[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Miło mi to słyszeć, gdyż zbudowano go według mojego projektu. Spuściliście na łodzi tylko jednego człowieka, a potem odpłynęliście. Ponieważ nie znałem miejsca zakotwiczenia.Musiałem się najpierw dowiedzieć, w którymmiejscu mogłem spuścić łańcuch.Odpłynąłem więc i zaraz wróciłem.Chodzmy do środka! Mu-simy opróżnić szklaneczki za moją Nin.Wróciliśmy do gubernatora i stuknęliśmy się z nim za zdrowie jachtu.Chętnie spełnił toast.Raffley napełnił kieliszki ponownie i powiedział: A teraz musimy wypić za zdrowie innej Nin, która jest mi od tej, tysiąc razy droższa! Pro-szę, do ostatniej kropli!Spełniłem toast, lecz gubernator rzucił Raffley'owi znaczące spojrzenie i nawet nie dotknąłkieliszka. Well! Jak pan sobie życzy! odezwał się ten dobrodusznie, usprawiedliwiającym tonem.A ja i tak wygram zakład!Co to była ta druga Nin ? I co to był za zakład? Był to punkt, w którym obaj najwyrazniej sięnie zgadzali.Musiało chodzić o coś więcej niż tylko zwykły zakład.Nad jednym i drugim unosiłsię niewidzialny znak zapytania, najwyrazniej pochodzenia chińskiego.Jasne było, że wkrótce,my stojący u bram Chin, poruszymy ich temat wielokrotnie w rozmowie.Tak się stało, lecz gu-bernator nie odzywał się ani słowem, a ton Raffley'a zdradzał, że starannie dobierał słowa.Ja sam82znajdowałem się w niezręcznej sytuacji.Gubernator nie był przyjacielem ludów Wschodu, byłoto oczywiste.Raffley kiedyś też nie był, lecz teraz chyba zmienił zdanie.W każdym razie istniałjakiś powód, że wyrażał się z widoczną oględnością.Dlatego też w czasie rozmowy zapadały odczasu do czasu dłuższe przerwy, których nawet prawienie sobie grzeczności, nie mogło przezwy-ciężyć.Stwierdziłem, że Raffley zmienił się bardzo od ostatniego razu.Nawet wyglądał inaczej.Jegosucha, długa sylwetka zaokrągliła się wyraznie.Ostre rysy twarzy złagodniały.Nos nie sterczał ztwarzy już tak bardzo.W ogóle, cały sprawiał wrażenie okrąglejszego, łagodniejszego i bardziejprzystępnego niż wcześniej.Był, jeśli można tak powiedzieć znacznie ładniejszy.Niegdyś ja-wił się otoczeniu jako bystry myśliciel o mocnym charakterze, który z pewnością siebie i nieoglądając się na nic szedł swoją drogą.Teraz jego duch zespolił się jakby z uczuciem i cieszyłomnie to niezmiernie.Spleen zniknął, a wraz z nim owa nieskończona obojętność na wszystko, conie dotyczyło Starej Anglii i sportu.Objawił żywe zainteresowanie do wszystkiego, co ludzkie iniegdysiejszy sztywny, nie znoszący sprzeciwu dogmatyczny sąd nabrał innego kształtu.Wów-czas nie był nikim innym jak tylko Anglikiem z krwi i kości, dżentelmenem od kapelusza aż pozelówki.Teraz jednak był kimś więcej.Mianowicie harmonijnie myślącym człowiekiem.Znaj-dowałem się wobec psychologicznej zagadki, rozwiązanie której musiałem zostawić przyszłości.A przyszłość, zwłaszcza ta najbliższa, jawiła się od dzisiejszego spotkania zupełnie inaczej niżmógłbym mniemać.Powiedziałem mu, że widziałem Nin z pokładu Coena i wspomniałemprzy tym, że mam zamiar odbyć dalszą część mojej podróży właśnie na Coenie. Dalszą podróż? spytał. Na statku nazywającym się Coen ? Nie, Charley! Dalszą podróżodbędzie pan na mojej Nin i basta! Serdecznie dziękuję, sir! odpowiedziałem. Ale na Coenie muszę płynąć do Oleh-leh. To miasto portowe w Atejh.Co pan ma tam do roboty? Muszę uporządkować pewne interesy, albo lepiej powiedziawszy sprawy finansowe.Wprawdzie nie moje, a przyjaciela, który mnie o to prosił. Czy to konieczne? Nawet bardzo.Nie chodzi wprawdzie o żadne większe sumy, ale dla niego i taka strata była-by wystarczająco duża i mogłaby doprowadzić do bankructwa. A więc musi pan tam rzeczywiście jechać, skoro pan obiecał.Ale dlaczego akurat na tym Coenie ? Moja Nin też może tam płynąć, kiedy tylko pan zechce.Musi mi pan przyrzec, żezostanie pan z nami. przyrzekać nie znając celu pańskiej podróży, sir? Celu podróży? Hm! Płyniemy do Chin. Ale dokąd? Niech pan słucha, Charley, czy uważa się pan za mojego przyjaciela? Z całego serca! Well! A więc niech pan teraz o to nie pyta! Wie pan, że jestem panem mojego czasu i żekażdego dnia mogę zmienić swoje plany, tak jak dowiodłem panu z Oleh-leh
[ Pobierz całość w formacie PDF ]