[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy koło południa ściągnęła pruska jazda, silnie poszarpana wleśnych zasadzkach, dobić kazał ciężej rannych, niezdatnych do walki, a powiesić kilkuPrusów, którzy usiłowali się temu sprzeciwić, i nie czekając na powrót pieszych wojsk zesprzętem ni wysłanego za nimi podjazdu, pozostałe podniósł do pochodu.Najmniej doświadczeni miarkowali już, że wyprawa chybiła, nikt nie wątpił, żemarszałek, by resztę wojsk ocalić, nakaże odwrót, pozostawiając wysłaną przodem piechotęWłasnemu losowi.%7ływności starczy na jeden dzień, potem trzeba jeść konie, ale luznych ijucznych już nie było, a biada temu, który od swego wierzchowca odpadnie.Zakonne hufce ipruska jazda gromadziły się w ponurym milczeniu, ale wśród gości rycerskich rozlegał sięniechętny szmer, który zamienił się w pomruk, gdy von Plotzke, dosiadłszy konia, przejeżdżałwzdłuż szeregów, wodząc po twarzach palącym spojrzeniem.Zatrzymał się przed hufcemgości, na czele którego stał graf von Schwarzburg, i przemówił:- Nie winem na ucztach, ale krwią zmywa się grzechy i po toście tu przyszli.Ktocudzą jeno przelać zamierzył, niechaj wraca biesiadować do Malborka, grzechy swezabierając z sobą.Marszałek cofnął konia i podniósł głos:- My, którzyśmy cały swój żywot Wszechmocnemu i Zakonowi ofiarowali, nieprośmy o zmiłowanie nad nami, ale by Zakon szkody nie poniósł.Nie mnie, któremu mieczswój powierzył, nad wami czy nad sobą się litować.Moją rzeczą czynić wszystko, by celwyprawy osiągnięty został, waszą - męstwo i posłuszeństwo, bo niczym jest każdy z waswobec Zakonu; a kto by o tym chciał zapomnieć, niechaj pamięta, że żywot jego w moimręku i przed Zakonem jeno będę się sprawiać, co z nim uczynię.Kto jednak sam tego nierozumie, temu rzekę: bliżej stąd do Kurlandii nizli do Ragnety, łacniej wyżywić się wosiadłym kraju nizli w bezludnej puszczy, lżej umierać w walce nizli od głodu i mrozu.A ktowalczy, ten jeszcze nie przegrał.Ruszamy na Miedniki.Za mną!Obyty z wojną a z borem zżyty jak zwierz, Krzych trudy wyprawy znosił lekko, wynikjej był mu obojętny i równie obojętnie patrzył na niszczenie pogańskiego kraju.To samoLitwa czyni w Polsce.Nie rozpamiętywał przeszłości, odprężył się i uspokoił.Nie wiadomo,czy wróci z wyprawy, bardziej niż wielu innych świadomy był jej niebezpieczeństw.Niepragnął już zbyć żywota, ale i o tym, że może zginąć, myślał nieporuszony.Chwilamiodzywał się w Krzychu niepokój, jaki wzbudził w nim von Plotzke, nie tylko dlatego, żemarszałek zaważyć mógł na jego życiu, które już zaczynało się układać.Krzych słyszał opraktykach, które templariuszy zaprowadziły na stos, wiedział, czemu przeciwnicy marszałkaprzypisują jego nieustanne powodzenie.Gdy von Plotzke zarządził rozdzielenie wojsk,Krzycha ogarnęło zaciekawienie.Przewidywał, że po nagłej odwilży musi przyjść mgła, awiedział, jak trudno zmiarkować kierunek w nieprzejrzystej okolicy, gdy coraz to zbaczaćtrzeba z drogi, by obejść nieoczekiwane przeszkody.Odczuł ulgę, gdy sprawdzać się jęły jegoprzewidywania, a niemal radość, kiedy pozbawione zasobów wojska stanęły w obliczu klęski.Von Plotzke wpadł we własne sidła, sprzyjające mu te moce okazały się bezsilne lubzdradziły go.Krzych się o niebie nie troszczył, nawykł żyć w lesie i z lasu, poradzi sobie, gdyw braku zaopatrzenia każdy na własną rękę zacznie szukać wyjścia.Stropiło go, że vonPlotzke potrafił opanować przygnębione wojska i wzbudzić w nich nadzieję ocalenia.Samzaczynał wierzyć, iż nienaruszone jeszcze jądro krzyżackich wojsk, znakomicie zbrojnych iwyćwiczonych, pod takim wodzem jak von Plotzke, może zadać bezładnym gromadom lichozbrojnych %7łmudzinów, mimo ich zwierzęcej zajadłości, taką klęskę, że będzie można bezobawy rozdzielić wojska na kilka zagonów.Wówczas zdołają się one wyżywić w drodze doniedalekiej kurlandzkiej granicy.Jasne jednak było, że rozprawić się należy z wrogiem, nim głód rozprzęgnie karność iwytrąci oręż z ręki krzyżackich wojsk.To zapewne miał na względzie marszałek, niewysyłając nawet bocznych straży, które by hamowały pochód, a przedniej nakazując iśćszybko i tak długo, aż połączy się wysłanymi przodem pieszymi wojskami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]