[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rudyard powstał, przeprosił słuchających go do tej pory pasażerów i udał się za Edgarem doprzedsionka. Widzę, że zdążył już pan przejąć na siebie ciężar obowiązków kapitana tego statku zauważył Edgar. Tak, proszę pana.Staram się, jak mogę.Edgar pokiwał głową. Rozmawiałem przed chwilą z doktorem Fieldsem powiedział. Wszystko wskazuje nato, że sir Peregrine nigdy nie odzyska już władzy w prawej ręce ani w prawej nodze.A jeślinawet, to po długich miesiącach rehabilitacji. Rozumiem.Edgar położył dłoń na ramieniu Rudyarda, ozdobionym złotym epoletem. Wszyscy musimy zdać sobie sprawę, że jest to zapewne kres morskiej kariery sirPeregrine a, chociaż prawdopodobnie pozostanie on w Keys Shipping jako doradca kompanii.Wtej sytuacji brakuje nam kapitana Arcadii i komandora całej floty. Tak przytaknął Rudyard.Stał przed Edgarem sztywny, prosty jak słup telegraficzny. Rozumiem, że tęskni pan za swoją Aurorą kontynuował Edgar. W tychokolicznościach jednak zarząd kompanii jest zmuszony poprosić pana o objęcie funkcji kapitana Arcadii do końca tej podróży, a także o doprowadzenie statku z powrotem przez ocean doportu w Liver poolu.Potem& Cóż, nie jest tajemnicą, że przyszłość kompanii nie rysuje sięzbyt różowo. Przejęcie dowództwa nad Arcadią to dla mnie prawdziwy zaszczyt powiedziałRudyard. A o ile dobrze zrozumiałem, IMM gwarantuje ciągłość zatrudnienia dla wszystkichnaszych oficerów i załóg. Jeżeli tylko względy ekonomiczne na to pozwolą.Chciałbym jednak, aby pan wiedział, żemogą minąć dwa albo trzy miesiące, zanim znajdziemy marynarza, który godnie zastąpi sirPeregrine a na stanowisku dowódcy Arcadii .A nawet, gdy kogoś takiego znajdziemy, musijeszcze minąć kilka tygodni, zanim zaznajomi się on ze statkiem.W związku z tym musi się panprzygotować, że jeszcze przez dość długi okres nie powróci pan na Aurorę.Rudyardowi zdawało się, że nic z tego nie rozumie.Ujrzał swe odbicie w wielkim lustrze,zawieszonym na ścianie.Był blady i usta miał otwarte.Sprawiał wrażenie przypadkowegoprzechodnia, który właśnie był świadkiem strasznego wypadku samochodowego.Wrażenie tobyło mylne, gdyż dosłownie przed chwilą wypadek przydarzył się właśnie jemu. Czy zgadza się pan z takim rozwiązaniem? zapytał Edgar, odrobinę zdziwionyprzedłużającym się milczeniem Rudyarda. Właściwie to przyjąłem za pewnik, iż to ja jestem sukcesorem sir Peregrine a powiedział Rudyard, bardzo się starając, aby jego głos nie drżał. I że przejmę po nimdowództwo Arcadii. Tak? rzucił Edgar.Najwyrazniej spodziewał się, że Rudyard powie coś więcej. Zakładałem, że jeżeli coś przytrafi się sir Peregrine owi& to znaczy nie spodziewałem sięjego nagłej choroby& ale raczej przejścia na emeryturę& lub decyzji, że pływanie na statku jestdla człowieka w jego wieku zbyt ciężkim zajęciem& Przypuszczałem, że wówczas ja przejmę ponim Arcadię. Właśnie ją pan przejmuje zauważył Edgar. Ale tylko tymczasowo. Tak. Dlaczego? Uważam, że jestem naturalnym sukcesorem sir Peregrine a.Poza tym wiele latspędziłem na morzu i mam wystarczająco duże doświadczenie, aby dowodzić tym statkiem.Edgar objął Rudyarda w pasie i odezwał się do niego ciepłym, ojcowskim tonem: Wszystko to wiemy, panie Philips.Znamy przebieg pana służby i wiemy, od jak wielu latsłuży pan wiernie kompanii.Ale, wyznaczając komandora floty, musimy też brać pod uwagę, jakten wybór wpłynie na ocenę kompanii przez podróżujących naszymi statkami pasażerów.Czymnie pan rozumie? Potrzebujemy komandora, który jest nie tylko doświadczonym marynarzem,ale ma również prezencję doświadczonego marynarza.Takiego starego wilka morskiego, którypływał już po wszystkich morzach, jeżeli pan woli.Musi to być mężczyzna o odpowiednimwyglądzie, postawie i wieku. Czyżby miał pan zastrzeżenia do mojej postawy? Panie Philips, przecież zupełnie nie oto mi chodzi.Usiłuję panu wytłumaczyć, że potrzebny jest nam człowiek, który odpowiadałbypowszechnym wyobrażeniom o tym, jak powinien prezentować się najwyższy rangą oficer wcałej flocie. Pomija pan moją kandydaturę tylko dlatego, że nie mam siwej brody? Oczywiście, że nie.Poza tym, nikt pana nie pomija.W końcu jest pan nadal kapitanem nadrugim co do wielkości naszym luksusowym parowcu.Przecież nie może pan kręcić nosem na Aurorę. Aurora to nie Arcadia , panie Deacon, i cholernie dobrze pan o tym wie. Aurora jeststara, ociężała i nie ma w sobie ani krzty elegancji. Panie Philips, niech pan nie przesadza.Jeśli Keys Shipping nadal pozostanie niezależnąkompanią, zarząd wkrótce wybierze nowego komandora floty.Tymczasem będzie pan pełniłfunkcję kapitana Arcadii.To wszystko. Nie do końca pana rozumiem stwierdził Rudyard.Złość, strach i rozczarowaniesprawiły, że w swym odświętnym mundurze pocił się niczym portier w łazni tureckiej.Liczyłem, że bezwarunkowo obejmę funkcję po sir Peregrinie. Liczył pan na to? powtórzył Edgar, przechylając głowę na bok. Cóż, bardzo miprzykro, że się pan rozczarował. Liczyłem warknął Rudyard, lecz zabrakło mu słów, aby powiedzieć Edgarowi, jakbardzo.Był poniżony i zdesperowany, tym bardziej że tak niedawno przecież wysłał do Toytelegram, informujący ją, iż w żadnym wypadku nie może rozważać jej propozycji podjęcia pracyna lądzie i że spotkał kobietę, z którą chce się związać na dalsze życie.A teraz dowiedział sięwłaśnie, że Arcadia nigdy nie będzie należała do niego i z dużą dozą prawdopodobieństwaprzypuszczał, że i Louise w tej sytuacji nie będzie go chciała. Nie powinien pan być zanadto rozczarowany powiedział Edgar, mimo że Rudyardprawie go w tej chwili nie słuchał. Jeżeli Keys zakupiona zostanie przez IMM, otworzy sięprzed panem możliwość dowodzenia kilkoma innymi statkami, należącymi do tej właśniekompanii.Na przykład Mauretanią. Lepiej będzie, jak powrócę do pasażerów przerwał mu Rudyard gwałtownie. Panie Philips, chyba nie był pan na serio przekonany, że automatycznie przejmie pan tenstatek, co? Nie otrzymał pan przecież żadnej obietnicy ani ustnej, ani pisemnej. Nie, nie otrzymałem.Edgar westchnął, jakby z ulgą. Niech pan wraca do pasażerów powiedział.Gdy Rudyard ponownie znalazł się przy kapitańskim stoliku, jeden ze stewardów podsunął mukrzesło.Zaczął jeść automatycznie jajecznicę i kiełbaski, kiwając głową i uśmiechając się odczasu do czasu do pasażerów, którzy siedzieli naprzeciwko niego i usiłowali zabawiać gorozmową.Była wśród nich baronówna Zawisza, tego ranka w doskonałym nastroju.Sabranprzegrał w nocy ostatniego centa, a próbując się odegrać, dodatkowo pozostawił przy karcianymstoliku weksel na pięćset funtów.Nie miał więc innego wyjścia, jak udać się z prośbą dobaronówny o wykupienie weksla.Zawisza uczyniła to chętnie, zażądała jednak w zamian całejnocy niewolniczych usług, w tym i swej ulubionej pieszczoty, to znaczy pieprzenia jej, gdy śpi.Albo przynajmniej, gdy prawie śpi. Wygląda pan na zamyślonego, kapitanie odezwała się teraz do Rudyarda. A miał pannam opowiedzieć o tym, jak zgubił pan śrubę okrętową u wybrzeży Krety. Właśnie dowiedziałem się, że nie zostanę na stałe kapitanem Arcadii odparł Rudyard.Sprawy personalne były wewnętrznymi problemami kompanii i za nic w świecie nie należałowtajemniczać w nie pasażerów; Rudyard popełnił w tej chwili niewybaczalny błąd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]