[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozdygotanymi rękami chwyciłasię gałęzi i wypełzła na brzeg.Leżała na ziemi, trzęsąc się z zimna, kaszląc iwypluwając wodę, zbyt odrętwiała, by się ruszyć.W następnej chwili znów chwytał ją w stalowe objęcia dławiący strach.Tym razem leżała w łóżku i zbliżał się do niej jakiś mężczyzna.Wciemności błysnął nóż.Krzyczała, wierzgała, kopała.Już raz się uratowała, tym razem też takbędzie.Koścista twarz wypełniła całą przestrzeń.Czuła na policzku jego oddech,gdy ją złapał.W srebrnej poświacie księżyca dostrzegła jego profil.Miałwydatne kości policzkowe.I długie włosy.Był Indianinem.Ale jak się nazywał? I dlaczego chciał ją zabić?73RLTDylan zdążył włożyć kawałek kory do torebki, gdy w nocną ciszę wdarłsię krzyk Aspen.Zatrzasnął drzwi i pognał do jej sypialni.A jeśli Turnbull uciekł? Jeśli wtargnął do pokoju Aspen?Sypialnia tonęła w ciemnościach.Dylan włączył światło i błyskawicznieomiótł wzrokiem wnętrze w poszukiwaniu intruza.Nie zobaczył nikogo, aokno było zamknięte.Aspen kołysała się w przód i w tył, jej ciałem wstrząsały dreszcze.Dylan wsunął broń do kabury i podszedł do łóżka. Aspen. Gdy gwałtownie zwróciła ku niemu głowę, zobaczył jejnieprzytomne z przerażenia oczy. Co się stało? Wszystko w porządku? Patrzyła na niego błędnymwzrokiem, jakby nic nie rozumiała. Jesteś już bezpieczna. Przysiadł na materacu obok niej. Nikomu niepozwolę cię skrzywdzić. Pogładził ją po plecach, walcząc z pokusą otoczeniajej ramionami. Czy ktoś był w pokoju?Potrząsnęła przecząco głową, szczękając zębami. Nie. Drżała, lecz patrzyła już przytomnie. Uciekałam przed jakimś mężczyzną, dopadł mnie, uderzył w głowę, apotem wrzucił do rzeki.Tonęłam w lodowatej wodzie.Było strasznie zimno mówiła cicho, prawie szeptem. Nie mogłam złapać powietrza. To był tylko sen, wspomnienie tego, co cię spotkało.Aspen, jesteś wdomu.Bezpieczna.Odgarnęła potargane włosy z wilgotnego policzka. Walczyłam, musiałam płynąć, uciekać.Potem znalazłam się w pokojuw schronisku i ten człowiek tam był.Przyszedł po mnie, miał nóż.74RLTWzmianka o nożu zjeżyła mu włosy na głowie.To pasowałoby doznaleziska pod drzwiami. Możesz opisać ten nóż? Nie wiem. Zmarszczyła lekko brwi, wysilając pamięć. Czy to mógł być rytualny nóż Ute? Z białego kwarcu i cedru? Nie wiem.Nie przyjrzałam się.Ujął jej podbródek i zmusił, by spojrzała na niego. Co jeszcze pamiętasz, Aspen? To był Indianin.Chyba już go kiedyś widziałam.Może kręcił się kołoschroniska.W serce Dylana wstąpiła nadzieja.Skoro go widziała, wreszcie zdobędąjakiś trop, będzie wiadomo, kogo szukać. Czy to był ten sam człowiek, który wrzucił cię do rzeki? Nie.Nie jestem pewna. Nerwowo miętosiła prześcieradło.Dodiabła, dzieją się straszne rzeczy, a ona nawet nie wie, co widziały jej oczy!Natomiast Dylan zastanawiał się, czy nie powinien pokazać jej różnychzdjęć, bo mogły odświeżyć pamięć.Pamiętał jednak, że lekarz ostrzegał przedwywieraniem nacisku. Pamiętasz jakieś szczegóły? Kolor włosów? Wzrost? Długie włosy, wydatne kości policzkowe.To mógł być KurtLightfoot.Dylan zacisnął szczęki.Może jego teoria, że to Lightfoot jest ojcemJacka, ma sens? Może nie chciał uznać dziecka, odnalazł Aspen w schronisku ichciał ją uciszyć.A potem pojawił się u niej w domu, by sprawdzić, czy nie udaje amnezji.75RLTCo oznaczało, że pali mu się grunt pod nogami.Krzepiąco uścisnął jejramię. Załatwię nakaz pobrania próbki DNA Lightfoota i porównamy ją zwłosem, który znalazłem w schronisku.Chciał wstać, lecz Aspen przywarła do niego.Ogarnęła go fala gorąca, wiedział jednak, że nie może dać się jej porwać.Aspen błagała o ochronę i pomoc, a nie o powtórkę tego, co zdarzyło się wVegas.Mimo to nie umiał pozbyć się erotycznych fantazji.A jeśli Jack jest moim synem, a ona ukryła to przed tobą? przebiegłomu przez głowę i natychmiast wróciła złość, zła i ponura, blokująca inneuczucia.Miał pracę do wykonania i wykonają bez względu na wszystko. A jeśli się mylę? zapytała Aspen. Nie chcę oskarżać niewinnegoczłowieka o coś, czego nie zrobił.Zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy te słowa świadczą o jej uczuciudo Lightfoota. Jeśli jest niewinny, to nie ma się czego obawiać.Zaufaj mi. Niepewnai zagubiona spojrzała na niego wielkimi ciemnymi oczyma, wreszcie skinęłagłową, co Dylan powitał z ulgą. Zadzwonię w sprawie systemu alarmowego.Powinni jeszcze dziś go zainstalować.Muszę też pojechać do laboratorium.Zawiozę ciebie i Jacka do Emmy, tam poczekasz na mnie. Dobrze.Wyszedł z sypialni i zadzwonił do naczelnika więzienia stanowego.Upłynęła cała wieczność, zanim usłyszał: Warden Fernandez, słucham. Naczelnik mówił z wyraznymhiszpańskim akcentem.76RLT Tu agent specjalny FBI Dylan Acevedo.W słuchawce rozległo się przeciągłe westchnienie. Właśnie miałem dzwonić do ciebie.Nie zabrzmiało to dobrze. W sprawie Franka Turnbulla? Uciekł? Tego nie wiemy.Być może nie żyje. Co to znaczy być może"? Cholera, Warden, co tam u was się dzieje?! pieklił się Dylan. Wczoraj przewoziliśmy go autobusem z dwoma innymi więzniami doADX we Florence.Dylan doskonale wiedział, o czym mowa.ADX cieszyło się sławąAlcatraz Gór Skalistych.Było to więzienie o zaostrzonym rygorze, gdziezamykano najbardziej niebezpiecznych przestępców.Siedzieli tu owianimroczną legendą Terry Nichols, Eric Robert Rudolph, Timothy McVeigh iRichard Reid. Ale coś poszło nie tak? Autobus miał wypadek, zapalił się i eksplodował.Jechało nim trzech więzniów, kierowca i dwóch strażników.Razemsześciu ludzi, znalezliśmy sześć ciał.Dlatego mówię, że być może Turnbullzginął, ale lekarz sądowy jeszcze bada szczątki.Trochę to potrwa, bo mamytylko kawałki zwęglonej skóry i kości.Poprosił o dokumentację medyczną identystyczną, żeby potwierdzić tożsamość. Powiedz mu, żeby się pośpieszył. Nie musisz mi o tym przypominać.Każdy z tych gości dostałdożywocie i wymagał specjalnego nadzoru.77RLT Cholera, Warden, akurat ten autobus musiał mieć wypadek.Nic ci tunie śmierdzi? Prowadzimy śledztwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]