[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O miejsce walczyły z nimi zakurzone opasłetomiska traktujące o starożytnym zielarstwie.Przestudiował je wszystkie i znał ich sekrety napamięć.Niewiele osób ośmielało się wejść do zachodniego skrzydła, a do swych prywatnychapartamentów Merkhud zapraszał zaledwie garstkę przyjaciół, wśród nich króla i królową.%7ładne z nich nie wiedziało jednak o innych książkach, które stary medyk trzymał w ukryciu.Owe napisane wiele wieków temu tomy traktowały o innego rodzaju rzemiośle: o magii isztuce posługiwania się mocą.W ciągu pięciu spędzonych z Merkhudem lat Tor tylko kilka razy miał okazję oglądaćte wyjątkowe księgi, staruszek bowiem bardzo się troszczył o to, by nikt nie odkryłukrywanego pieczołowicie przez lata talentu.|Tor był zmęczony.Najpierw noc spędzona z Cassandrą, a potem uzdrawianie Nyriimocno nadwerężyły jego siły.Dzwięk otwierającego się okna przestraszyłby każdego innego,on jednak wiedział, że to Cloot.Sokół potrząsnął uroczymi piórami i wlepił w przyjacielaswoje żółte ślepia.Tor skrzywił się, zawstydzony.Słyszałeś?Cloot mlasnął, okazując w ten sposób irytację, jaka zwykle zarezerwowana jest dlarodziców karcących dzieci za popełnianie w kółko tych samych błędów.Nie musiałem.Czułem.Naprawdę? Ja nie czułem twojej obecności - odparł Tor z autentycznym zdumieniem.Nie? Pewnie byłeś zbyt zajęty.Wskrzeszanie królowych musi wymagać sporegowysiłku.Zejdz ze mnie, Cloot.Przynajmniej ty.Chyba nie myślisz, że Goth przejdzie nad tym do porządku dziennego? Cały pałachuczy od plotek.Wszyscy wiedzieli, że królowa umiera.Król nawet zaczął już po niejrozpaczać.Merkhud też rozumiał, że nic się nie da zrobić.Dlaczego ty nie potrafiłeś się z tympogodzić?Sokół skakał nerwowo po parapecie.Tor dokonał rzeczy cudownej, lecz głupiej.Jak,na Zwiatłość, wytłumaczy to ludziom?Goth od lat miał cię na oku.Teraz dałeś mu pretekst do.Do czego? Do oskarżenia mnie o magię? Jakie ma dowody? %7ładnych! Jego głupikrążek nawet nie błyśnie w mojej obecności, choćby stary łotr nie wiem jak tego pragnął.Ilerazy mam powtarzać tobie i Merkhudowi, że nie boję się Gotha?Cloot westchnął.W porządku.Uspokój się.Wiem, że to, co mówisz, jest prawdą.Obawiam się jednak,że igrasz z ogniem.Jestem pewien, że Goth znajdzie jakiś sposób, by cię zranić, więc lepiej jużteraz zacznij się pilnować.Nawiasem mówiąc, jak ona się czuje?Królowa?Nie, Peggy Weltsit i jej dojrzały włókniak!Ich śmiech ucichł nagle, gdy do pokoju wrócił Merkhud.- O, widzę, że ptaszek znów cię znalazł, Tor.To niesamowite, jak on potrafi to robić.Tor już wcześniej postanowił, że nie pozwoli, by Merkhud wyprowadził go zrównowagi.Wiedział, że po tym, co wydarzyło się rano, stary będzie za wszelką cenę dążyłdo kłótni.Cloot, widząc, że jest niepożądany, zeskoczył z parapetu i wdzięcznie wylądował wzagajniku w głębi ogrodów królewskich.- Ten przeklęty stwór wydaje się dokładnie wiedzieć, o czym gadamy - mruknąłrozgniewany Merkhud.- Masz, wypij to - powiedział, podając Torowi filiżankę.Tor zmarszczył nos.- Co to jest?- Chcesz dokładny przepis, czy wystarczy ci, jeśli powiem, że łagodzi skutki brakusnu i nadmiaru wysiłku?I tym razem Tor zignorował zaczepkę.Podniósł filiżankę i wypił zawartość.Pokrzywa, ostróżeczka i odrobina korzenia irysa, zanotował w myślach.Merkhud dobrze gowyszkolił.Odstawił filiżankę.- Dziękuję.Merkhud usiadł przy stole.- Porozmawiajmy.Zamiast odpowiedzieć, Tor wpatrywał się w okno, Merkhud przemówił więcponownie:- Porozmawiajmy o tym, co dziś zrobiłeś.- Uleczyłem ją.- Chcę wiedzieć jak.- Nie wiem, jak to robię.- To znaczy, że robiłeś to już wcześniej.Ach tak, ten chłopiec.Teraz sobieprzypominam.To było to samo?Tor wiercił się niespokojnie.- Coś podobnego.Nigdy nie wspominał o Cloocie ani o Cyrusie.- Potrafisz tchnąć życie w umarłych? - W głosie Merkhuda pobrzmiewał sarkazm, alei nutka podziwu.- Nigdy nie próbowałem, mistrzu.Nim Merkhud zdążył odpowiedzieć, Tor wstał.Chciał jak najszybciej zakończyć tękonfrontację.- Myślałem, że będziesz szczęśliwy.Wiem, jak bardzo kochasz Nyrię i Lorysa.Myślałem, że wszyscy będą zadowoleni.To nie był dobry ruch.Dzięki niemu Merkhud miał okazję dać upust swej złości iwykorzystał to.- Zadowoleni z tego, że mają w pałacu czarnoksiężnika? Zadowoleni, że mogą cięteraz torturować, zakuć w uzdę i wysłać na roboty do jakiegoś obozu na końcu świata, gdzieprzeżyjesz resztę swojego parszywego życia jako nędzny, okaleczony wyrzutek?Merkhud był tak wściekły, że aż ślina pociekła mu z ust.On także wstał i chodził pokomnacie, perorując gniewnie w rytm kroków.- Zakazałem ci używania mocy wobec chorych.Zakazałem ci posługiwania się niąpoza obrębem tych czterech ścian.Zgadza się? - wrzasnął, ale nie czekał na odpowiedz Tora.- Zabroniłem ci robić cokolwiek, co mogłoby przykuć uwagę tego rzeznika Gotha ijego wesołej gromadki półgłówków.On tylko szuka okazji, by cię dopaść, Tor.Nienawidzicię.Nie potrzebujesz magii, by to dostrzec.Jego nienawiść jest tak gęsta, że można by jąkroić i podawać na talerzu.A jeśli nie zdoła cię dopaść, odbije to sobie na innych - tych,którzy cię kochają.Czy pomyślałeś o swoich rodzicach? Przyjaciołach? Tym przeklętymptaku? Alyssie?To był błąd: Merkhud zobaczył, jak ciało Tora sztywnieje.Wyciągnął w jego kierunkukościsty palec.- Zabraniam ci też kolejnych wypadów do miejskich burdeli.Nigdy więcej niespóznisz się na obchód w pałacu, bo nie wyjdziesz stąd bez mojego zezwolenia.Zabraniam ciafiszowania się ze swoimi umiejętnościami i sprzeciwiania mi się.Spojrzał w rozbrajające, niebieskie oczy i wiedział, że popełnił błąd.Głos, który muodpowiedział, był tak zimny, iż zmroził starcowi krew w żyłach.Merkhud miał wrażenie, żezamiast niej przepływa mu przez ciało lodowata woda.- Nigdy więcej niczego mi nie zabronisz.Tor sprawiał wrażenie olbrzyma i wydawał się o dziesięć lat starszy.Jego minapasowała do głosu.- Odchodzę, mistrzu.- Nie pozwolę na to! - huknął Merkhud.Słowa Tora były jak sople lodu.- Jak chcesz mnie zatrzymać, starcze?- Jeśli będzie trzeba, każę cię pilnować! - Merkhud wiedział, że to śmieszna grozba,ale chwytał się resztek autorytetu.Tor już go nie słuchał.Starzec zbyt mocno go rozgniewał,wspominając o dziewczynie.Tor kiwnął palcem i stał się niewidzialny.W głowie Merkhuda otworzyło się łącze i wjego myśli wlał się szept:Jak mnie znajdą?Merkhud był wstrząśnięty łatwością, z jaką Tor wykonał sztuczkę, której większośćczarodziejów nie nauczyłaby się w ciągu kilku wcieleń.Nie zdawał sobie sprawy, żemłodzieniec osiągnął już taki poziom umiejętności.Szybko jednak doszedł do siebie.- Wyczuwam cię, Tor.Zapominasz, że i ja jestem Obdarzonym.Ale nie takim dobrym - odparł Tor bardziej nieuprzejmie, niż zamierzał.Zasłonił sięmagiczną tarczą, dotąd Merkhudowi nieznaną.Przerażony tą nową demonstracją siłyMerkhud posłał sondę w przestrzeń, tym razem jednak nie wyczuł obecności Tora.Skonsternowany i rozgniewany przeszukiwał powietrze.To nie było w porządku.Wiedział,że jest najpotężniejszym żyjącym magiem, wybranym i wspieranym przez bogów.Tymczasem własny uczeń robił z niego durnia.Tor pojawił się ponownie.On sam był zaskoczony: po raz pierwszy w życiuspróbował tej szalonej sztuczki i udało mu się.Odwrócił się i ruszył ku drzwiom.Merkhud wyciągnął drżącą rękę i złapał go za ramię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]