[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem zaś pomyślała, że powinnapowiedzieć coś więcej, dodała więc: Miałeś przyjemną podróż, mamnadzieję?Odwrócił się do niej. Jak najbardziej!Z trudem przełknęła ślinę.Starała się nie zwracać uwagi na to, jak bardzojest przystojny.W Londynie dosłownie zapierał jej dech, ale tu, w Szkocji, wydawał sięjakiś inny.Nieujarzmiony, żywiołowy.I jeszcze bardziej niebezpieczny niż zwykle.254RS Czy w Londynie coś się wydarzyło? spytała w nadziei, że jego wizytama jakiś konkretny powód.Gdyby odpowiedział przecząco, znaczyłoby to, że przyjechał wyłączniedla niej, a taka perspektywa trwożyła ją nie na żarty. Nie stało się nic złego odparł choć istotnie przywożę nowiny.Przechyliła głowę, czekając na wyjaśnienie. Twój brat się zaręczył. Colin? spytała ze zdumieniem.Ten z jej braci trwał tak niezłomnie w kawalerskim stanie, że niezaszokowałaby jej bardziej wieść, iż szczęśliwym oblubieńcem jest prawie odziesięć lat młodszy od niego Gregory.Michael skinął głową. Z Penelopą Featherington dodał. Z Pene.Cóż za niespodzianka! A raczej prawdziwy cud.Uważam, żeidealnie do siebie pasują uradowała się Francesca.Michael zrobił krok w jej stronę; ręce miał założone do tyłu. Pomyślałem, że chciałabyś się o tym dowiedzieć.I nie przyszło mu do głowy, że można jej donieść o tym listownie? Bardzo dziękuję powiedziała. I doceniam twoją troskliwość.Już oddawna nie było wesela w naszej rodzinie.Chyba od.Omal nie powiedziała: od mojego ślubu! Oboje byli tego świadomi.Nagłe milczenie wkradło się do salonu i zaciążyło im jak niepożądanygość.Po chwili Francesca przerwała je, mówiąc: Cóż.od bardzo dawna.Mama musi być zachwycona. Jak najbardziej potwierdził Michael. A przynajmniej tak zapewniałmnie twój brat.Nie miałem okazji porozmawiać z nią osobiście.255RSFrancesca odkaszlnęła i usiłowała zachować się swobodnie w sytuacjipełnej napięcia.Poruszyła lekko ręką i spytała: Zabawisz dłużej w Kilmartin? Jeszcze nie wiem odparł i znów przybliżył się o krok. To zależy.Przełknęła ślinę. Od czego?Dzieląca ich przestrzeń zmniejszyła się nagle o połowę. Od ciebie rzekł cicho.Francesca wiedziała, co miał na myśli, a przynajmniej wydawało się jej,że wie.Nie zamierzała jednak wspominać o tym, co zaszło między nimi wLondynie.Cofnęła się więc o krok, starając się, by nie wyglądało to naucieczkę w popłochu, i udała, że opacznie pojęła słowa Michaela. Nie bądz niemądry rzuciła lekko. Kilmartin należy do ciebie.Możesz tu przyjeżdżać i odjeżdżać, kiedy tylko zechcesz.Ja nie mam na tożadnego wpływu.Na ustach Michaela pojawił się krzywy uśmiech. Naprawdę tak myślisz? szepnął.Ona zaś zdała sobie sprawę, że przestrzeń między nimi po raz wtóryzmniejszyła się o połowę. Każę przygotować pokój dla ciebie oświadczyła pospiesznie. Któryci najbardziej odpowiada? Wszystko mi jedno. W takim razie zajmiesz sypialnię pana domu mówiła gorączkowo,zdając sobie sprawę ze swej nerwowej paplaniny. To ci się słusznie należy!A ja przeniosę się do któregoś z dalszych pokoi.Najlepiej w innym skrzydle szepnęła na koniec.Zrobił jeszcze jeden krok w jej stronę.256RS Może nie będzie to konieczne.Spojrzała na niego w popłochu.Co też on sugeruje? Nie myśli chyba, żejeden pocałunek w Londynie daje mu prawo do skorzystania z wewnętrznychdrzwi pomiędzy sypialniami pana i pani domu. Lepiej je zamknij powiedział, wskazując ruchem głowy na znajdującesię za jej plecami otwarte drzwi salonu.Francesca zerknęła do tyłu, choć wiedziała doskonale, co tam zobaczy. Nie jestem pewna. Ale ja tak. Potem zaś, głosem przypominającym stal owiniętąaksamitem, powtórzył: Zamknij je!Spełniła jego życzenie.Była prawie pewna, że to fatalny pomysł, ajednak posłuchała Michaela.Wolała, by to, co zamierzał jej powiedzieć, niedotarło do nastawionych uszu służby.Kiedy jednak puściła klamkę, przemknęła obok Michaela na sam środeksalonu i stanęła w bezpiecznej odległości, oddzielona od niego sporą grupąmebli.Wyglądał na ubawionego jej poczynaniami, nie pozwolił sobie jednak nażadne kpinki.Powiedział zamiast tego: Poważnie się zastanawiałem nad tą sprawą od twego wyjazdu zLondynu.Z Francescą było podobnie; nie uznała jednak za stosowne wspominać otym. Nie miałem zamiaru całować się z tobą. zaczął. Jeszcze by też! odparła, podnosząc głos. To znaczy.oczywiście, żenie..ale kiedy już do tego doszło.i pocałowaliśmy się.257RSAż się wzdrygnęła, słysząc to my".Michael nie zamierzał pod-trzymywać fikcji, że ona, Francesca, nie uczyniła tego z własnej woli..Skoro już do tego doszło kontynuował rozumiesz chyba, żewszystko uległo zmianie?Spojrzała na niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]