[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie Mercedes pożegnała się z więzniem i znikła za drzwiami.Jose długo myślał o tych odwiedzinach.Był tak zatopiony w-myślach, że nie czuł nawet szczurów,które swobodnie harcowały po jego ciele.Dopiero mocniejsze ukąszenie kazało mu rozpocząć polowanie zezdwojonym zapałem.Zajęcie to trwało dość długo.Widocznie nastał wieczór, gdyż klucznik przyniósł mu kolację, którąpostawił na ziemi.Na ścianie umocował olbrzymią świecę łojową, zapalił ją i cofnął się ku drzwiom.- Powiedz strażniku.- zaczął Jose, lecz ów położył palec na ustach, mrugnął porozumiewawczo iwyszedł z.celi, zamykając drzwi za sobą.Złoto Dolores i Mercedes zaczęło wydawać owoce.Jose siedział na swym posłaniu.Spojrzał na przyniesione jedzenie i nie wierzył własnym oczom.Na olbrzymim półmisku spoczywała pieczona gęś.Obok stały dwie butelki wina i bochenek chleba; wielkitort i owoce uzupełniały kolację.Skoczył na równe nogi i chwycił tacę w ręce.Był najwyższy czas po temu, wygłodzone szczury,przestraszone początkowo światłem świecy, wysunęły się teraz ze swych nor, zerkając łapczywie w stronęjadła.Zaledwie Jose uporał się z połową gęsi, gdy znów rozległy się kroki na korytarzu.Nadstawił uszu.Jacyś ludzie zatrzymali się przed jego drzwiami.- Na wolności nie miałem tylu wizyt w ciągu tygodnia, ile tutaj w ciągu jednego dnia - rzekł dosiebie Jose.- Więzienie moje zmienia się w salę przyjęć.- Prosimy! - zawołał głośno, słysząc zgrzyt kluczaw zamku.Do celi wszedł jakiś mężczyzna otulony w czarny płaszcz.A to co znowu za monarcha? zapytał wduchu Jose.Przybysz zdjął sombrero z głowy.To był przyjaciel Frasquity - Motelo.- Witaj, Motelo! - zawołał Jose.- Powiedz, widziałeś Frasquitę?.Co ona porabia?.Jak sobie dajeradę beze mnie?.- Powoli, powoli - odparł Motelo.- Na wszystko ci odpowiem po kolei.Frasquita jest zdrowa, nicnie robi, daje sobie świetnie radę bez ciebie i przesyła ci karteczkę.Wyjął świstek z zanadrza i podał go więzniowi.Kochany mój Tygrysku- czytał Jose.Przesyłam Ci przez Motela pozdrowienie.Tutaj Jose przerwał czytanie i spojrzał groznie na Motela: - Słuchaj towarzyszu - rzekł - czy ty niekręcisz się czasem zanadto koło Frasquity?- Ależ co znowu! - zaprzeczył Motelo, starając się ukryć zmjeszanie.- Co ci strzeliło do głowy?Czytaj dalej list, to się dowiesz, dlaczego tu przychodzę.Jose czytał:U dało mi się zebrać pięćset peso wśród Twych przyjaciół, odszukałam więc Motela i poprosiłamgo, by ułatwił Ci ucieczkę.Poczciwiec zgodził się chętnie.Plan ucieczki ułożycie wspólnie.Czekam naCiebie z utęsknieniem, Twoja kochająca cię Mysz.Jose podniósł wzrok i rzekł wskazując półmisek, który postawił na ziemi.- Widzisz tę połowę gęsi, wino i tort?- Widzę.- Wiesz, kto mi przysłał te smakołyki?-Skąd mogę wiedzieć?'- Siostrzenica księcia y Carvalha oraz córka hrabiego d' Arta.- Do diabła! - zaklął z podziwuMotelo.- Tak, mój drogi.Obie pomogą mi uciec.Nawet książę i sama królowa wezmą w tym udział.- Biedny Jose - rzekł Motelo ze współczuciem. Nabawiłeś się końskiej febry w tym lochu.- Sądzisz, że bredzę? Jesteś w grubym błędzie.Nigdy nie byłem bardziej przytomny niż dzisiaj.- Cóż więc mam powiedzieć Frasquicie?- %7łe bardzo jej dziękuję za wierność i oddanie, lecz pomoc jej nie jest mi potrzebna.Ucieczkęułatwią mi hrabianka z księżniczką.To wszystko, co masz jej zanieść.- Dobrze - rzekł Motelo.- Powtórzę toFrasquicie.Zbliżył się ku drzwiom, w ostatniej jednak chwili odwrócił się i rzekł:- Jakieś przeczucie mi mówi, że pomimo wszystko będę ci potrzebny!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]