ekstrawagancki styl życia arystokracjinie imponował jej, przeciwnie uważała, że jest pożałowania godny.Westchnęła, splatając dłonie w rękawiczkach we wnętrzu futrzanejmufki.Promienie słońca przedzierały się przez powłokę chmur, śnieg niepadał, ale powietrze było ostre, przenikliwe.Karykiel skręcił w główną ulicę,prowadzącą przez środek Fortune's Folly, i toczył się powoli w kierunkucentralnego placu.Droga była omieciona ze śniegu, na głównym placu skręcili144RSw Fortune Row, miniaturową wersję londyńskiego Rotten Row.Alice i Lizzieczęsto dowcipkowały na temat manii wielkości sir Montague'a Fortune'a, którapopchnęła go do stworzenia miniaturowego parku i okrążającej go alei.Dzisiajmusiała przyznać, że to miejsce wygląda pięknie, ośnieżone i lśniące wpromieniach: słońca, jakby ktoś rozsypał tysiące maleńkich kryształków.Oprócz nich i samotnego jezdzca, galopującego na czarnym ogierze w oddalipomiędzy hotelem Granby" a rzeką, nikt więcej nie odważył się naprzejażdżkę. Dobrze było wyjść z domu odezwała się Alice, wystawiając twarz dosłońca. Czy pani jezdzi konno? Owszem, ale nie trzymam się w siodle bardzo pewnie i z wdziękiem.Mój styl jazdy z pewnością nie zyskałby uznania w eleganckim towarzystwie.Nauczyłam się jezdzić konno na farmie, co wszystko wyjaśnia. Nie trzyma pani teraz koni? Może w stajniach brata? Wynajmuję u pana Havena, kiedy są mi potrzebne.Dość rzadko, bozdecydowanie wolę spacery nad rzeką.Kolejny powód, by wytykać mi, że niezachowuję się jak na prawdziwą damę przystało. Potrząsnęła głową. Chybamam zbyt żywe usposobienie, aby zachowywać się jak dobrze urodzone damy.Jedyna korzyść z bycia służącą była taka, że nikogo nie obchodziło, co robię.Teraz czuję się do znudzenia skrępowana tymi wszystkimi zasadami iograniczeniami. Wyobrażam sobie, że musi to być dla pani uciążliwe.Od początku nierobiła pani na mnie wrażenia kobiety zdolnej siedzieć nieruchomo przez kilkagodzin przed kominkiem, haftując lub szyjąc tylko dlatego, że tak wypada. Zawsze chwalono mnie za staranność i dokładność, ale przyznaję, żeszycie i haftowanie nuży mnie po krótkim czasie. Zmarszczyła czoło,145RSponieważ temat ich rozmowy przypomniał jej Lydię i poprzedni wieczór, gdysiedziały razem, wyszywając kaftaniki dla dziecka, które miało przyjść naświat. Czy mogę o coś spytać, lordzie Vickery? Oczywiście, panno Lister.Zacisnęła skryte mufką dłonie.Nie rozumiała, dlaczego tak siędenerwuje, Czy Tom Fortune uciekł z więzienia?Miles spojrzał ze zdziwieniem na Alice.Nie takiego pytania sięspodziewał.Uśmiech znikł, patrzył na nią przenikliwie, niemal groznie, porozbawieniu i odprężeniu nie pozostało śladu.Zciągnął cugle, a gdy koniezwolniły do stępa, zapytał: Dlaczego pani pyta? Czy nie mógłby mi pan najpierw udzielić odpowiedzi? Dobrze zgodził się z lekkim skinieniem głowy. Tom Fortunerzeczywiście uciekł. Czy Lydii grozi niebezpieczeństwo? Możliwe odparł, uważnie wpatrując się w twarz Alice. Wszystkimwam może grozić.Co panią skłoniło do zadania tego pytania? Któregoś dnia zapytał mnie pan o Lydię odparła. Sądziłam, że tokurtuazyjne pytanie, ale potem Lizzie powiedziała mi, że lord Waterhousewypytywał, czy Lydia otrzymywała listy, i zastanowiło mnie, dlaczego chciałto wiedzieć. Alice podniosła wzrok na Milesa, ale jego twarz byłanieprzenikniona.Powóz toczył się coraz wolniej pod ośnieżonymi gałęziamidrzew. A wczoraj wieczorem Lydia zapytała mnie. Urwała, zdając sobiesprawę, że omal nie zawiodła zaufania przyjaciółki, zdradzając temat ichrozmowy. O co?146RS Och, nic takiego. Zrobiła niezadowoloną minę.Nie umiała kłamać iteraz nie przychodziła jej do głowy żadna zręczna wymówka.Zresztą byłaprzekonana, że cokolwiek wymyśli, Miles w to nie uwierzy.Był zbytspostrzegawczy. Proszę nie tracić czasu na wymyślanie odpowiedzi, panno Lister.Potrafię wyczuć, czy mówi pani prawdę. Od kiedy to stał się pan takim ekspertem w rozpoznawaniu, czy ktośmówi prawdę? rzuciła ze złością. Od czasu, gdy zalecając się do pani, zostałem zobligowany domówienia prawdy odparł z przekąsem. Zatem? Spytała mnie, kogo podejrzewałabym o zamordowanie sir WilliamaCrosby'ego i Warrena Sampsona, gdyby założyć, że nie dokonał tego TomFortune powiedziała, kapitulując. Jestem pewna, że tak tylko spekulowała.Wciąż kocha Toma, więc nic dziwnego, że chciałaby widzieć go niewinnym. Być może.A może Tom Fortune zdołał skontaktować się z panną Cole,przekonał ją, że jest niewinny, i poprosił o pomoc.Czy tak właśnie było, pannoLister? Nic mi o tym nie wiadomo zapewniła i się zaczerwieniła.Zła nasiebie, pomyślała, że wygląda to tak, jakby coś kręciła. Niczego takiego minie wyznała. Rozumiem.Z tonu głosu Milesa nie mogła odgadnąć, czy jej uwierzył. Panna Cole nie otrzymała listu? W każdym razie ja o tym nie wiem. Alice nachmurzyła się.Spytałam pana o Toma, bo obawiałam się, czy Lydii nic nie grozi.Teraz, kiedymnie pan tak wypytuje, żałuję.147RS Dobrze będzie, jeśli poobserwuje pani pannę Cole i da mi znać, gdybycoś wydało się pani podejrzane. Nie zamierzam szpiegować Lydii! Alice podniosła głos.Byławściekła na siebie, że wzbudziła podejrzenia w Milesie, i wiele by dała, żebyto cofnąć. Próbuje pan się mną posłużyć.Wykorzystać po raz kolejny dodała z goryczą. Nic mnie nie nauczy rozumu.Mnie chodziło o Lydię, apanu wyłącznie o schwytanie Toma Fortune'a, chociaż twierdzi pan, że o naszebezpieczeństwo.Lydia miała rację! Czyli to nie wszystko, co pani powiedziała stwierdził Miles. Byłemtego pewien. Rzeczywiście nie wszystko! przyznała rozdrażniona, że przyłapał jąnatychmiast, kiedy pierwszy raz skłamała. Według niej władze powinnybardziej skrupulatnie poszukać sprawcy, a z równym powodzeniem mógłbynim być pan, bo jest wystarczająco bezlitosny i sprawny, żeby zamordować!Miles zaklął pod nosem.Zciągnął gwałtownie cugle, zatrzymując powóz,konie zatańczyły w miejscu.Alice instynktownie odsunęła się w kąt siedzenia,boleśnie urażając się w plecy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]