[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzięła z samochodu torebkę i już miała zamknąć drzwiczki, gdy nagle przejeżdżający szosąbiały lincoln zwolnił zjechawszy z autostrady, zatrzymał się ledwie dwadzieścia jardów przed nią.Czekał tak z zapalonym motorem i rozjarzonymi światłami stopu, co oznaczało, że kierowca niewyłączył biegu i nie puścił sprzęgła.Nancy zawahała się przez chwilę, potem jednak ruszyła wstronę lincolna, opuszczając nieco głowę, by ujrzeć, któż to taki znajduje się w wozie.Doszła do drzwi po stronie pasażera, gdy kierowca opuścił okno.Zajrzała, do środka, rękązasłaniając oczy przed blaskiem reflektorów przejeżdżających samochodów.Białe skórzanesiedzenia, niewątpliwie drogie.Kierowca w czarnym, szytym na zamówienie garniturze.Twarzpociągła, z zapadłymi policzkami i śniada, prawie meksykańska.Białka jego oczu wpatrywały się wnią z ciemności.- Kłopoty? - zapytał.Nancy słyszała dochodzące z magnetofonu pod deską rozdzielczą tony jakiegoś hymnu:  O Jesu,I have promised.Pewnie ksiądz, pomyślała.Tylko jaki ksiądz nosi takie marynarki i rozjeżdża się najnowszymmodelem lincolna?- Samochód mi wysiadł - powiedziała gniewnie.- Pewnie akumulator.W każdym razie nie chcezapalić.- A dokąd pani jechała?- La Jolla.Dokładniej na Prospect Street.- To daleko?- Jeśli skręcić na najbliższej krzyżówce, to potem jeszcze ze dwie mile w stronę oceanu.- A mogę zaproponować pani podwiezienie?Nancy zagryzła wargi.Pamiętała dobrze swoją przyjaciółkę Carole, która przyjęła propozycjępodwiezienia z imprezy dobroczynnej w Leucadii.Niedawno, w listopadzie.Została obrabowana izgwałcona przez trzech nastolatków.Pamiętała też dziewczynę z biura, Linde, która w pełni dniazostała zaatakowana w Balboa Park, co omal nie skończyło się jej śmiercią.To, że ten mężczyznadobrze się prezentował, miał wytworne ubranie i drogi samochód, nie musiało jeszcze niczegooznaczać.Tego typu przestępstw potrafią dokonywać ludzie dowolnego typu i wyglądu, nie ma tużadnych reguł.Młodzieniec czekał z niezwykłą wręcz cierpliwością, podczas gdy Nancy usiłowała powziąćwreszcie jakąś decyzję.- Tak.Dziękuję - powiedziała w końcu.- To bardzo miło z pana strony.Młody człowiek zwolnił centralny system blokowania drzwi.Nancy otworzyła te z prawejstrony i wsiadła.Otaksował ją wzrokiem i dopiero potem ruszył.W jego spojrzeniu nie było anipretensji, ani udawanej dyskrecji.- Jest pani piękną dziewczyną - powiedział.- Powinna pani uważać, skoro już znalazła się naautostradzie.Nancy usiłowała się uśmiechnąć.- Najpierw napełniało mnie lękiem to, że nikt się nie zatrzymywał.Potem zaczęłam się bać, że ktoś to jednak zrobi.Mężczyzna rzucił okiem we wsteczne lusterko i włączył się lincolnem do ruchu.- Ale mnie się pani nie boi?- A powinnam? Mężczyzna wykrzywił się.- Nie sądzę, ale nigdy nic nie wiadomo.Kto wie, jakie zło czaić się może w sercu człowieka?Zamilkł, prowadząc jedną ręką.-  Tylko Cień to wie, ho-ho-ho - wyskandował po chwili.- To już o panu coś mówi.Mój ojciec znał wszystkie te hasełka.- Jak na przykład:  W domu nikogo, nadzieję mam, mam, mam - podsunął młodzieniec.- Zgadza się! Skąd pan to zna?- To Elmer Blurt z  Al Pearce i jego gang.Nancy pokręciła z rozbawieniem głową.- Wie pan, nigdy nie spotkałem nikogo, kto by to pamiętał, prócz mego ojca, oczywiście.Młodzieniec znów spojrzał w lusterko.- Czy tu powinienem skręcić?- Tak.Tam, gdzie jest napisane: La Jolla Drive.Młody człowiek sprowadził lincolna zautostrady na właściwy podjazd, na górze skręcił w lewo, kierując się prosto na wzniesienie LaJolla.- Powinienem się przedstawić - zwrócił się do Nancy.- Nazywam się Ronald DeYries.- A ja Nancy Busch.- Może pani przypuszczać, że nie mieszkam obecnie w tej okolicy.I w samej rzeczy.Właśnieprzyjechałem z Meksyku.Przez jakiś czas mieszkałem w San Hipolito.- Nie znam San Hipolito - powiedziała Nancy.- To miła miejscowość?Ronald uniósł dłoń.jakby chciał powiedzieć: ,,San Hipolito? O czym tu gadać?- Nie podobało się tam panu za bardzo? - spytała.- Jest niezle, gdy nie trzeba tam zostawać na dłużej.Ja musiałem.- A ja uwielbiam La Jolla.%7łyję tu już od jedenastu lat.Trochę zbyt kramarskie miasteczko,bardziej niż inne, ale ma w sobie wiele uroku.Można tu zimą siadać wprost na skałach, nikt sięwtedy nie kręci po okolicy i można sobie spokojnie wyobrazić, że jest się jedynym człowiekiem natym całym ledwo trzymającym się kupy świecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •