[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Idziemy!Pomógł jej prześlizgnąć się między ścierającymi się zajadlemężczyznami.Znienacka sięgnął pomiędzy walczących i kogoś szarpnął.Moment później z kłębowiska wychynął Bister.– Co się stało?– Chodź z nami.Gareth przepchnął się obok Emily, żeby oczyścić teren przy zejściówce.Kiedy droga była wolna, Emily przemknęła za jego plecami i zeszła podpokład.Na skinienia Garetha Bister zanurkował w ślad za nią.261Sam Gareth został z tyłu, by uporać się z dwoma członkami kultu,którzy widzieli ich poczynania.Jedno rozcięcie na ramieniu i dwa zadrapaniapóźniej on także odwrócił się i zniknął pod pokładem.Zastał Emily i Bistera, gdy w gorączkowym pośpiechu przygotowywalibomby zapalające.Emily już wcześniej znalazła kosz.Właśnie wetknęła doniego kilka ostatnich ceramicznych butelek z wystającymi z nich szmatami ipodniosła wzrok na Garetha.– Krzesiwo?Sięgnął do kieszeni i wyjął hubkę z krzesiwem.Podobnie zrobił Bister.– Ale.– Młody ordynans zmierzył wzrokiem butelki – Możemy jepodpalić dopiero na pokładzie.– Tak.– Gareth sięgnął po kosz, lecz wskutek nagłego zamieszania nakorytarzu chwycił zamiast niego szablę i zwrócił się ku drzwiom.Ukazał się w nich jednak tylko Watson, krwawiący z rozcięcia napoliczku.– Co trzeba zrobić? – spytał.Gareth opuścił broń i wziął kosz.– Masz dobre oko? TL RWytłumaczył, o co chodzi, kiedy w ślad za Bisterem spieszyli zpowrotem ku schodni na rufie.Gareth postawił przy niej kosz, podałWatsonowi dwie butelki, Bisterowi dwie kolejne, a wreszcie sam wziął dwie,upychając je w kieszeniach bryczesów.– Wyjdę na pokład pierwszy i oczyszczę teren.Wy ruszacie za mną,zapalacie to i celujecie w żagle.Mooktu i Mullins są gdzieś tam na górze.Będziemy was osłaniać, a kiedy nadarzy się okazja, rzucę swoje butelki.Jednak niemal na pewno będziemy potrzebować więcej niż tych kilka sztuk –wskazał głową trzymane przez Watsona i Bistera pociski – żeby żagle tamtychcałkowicie się zajęły Dlatego kiedy je rzucicie, wrócicie po kolejne.–262Odwrócił się do Emily.– Ty zostań tutaj, na dole, będziesz nam podawaćbutelki.– Wzmocnił rozkaz spojrzeniem, które zawsze skutkowało wprzypadku żołnierzy.Raptem uderzyło go, że ma chęć ją pocałować za rozpaczliwie pragniechoć przelotnie posmakować jej warg.Wiedział, jak niekorzystnie dla nichkształtuje się układ sił tam na górze.Zacisnął w dłoni szablę, odwrócił się i przepchnął obok Bistera.– Ruszamy! – Nie oglądając się, wyszedł na pokład.Z powrotem w bitewny zgiełk, gdzie sprawy rozwijały sięzdecydowanie nie po ich myśli.Ten atak zorganizowano o wiele lepiej niżwcześniejsze; ktokolwiek za nim stał, znał się na rzeczy.Ponowne pojawienie się Garetha na ograniczonej przestrzeni przyzejściówce chwilowo przeważyło w tym rejonie szalę na korzyść obrońców.Gareth odszukał Mooktu i wezwał go do swego boku.Zauważył ichMullins i choć nie wiedział, o co chodzi, dołączył do nich, pomagającoczyścić teren przy zejściówce i utrzymać z dala kolejnych napastników.U boku Mooktu walczyła Arnia, z kolei Dorcas trzymała się Mullinsa.TL RKobiety wyglądały na wycieńczone, ale nie odniosły ran, obie też miały noże.Gareth wiedział, że Arnia potrafi zrobić użytek ze swego ostrza, a nóż Dorcasrównież był zakrwawiony.Potem na ich linię obrony natarła kolejna fala członków kultu i Garethmusiał porzucić te rozmyślania.Pierwsza bomba zapalająca wzleciała łukiem zza jego pleców.Bisterwycelował dobrze, ale wziął zbyt słaby zamach.Płonąca butelka rozbiła się napokładzie wrogiego statku.Zaskoczona załoga szybko zadeptała ogień.Jednakże kolejna butelka trafiła w dolną część żagla łacińskiego nagrotmaszcie.263Oliwa wsiąkła w płótno, buchnął ogień – i żagiel się zajął.Tak jak Gareth przypuszczał, marynarze skoczyli gasić płomienie,jednak Watson cisnął swoje dwie butelki, jedną po drugiej, tak że ogieńpojawił się również z tyłu, da żaglu łacińskim na bezanmaszcie.Pośród okrzyków i przekleństw marynarze wrogiego statku pospiesznienapełniali wiadra wodą.Nim jednak zdołali ugasić płomienie, Bister znowutrafił w środkowy żagiel, a później w górną część żagla na bezanmaszcie.Wrogi statek zaczął wytracać prędkość, dzięki czemu w polu rażeniaBistera znalazł się żagiel na fokmaszcie.Watson tymczasem skupił się nadwóch pozostałych żaglach, już płonących.Do tej pory atakujący mieli między innymi tę przewagę, że moglipozostawać skupieni na walce, nie oglądając się na to, jak rozwija się sytuacjawokół nich.Kiedy jednak ich statek popadł w tarapaty, ów stan rzeczy uległzmianie.Rozkojarzeni, co rusz zerkali na morze, jedynie po to, by sięprzekonać, że ich żaglowiec zostaje coraz bardziej w tyle.Szala zwycięstwa, do tej pory po stronie członków kultu, terazprzechyliła się ku obrońcom szebeki.Dacosta i jego załoga to wyczuli.PrędkoTL Rwykorzystali okazję i natarli ostro, przerzedzając szeregi wroga.Część napastników uznała, że bezpieczniej będzie wyskoczyć za burtę.A potem, nagle, bitwa dobiegła końca.Kiedy Gareth pozostawił innymniedobitki, u jego boku stanął Bister– Bomby zapalające się skończyły – Bister skinął głową w kierunkuwrogiego statku – ale chyba już im wy starczy.Watsonowi udało się nawettrafić w schowek na żagle, więc tak szybko nie ruszą za nami w pościg.– Chyba że użyją wioseł.– Dacosta przepchnął się międzyzgromadzonymi na pokładzie, podchodząc do nich dwóch na rufie.Spojrzałna zostający coraz bar dziej z tyłu statek, a następnie podniósł wzrok na żagle264szebeki i pokręcił głową.– Nie, nawet wtedy nie.– Zerknął na Garetha.– Ciludzie.jest bardzo prawdopodobne, że potrafią dobrze wiosłować?– Wcale.– Gareth popatrzył na Emily, która właśnie do nich dołączyła.Wyglądało na to, że nic jej się nie stało.Przytrzymała się jego ramienia, jakbyszukała wsparcia i pocieszenia, a jego ogarnął spokój.Dacosta miał przy sobie lunetę.Wycelował ją we wrogi statek.– Załoga będzie musiała zrzucić te płonące żagle z masztów i cisnąć jeza burtę, zanim w ogóle pomyśli o wiosłowaniu, a jeśli nie mają o tympojęcia, marynarzy jest za mało, żeby wiele zdziałali.– Obejrzał się i dał znakpierwszemu oficerowi.– Będziemy nadal szli pod pełnymi żaglami, w tychokolicznościach to nie zaszkodzi.Gareth pochwycił wzrok Emily.– Miałaś wyśmienity pomysł z tą oliwą.– To była pani sugestia, mam'zelle? – Dacosta spojrzał na nią, unoszącbrwi.Emily uśmiechnęła się blado.– Musieliśmy coś zrobić, zatem.TL RNajchętniej oparłaby się o Garetha całym ciężarem.Walka byłapotwornie wycieńczająca.prawdę mówiąc, była po prostu potworna.Emilystarała się nie patrzeć, jak załoga sprawdza, kto z leżących na pokładziejeszcze żyje, i wyrzuca ciała poległych za burtę.Ci członkowie kultu, którzyzachowali nieco sił, sami wcześniej skoczyli do morza.Niemniej szebece nic już nie groziło.Dacosta głębokim ukłonem wyraził swe uznanie.– Mamy u pani dług, mam'zelle.W imieniu moim i załogi, a takżemojego brata, do którego należy ten statek, dziękuję.265Emily skłoniła głowę, nadal wsparta na ramieniu Garetha.Zauważyłajego drobne rany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]