[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cholera, Croft powinien go odszukać i zabić.Tak dla zasady.- Nie znasz mnie  powiedziała podejrzliwie. A nasze rodzaje się nienawidzą.- Fakt, ale ja nie wojuję z kobietami.Powinnaś jednak wiedzieć, że bardzo nie lubimytu czarodziejów, bo mamy z nimi dużo nieprzyjemnych problemów.Zwłaszcza z jednym.- To tak jak ja z wilkami  mruknęła.Znowu spojrzał na nią przez ramię, ale mogłaby doszukać się w jego oczach swoistegoporozumienia.- Właśnie widziałem.No to się rozumiemy.O tak, rozumiała.Tylko że ona nigdy nic nie zrobiła żadnemu wilkowi i gdybyzażądano od niej niższej ceny, to już dawno doprowadziłaby do pokoju między ichgatunkami.Skinęła głową, a przystojniak wrócił do poszukiwań.Pulsowanie w ramieniu znowu osobie przypomniało, na co się skrzywiła.Straciła już tyle krwi, że jak tak dalej pójdzie, tonawet jak ją wypuści, to nie będzie w stanie odejść o własnych siłach.- Czy będzie ci przeszkadzało, jeśli teraz się opatrzę?  spytała, głównie po to, żebywysondować jak na niego podziała zapach jej krwi i czy jak ją poczuje, to nie zechce jejzaatakować.Ale jakby w odpowiedzi Przystojniak wyprostował się z dużą apteczką w ręce,której to tak zawzięcie szukał.Wzięła to za przyzwolenie i ostrożnie zaczęła rozsuwać zamekkurtki.Bolało jak wszyscy diabli.Odpięła się i tak delikatnie jak tylko potrafiła, zaczęła zsuwaćz ramion czarną skórę, jednocześnie cały czas świadoma, że wilk nie spuszcza z niej oczu.43 Przysiadł na skraju biurka i nie pchał się do niej z łapami, co doceniała.Zdecydowaniewolałaby, żeby jej nie dotykał.Croft miał nerwy jak postronki, kiedy dziewczyna z grymasem bólu zsuwała z siebiekurtkę, a zapach jej krwi wypełnił całe pomieszczenie.Jego wilk wył mu w głowie, domagającsię zemsty i nie był pewien ile jeszcze da radę się powstrzymywać, zanim nie wyjdzie w noc,złapie trop i pójdzie zabić tamte cztery wilki.Dopilnowałby też, żeby czuli, że konają.Fantazjowanie na ten temat nie były zdrowe, ale dawały mu cholernie dużo satysfakcji.Chciał jej pomóc, ale coś mu mówiło, że jak się choćby zbliży o krok, to jego ślicznotkaprzybierze pozycję obronną, a to teraz nie było im potrzebne.Najpierw trzeba było jąopatrzyć, usunąć krew, która pobudzała jego zmysły i dopilnować, żeby jakoś uśmierzyć jejból.Ten mały sukinsyn musiał jej wbić pazury w rękę.Tę łapę straci w pierwszej kolejności.Izzy w końcu uporała się z kurtką i z grymasem obejrzała ramię.Całą rękę miała wekrwi, zarówno świeżej jak i zaschniętej, więc wyglądała jak ofiara ataku rekina.Rana po kulibyła trochę poszarpana i bardzo spuchnięta.Do tego sina jak śliwka.A kula nadal tkwiła wśrodku i Izzy praktycznie mogła ją poczuć.Jej towarzysz był bardzo cicho, więc uniosła głowę, by na niego spojrzeć i wtedygwałtownie odskoczyła w przestrachu.Stał tuż obok niej, dosłownie kilka centymetrów dalej,a ona nawet nie słyszała, kiedy się poruszył! Do tego pochylał głowę w stronę rany, pociągałlekko nosem, a jego twarz wyrażała absolutną, dziką furię.Jego oczy były przemienione.- To rana po kuli!  warknął wściekle i wibrująco, przez co przeszedł ją dreszcz.To byłkrwiożerczy dzwięk.Do diabła, jej krew jednak go pobudziła! Gotowy za chwilę ją zaatakować!Instynktownie zaczęła się cofać, wyciągając przed siebie zdrową rękę w geścieobrony.Drgnął na to, zacisnął zęby, pięści i oczy, jednocześnie ciężko dysząc przez zęby.Cortwiedział, że znowu ją wystraszył, dlatego teraz próbował się uspokoić, ale jegoreakcja na widok jej rany była po postu automatyczna.Krew go zalała.Myślał, że to będzieskaleczenie po pazurach, a to była cholerna rana postrzałowa! I to paskudna!Każdy nerw w jego ciele domagał się przemiany i dopadnięcia wszystkich, którzy braliudział w skrzywdzeniu jej.To była czysta, zwierzęca żądza krwi.I niech te sukinsyny się44 modlą, żeby go nigdy więcej nie spotkać, bo nie zapomni ich do końca egzystencji i prędzejczy pózniej pozbawi ich za to życia.- Dobry piesek  rzuciła dziewczyna tonem, jakby naprawdę mówiła do niesfornegopsa. Siad.Leżeć.Zostań.Oddychaj przez usta, zaraz się jakoś okryję.Parsknął śmiechem, bo była cholernie zabawna i jeszcze bardziej niezwykła.Wystarczyło, że powiedziała słowo, a jego wilk zaczynał się uspokajać.Bardzo mu topomagało i bardzo było teraz potrzebne.Musiała myśleć, że to ją chce zaatakować.Gdybyznała prawdę, byłaby bardzo zdziwiona.- Ale wiesz, że jestem wilkiem, a nie psem, prawda?  zapytał z rozbawieniem i napowrót przemienił oczy, żeby się nie bała.I co prawda, została tam, dokąd odskoczyła, aleprzynajmniej opuściła rękę.- No nie wiem  mruknęła. Dużo warczysz i wyglądasz jakbyś był nosicielemwścieklizny.- Nie martw się  mrugnął do niej szelmowsko okiem. Weterynarz mnie zaszczepił.Atmosfera trochę się rozładowała, ale Croft na powrót spochmurniał, gdy spojrzał najej siną, ociekającą krwią rękę.%7łeby jej bardziej nie straszyć nie ruszył się z miejsca, alewskazał na nią brodą.- Kto ci to zrobił?- Znowu warczysz.Tak jakby mógł coś na to poradzić.- To był ten niski czy wysoki?- Nie wiem, było ciemno.- Ale jeden z nich?- Mam nadzieję  odparła, na co spojrzał na nią marszcząc czoło, więc wyjaśniła: -Mam nadzieję, że to był jeden z nich i że nie mam aż tylu wrogów, którzy chcieliby mniezabić.Wiesz, żart przestaje być śmieszny, kiedy trzeba go tłumaczyć.Doceniał jej poczucie humoru i fakt, że próbuje go uspokoić, ale tak długo jak będzieczuł jej krew i zapach bólu, który od niej bił, to będzie mógł myśleć tylko o zabijaniu.- Trzeba cię umyć  stwierdził i ruszył do przyległego pomieszczenia, które byłoniedużą, prywatną łazienką.Zapalił w środku światło i zaczął na nią czekać, ale najwyrazniejsię wahała, przestępując z nogi na nogę.- Poradzę sobie sama.45 - Wiem.Chcę tylko dopilnować, żebyś mi nie zakrwawiła podłogi  skłamał gładko, alenadal się wahała. Nic ci nie zrobię, kociaku  dodał łagodniej.- Jesteś pewien, że ci znowu nie odwali?  spytała i powinien się obrazić na takieokreślenie, ale ona po prostu nie wiedziała, co się z nim działo.- Słowo  rzucił, na co w końcu ruszyła w jego stronę.Czuł, że cierpi, jest zmęczona iosłabiona.Nie wiadomo ile krwi straciła.Co więcej, wydawało mu się, że z każdą chwilą jestcoraz bledsza.Weszła do łazienki i stanęła przed umywalką.Zauważył, że zerknęła do lustranaprzeciwko siebie i skrzywiła się lekko.Ciekawe, co jej się nie podobało w takiej pięknejtwarzy.W końcu odkręciła ciepłą wodę i zaczęła delikatnie obmywać rękę.Croft czekałcierpliwie z ręcznikiem, chociaż aż go paliło, żeby samemu ją umyć i zadbać o jej ranę.Niezdarzyło mu się mieć takich opiekuńczych uczuć do jakiejkolwiek kobiety poza matką isiostrą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •