[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zachichotał i podniósł rękę,wskazując na las. Rozejrzyj się, Violet.Co widzisz? Czy jest tu coś innegooprócz drzew? Czy ktoś nam przeszkodzi, ukochana? Możesz wrzeszczeć do woli,i tak nikt cię nie usłyszy.Możesz nawet spróbować uciec, ale i tak cię dogonię.Zatem najprościej będzie, jeśli przystaniesz na to, że znalazłaś się w mojej mocy iże twoje żałosne życie dobiega końca. Przysunął się bliżej. Czy to takie trudne,Violet? Pomyśl o tym.Czy masz do czego wracać? Nigdy nie odzyskasz życia, anawet gdybyś jakimś cudem je odzyskała, czekają cię w nim same ofiary ipoświęcenia.I zdrada.Nie masz wyboru, Violet Lee.Nie masz nic do stracenia.Amoże masz& ? Odpowiadaj!Zacisnęłam wargi, szukając w głowie odpowiedzi.Opuściłam wzrok naporośniętą mchem ziemię, na zwiędłe liście i igliwie, na które spadały mojesrebrzyste łzy płynące po policzkach.Zamknęłam oczy, by po chwili znów jeotworzyć.Podniosłam śmiało głowę. Mam nadzieję, której nigdy mi nie odbierzesz!Wąskie oczy Ilty zamieniły się w szparki, gdy warknął: Nie masz! Nie masz nadziei, dziecko! Umrzesz przedwcześnie, a ja zrobięz tobą, co chcę, wyświadczając światu wielką przysługę. Chwycił mnie za włosyi gwałtownie przechylił mi głowę, po czym przycisnął całym ciałem do drzewa. Nie! Odwal się ode mnie! wrzasnęłam, okładając go zdrową ręką,próbując go odepchnąć.Chwycił mnie za nią i ukrył ją za moimi plecami, wbijającmi w skórę długie ostre paznokcie.Przebił nimi cienką skórę na nadgarstku, zktórego popłynęła krew.Czułam, jak spływa mi po palcach, i zatkało mnie zobrzydzenia.Ilta otworzył usta, obnażając czerwone dziąsła. Nie! Pro& szę! Nie! błagałam. Czekam już za długo wydyszał i wbił się mocno zębami w delikatnąskórę na szyi.Zapiszczałam panicznie, gdy ból, wszechogarniający ból rozlał się po mojejszyi, zatrzymując serce, mrożąc krew w żyłach, odbierając mi rozum.Zaczął ssać.Niespiesznie delektował się każdą kroplą, którą pił z megoomdlewającego ciała.Ciemniało mi w oczach, las wokół mnie sposępniał.Niemiałam już sił, by krzyczeć, brakowało mi tchu.Czułam migotanie serca, którepowoli stawało.Nagle przestał.Tak niespodziewanie, jak zaczął.Nogi ugięły się pode mną.Gdyby nie to, że przyciskał mnie do drzewa, upadłabym na ziemię.Odetchnęłam zulgą, cicho, najciszej, ale jemu to wystarczyło. Nie, mój skarbie.Nie myśl sobie, że już z tobą skończyłem.Skądżeznowu! Chcę tylko, żebyś była świadoma, kiedy to się stanie& Ucichł i położyłmi dłoń na piersi.Przejechał palcami po wycięciu sukni i wsunął je pod materiał.Wiedziałam, o co mu chodzi. Nie& prosiłam, kręcąc głową, wijąc się, usiłując uwolnić. Nie, proszę! Ależ tak! Tak będzie zabawniej, Violet Lee! Gdy będziesz jeszcze żyła,gdy poczujesz hańbę, gdy poczujesz się zbrukana& Dotknął czołem mej skroni ichwycił zębami koniec ucha, szarpnął. Ale nie martw się, dziecinko, nie przerwę,kiedy umrzesz. Potwór! wykrztusiłam ledwo słyszalnie. Owszem odrzekł i szarpnął paznokciem materiał, rozrywając suknię istanik.Zaskowyczałam z całej siły, kiedy wbił mi paznokcie w skórę, a onroześmiał się jak idiota. Dziękuję, że mi o tym przypomniałaś, Violet.Z czasemudawanie dżentelmena staje się naprawdę nudne.Uniósł obie ręce i położył je na mych ramionach.A potem przesunął w dółpo całej klatce piersiowej, rozrywając paznokciami sukienkę i moją gołą skórę.Długie rany biegły przez moje piersi, a z każdej z nich spływała strużka krwi.Zacisnęłam zęby, nie mogąc już krzyczeć.Dotknął dwoma palcami mego sutka, ścisnął, a z ran popłynęło więcej krwi.Przesunął językiem po rozoranej skórze.Cofnęłam się, ale przytrzymał mnie drugąręką, rozdzierając przy okazji gorset. Twe dwie okrwawione gołębice smakują najsłodziej.Czy ktoś już ci tomówił? szydził.Nie mogłam na niego patrzeć.Nagle cofnął się.Wstrzymałam bezwiednie oddech, czekając na to, co zrobi.Wyciągnął rękę i podciągnął mi spódnicę.Rozdarł ją.I znów przycisnął się domnie, poczułam coś twardego na brzuchu.Wyprostował mnie i spojrzał mi w oczy.W jego oczach kryło się tylko pożądanie.Dzikie płonące pożądanie.Przesunąłdłonią po wnętrzu mojego uda.Dotknął mnie tam.Odsuwał paznokciami bieliznę,a drugą ręką sięgnął do rozporka. Odsuń się od niej!Ktoś oderwał ode mnie Iltę i rzucił nim o ziemię. Zapłacisz za to, Ilta! Spłoniesz żywcem, parszywy psie! A niby dlaczego, Kaspar? szydził leżący na ziemi Ilta. Przykro mi, żesprawię ci zawód, ale ona jest człowiekiem! I mam święte prawo zrobić z nią, comi się żywnie podoba. Kaspar? Zapomniałeś o czymś, Ilta.Ta dziewczyna objęta jest królewskimimmunitetem.Immunitetem Króla i Korony! Zapłacisz śmiercią za każdą rozlanąkroplę jej krwi.Tak stanowi prawo, Szkarłatny! Kłamiesz! syknął Ilta.Bardzo ciążyły mi powieki, ale zmusiłam się, żebyje otworzyć, by spojrzeć na dwie postaci.Było to jednak za dużo dla serca, któreprzestawało bić. Przekonasz się padła krótka odpowiedz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]