[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sara Ray całe życie płacze - odezwała się niecierpliwie Celinka.- Co miesiąc wypłakuje zkwartę łez.Bywają takie chwile, kiedy nie można się wstrzymać od płaczu, ale ja wówczas kryjęsię przed ludzmi, a Sara najbardziej lubi płakać przy wszystkich.Zapłakana Sara weszła właśnie do stodoły i dowiedzieliśmy się, że powodem jej łez byłprzykry fakt, że matka zabroniła jej pójść wieczorem na pokaz magicznej latarni.Odczuliśmy dlaSary szczerą sympatię.- A przecież wczoraj mówiła, że możesz pójść - odezwała się Historynka - więc dlaczegodzisiaj nagle zmieniła postanowienie?- Dlatego, że w Markdale panuje odra - szlochała Sara.- Mama powiada, że wszystkiedzieci w Markdale są chore, a przecież na pokaz do naszej szkoły przyjdzie stamtąd dużo ludzi,więc ja nie mogę tam iść.Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam magicznej latarni i w ogóle nigdynic nie widziałam!- Wątpię, czy w szkole grozi niebezpieczeństwo zarażenia się odrą - zauważyła Fela.-Jeżeliby takie niebezpieczeństwo groziło, to i nam by pójść nie pozwolono.- Strasznie bym chciała zachorować na odrę - jęczała Sara przejęta rozpaczą.- Możewówczas mama nie byłaby dla mnie tak surowa!- A może Celinka pójdzie do was i przekona twoją matkę - zaproponowała Historynka.-Może wówczas nie będzie ci już zabraniała.Przecież bardzo lubi Celinkę, bo mnie i Feli na pewnonie lubi, więc mogłybyśmy zepsuć tylko całą sprawę.- Mama pojechała z ojcem do miasta dziś po południu i wrócą dopiero jutro.W domu niema nikogo, oprócz mnie i Judy Pineau.- Wobec tego, dlaczego nie miałabyś pójść z nami? - zdziwiła się Historynka.- Twojamatka nie dowie się nawet o tym, jeżeli poprosisz Judy, żeby nic nie mówiła.- Ach, ale tak nie wolno - oburzyła się Fela.- Nie powinnaś namawiać Sary, aby okazywałanieposłuszeństwo matce.W tym wypadku Fela po raz pierwszy miała bezwzględną słuszność.Propozycja Historynkibyła stanowczo niewłaściwa i gdyby w owej chwili protest wyszedł ze strony Celinki, Historynkana pewno ustąpiłaby, nie namawiając Sary do pójścia.Lecz Fela była właśnie tą osobą, którejwszelkie protesty rozdrażniały jeszcze bardziej Historynkę i nakłaniały ją do grzechu.Spojrzała teraz na Felę z wyższością i poczęła nadal przekonywać zapłakaną Sarę.Mywszyscy nie zabieraliśmy w tej sprawie głosu.Doszliśmy do wniosku, że Sara sama powinna sięzdecydować.- Bardzo bym chciała tam z wami pójść - jęczała bezradnie - ale nie mogę nawetprzyzwoicie się ubrać.Wszystkie moje sukienki wiszą w małym pokoiku, który mama zamknęła,lękając się, że ktoś z nas napocznie placek owocowy.Nie mam nic do włożenia, oprócz szkolnegomundurka.- Twój mundurek jest nowy i bardzo ładny - tłumaczyła jej Historynka - zresztą coś niecośmożemy ci pożyczyć.Mogę ci dać mój jedwabny kołnierzyk, który bardzo przystroi mundurek, aCelinka pożyczy ci swój zeszłoroczny kapelusz.- Ale nie mam ani bucików, ani pończoch, bo także są zamknięte.- Buciki i pończochy ja ci chętnie pożyczę - odezwała się Fela, która prawdopodobniedoszła do wniosku, że Sara sama powinna odpowiadać za swoje grzechy.Sara ustąpiła.Gdy Historynka do czegoś nakłaniała, trudno się było oprzeć urokowi jejgłosu.Gdyśmy tego wieczoru wychodzili do szkoły, Sara Ray szła z nami, ubrana w pożyczonepiórka.- A jeżeli naprawdę zarazi się odrą? - szepnęła Fela na uboczu.- Wątpię, czy tam będzie ktoś z Markdale - odparła Historynka lekkomyślnie.- Przecież tenprofesor w przyszłym tygodniu ma właśnie zamiar pojechać do Markdale, więc na pewno niktstamtąd nie przyleci dzisiaj do naszej szkoły.Był chłodny, wilgotny wieczór i kroczyliśmy szerokim gościńcem w jak najlepszychhumorach.Nad doliną zarośniętą bukami i jodłami zawisła tarcza zachodzącego słońca, plamiącwszystko swą czerwienią, a tuż pod nią wyłaniał się młodziutki księżyc.Powietrze było czyste,przesiąknięte wonią świeżego siana, która unosiła się aż pod niebo.Dzikie różyczki przetykałypurpurą parkany wszystkich ogrodów, a obydwie strony gościńca złociły się od gęstych jaskrów.Szliśmy wszyscy ochoczo, rozkoszując się spacerem i kierując się w stronę białotynkowanego budynku szkolnego, patrzącego ku nam z doliny.Fela i Celinka nie potrafiłyby sięteraz gniewać na nikogo, Historynka stąpała lekko, niby purpurowy płomień w swej szkarłatnejjedwabnej sukience.Jej drobne stopy tkwiły w brązowych, zapinanych na guziki paryskichbucikach, które były przedmiotem zazdrości wszystkich uczennic w Carlisle.Tylko Sara Ray nie była zadowolona.Miała twarzyczkę tak smutną, że Historynka traciłapowoli cierpliwość, chociaż i ona sama nie była dzisiaj w najlepszym humorze.Może dręczyły jąwyrzuty sumienia, chociaż się do tego przed nikim absolutnie nie przyznawała.- Słuchaj, Saro - rzekła - zastosowałaś się do mojej rady, ale jeżeli idziesz już z nami, tomiej trochę weselszą minę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]