[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zwietnie.Jeśli potrzebna wam krew, wezcie moją.Gabriel tylko mnie chronił.Uważał, że w ten sposób wypełnia przysięgę złożoną Mrocznej Pani.To ja spaliłem dzienne krypty.Ja przypuściłem atak na rozstajachCalliggan i to ja poprowadziłem śmiertelników przeciwko vayash moru w Mead Ferry.To ja zabiłem Malesha wświątyni Istry.Chcecie krwawej ofiary? Oto jestem.- Zginąłbyś w obronie jednego z vayash moru? Jonmarc starał sięzapanować nad sobą.- Czyżbyście nic nie zrozumieli z tego, co powiedziałem? Maleshsprawił, że wszyscy znalezliście się w niebezpieczeństwie.Czynaprawdę uważacie, że vayash moru mogą się przeciwstawićkrólewskiej armii i tłumom wieśniaków? Riqua to rozumiała.Maleshatrzeba było powstrzymać.Jeśli nie udałoby się nam z Gabrielempowstrzymać go, kiedy była to jeszcze  sprawa rodzinna", odwetowinie byłoby końca, dopóki nie spalonoby ostatniego vayash moru wKsięstwie.- Czy podniesiecie rękę na wybrańca Mrocznej Pani? -głos Gabrielaprzeciął tę rozmowę jak lodowaty nóż.-Popatrzcie na symbol Pani izagojoną ranę na szyi.Malesh zbezcześcił świątynię Istry, aby stać sięmałżonkiem Shanthadury.Rozpętał tę wojnę nie po to, żebywywyższyć nasz lud, ale po to, by stać się bogiem.Aby to zrobić,musiał rzucić wyzwanie i pokonać czempiona Mrocznej Pani.Nieudało mu się.Jednak kiedy Vigulf, szaman vyrkinów, uzdrawiałJonmarca, obydwaj wyczuliśmy obecność Istry w świątyni.- Gabrielspojrzał na Jonmarca.-Nic mi o tym nie powiedział, ale jestem pewien,że Ona mu się ukazała.- Czy to prawda? - głos Rafe nie przypominał już głosu inkwizytora iJonmarc przypomniał sobie, że Rafe był kiedyś uczonym.- To prawda.- Mamy na to tylko ich słowo - zaprotestowała Astasia.- Ludziepowiedzą wszystko, żeby tylko ich nie zabito.Rafe obrzucił Astasię gniewnym spojrzeniem, by zmusić ją domilczenia. - Czy są jeszcze jakieś pytania do oskarżonych? Uri pochylił się doprzodu.- Chciałbym się dowiedzieć, jak dokładnie zginął Malesh.Jonmarc spojrzał w ciemne oczy Uriego.- Wbiłem mu strzałę w serce, gdy zatopił kły w mojej szyi.Upadł dotyłu na świece i spłonął.- A mimo to ty żujesz.- Nie był to mój wybór.Uri zastanawiał się nad tym przez chwilę.- Dlaczego nie spaliłeś mnie, kiedy znalazłeś mnie w dziennejkrypcie? Pani wie, że nie jesteśmy przyjaciółmi.- Ponieważ, mimo iż sprawiłoby mi to przyjemność, to nie typrzewodziłeś rewolcie, lecz Malesh.I choć twoja fanfaronadapodsunęła mu słowa potrzebne do rekrutowania pomocników, toobiecałeś Riqui i Gabrielowi, że spróbujesz go powstrzymać.Zprzykrością stwierdzam, że dotrzymałeś słowa.A ja nigdy nie zabiłemkogoś, kto nie był w stanie walczyć.Nie mogłem tego zrobić, nawet wtwoim przypadku.Rafe odchrząknął.- Jeśli nie ma już żadnych innych pytań, to nadszedł czas nagłosowanie.Obydwaj oskarżeni sami przyznali się do winy.Czy Radaopowiada się za uśmierceniem ich?Jonmarc poczuł, jak gniew tłumi lęk, jaki odczuwał.Gabriel niezdradził się ze swoimi myślami.Kilka następnych chwil zdawało siętrwać wieczność.W końcu Rafe przemówił.- Nie.Astasia obrzuciła go wściekłym spojrzeniem.- Tak.Odwrócili się w stronę Uriego, który zdawał się rozkoszować tymnapięciem. - Moja odpowiedz brzmi.nie.- Spojrzał u? oczy Jonmarcowi.- Niezrozum mnie zle.Nadal cię nie lubię i nie podoba mi się, że śmiertelnikjest lordem Mrocznej Ostoi.Jednak Malesh to był mój błąd, wymknąłsię spod kontroli.A w przeciwieństwie do Astasi, ja jestem na tylestary, że pamiętam czasy palenia.Nie chcę, by znowu nastały.Rafe wstał.- Rada wydała wyrok.Lordzie Vahanianie, lepiej, żebyś nie jechałsam w takim stanie po nocy.Możesz tu przenocować i wyruszyćrankiem.- Uniósł rękę, jakby chciał powstrzymać spodziewany protest.- Osobiście gwarantuję ci bezpieczeństwo.Rankiem będzie na ciebieczekał koń i zapasy.Dostaniesz też z powrotem swoją broń.- Spojrzałw oczy Jonmarcowi.- Będziemy trzymać się postanowień Rozejmu.Jonmarc przyglądał mu się podejrzliwie.- A co z Gabrielem?Rafe skinął głową i oświadczył:- Lordowi Gabrielowi nie stanie się żadna krzywda, powróci na swojemiejsce w Radzie Krwi i do swojego dworu w Wolvenskorn.Gabriel skinął głową potwierdzająco, żeby go uspokoić.- Spotkamy się w Mrocznej Ostoi, kiedy już załatwię kilka spraw wWolvenskorn.- Spojrzał na członków Rady.- Postaram się też, żebyśmiał tu lepszą kwaterę - jego ton ostrzegał Astasię, że tak ma się stać, poczym skłonił się pozostałym.- Do zobaczenia pózniej.Jonmarc nic nie mówił, dopóki nie znalezli się sami w komnacie nagórze.- Tak po prostu? Przywlekli nas tutaj związanych jak złodziei, wbili cikołek w serce, grozili spaleniem ciebie i zabiciem mnie, a potem towszystko skończyło się uprzejmościami? Był zaskoczony, gdy Gabriel zaśmiał się cicho.- Po kilku stuleciach czasami forma znaczy więcej od treści.Mająpoczucie, że zostali wysłuchani, reguły zostały utrzymane, a ładprzywrócony.Astasia powiedziała, co chciała, Rafe ma poczucie, żezasadom stało się zadość, a Uri miał okazję okazać wielkoduszność.Amy wciąż tu jesteśmy.Zapadło milczenie.- Dziękuję ci - powiedział w końcu Jonmarc.- Ja tobie również.Nie musiałeś bronić mnie przed Radą.Było to dośćbrawurowe z twojej strony, biorąc pod uwagę okoliczności.- Mam wobec ciebie dług.Gabriel spojrzał mu w oczy.- Nie wiem, co widziałeś tam w świątyni, ale przez wszystkie latamojego istnienia, tylko raz wierzyłem, że ktoś jest wybrańcemMrocznej Pani.- Kto to był?- Bava K'aa, babka Trisa.- Nie chciałem być wybranym.- Wiem.Jonmarc odwrócił się i poczuł, jak zakręciło mu się w głowie.Gabrielzdążył go złapać zanim upadł i pomógł mu usiąść na krześle.- Postaram się, żeby ktoś przyniósł ci jedzenie.I choć nie ma tuuzdrowiciela, to pewnie uda mi się znalezć coś, żeby uśmierzyć ból.Jonmarc skinął głową, oparł się o krzesło i zamknął oczy, podczas gdyGabriel wyśliznął się z komnaty.Gdzie się nie odwrócę, ktoś chce mnie zabić.Tak jak za dawnychczasów.A jak tylko Donelan dowie się, co stało się z Cariną, spełniswoją grozbę.Wyśle za mną łowców nagród, nakładając na mojągłowę tak wysoką cenę, że nawet Gabriel nie zdoła mnie ochronić, jeśli tylko opuszczędwór.I tyle będę miał z bycia czempionem.Niedługo potem służący przyniósł posiłek składający się z suszonejkiełbasy, sera i chleba wraz z butelką ciemnej trevańskiej umisky.Jonmarc najadł się do syta, a kiedy wypił połowę trunku, nie czuł jużran odniesionych w bitwie.Jednak nawet whisky nie zdołała przytępićlęku przed powrotem do Mrocznej Ostoi i mimo mocnego napitku,prześladowały go niespokojne sny. Rozdział dwudziesty siódmyDzwony wybiły szóstą rano [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •