[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To dlaczego jeszcze nie podrzuciłeś?- Bo mieliśmy trochę na coś wypsikać, żeby Chaber mógł wąchać.Niewiem na co.Na chustkę do nosa?- Nie, na coś małego.Czekaj, ołówek do notesu!Wysmarowawszy gruntownie mały ołóweczek olejkiem migdałowym,ruszyli powoliw głąb lasu.Nie śpieszyło im się nigdzie.Osiągnięcia dnia dzisiejszegosprawiły, że teraz jużnie mieli nic innego do roboty, jak tylko czekać wieczoru.Rano, niby na zamówienie, pojawił się granatowy fiat szczurzegopyszczka.Przejechał obok ich domu i pojechał w stronę campingu, akurat kiedywychodzili na plażę.Nie pozbawili matki ulubionego olejku od razu, przezorniepoczekali, aż go użyje, i dopiero potem ruszylina przełaj, przez las, z nadzieją, że swoją ofiarę jeszcze gdzieś tam znajdą.Granatowy fiat stał za campingiem, na samym końcu drogi, zaparkowanypod drzewami, za krzakiem bzu, który go nieco osłaniał.Szczurzego pyszczkaprzy nim nie było, w ogóle nikogo w okolicy nie było, wszyscy poszli na plażę,zwabieni wspaniałym słońcem.Rozmazanie olejku migdałowego po wszystkichczterech kołach stało się dziełem jednej chwili.Zarazw następnej Chaber bez najmniejszego wahania ruszył po tropach szczurzegopyszczka, również prowadzących w stronę plaży.Na drugiej górze spotkali Rudego Sprężynowca, wracającego z plaży dodomu.Nie widział ich, ostrzeżeni przez psa, w porę zdążyli się ukryć.Po chwili za Rudym Sprężynowcem ukazał się tropiony szczurzy pyszczek.Również wracał.Rudy Sprężynowiec wszedł do swojego domku pierwszy, szczurzy pyszczekzłożył mu wizytę dopiero po kilku minutach, które spędził na zboczu, wśróddrzew, rozglądając się dookoła.Troje myśliwych cierpliwie przeczekało tępenetrację.Zaraz potem pojawił się drobny kłopot.Pusty dotychczas campingodrobinę się ożywił.Za ladą pawiloniku spożywczego ukazała się sprzedawczy-ni, a obok jednego z zaparkowanych przed wyjazdem samochodów zaczęlikręcić się jacyś państwo z małym dzieckiem.Sprzedawczyni nie przeszkadzała,okno Rudego Sprężynowca znajdowało się po stronie przeciwnej niż pawilonik inie mogła widzieć, co się przy nim dzieje, państwo przy samochodzie jednakżekręcili się po tej samej stronie.Trzeba było czekać, aż odejdą, i wówczasdopiero droga do tajemnicy stanęła otworem.Janeczka i Pawełek działali solidarnie.Jedno zajrzało do okna, podczasgdy drugie stało na straży, potem się zmienili.Rudy Sprężynowiec okazał sięobrzydliwy, zasunął zasłonkę.Zasunął ją jednak niezupełnie dokładnie, wśrodku pozostała szpara, przez którą było widać kawałek stolika i ręce.Krótkie,pękate palce Rudego Sprężynowca i chude, nerwowe dłonie szczurzegopyszczka.Pękate palce kładły na stół banknoty, które z chciwością zagarniałychude dłonie.Słychać było szmer rozmowy, ale słów nie udało się rozróżnić.Janeczka i Pawełek, ukryci na skraju lasu, obejrzeli sobie jeszczerozstanie wspólników.Najpierw wychylił się szczurzy pyszczek, rozejrzał sięwokół, wyskoczył z domku i szybkim krokiem, pozostawiając samochód,pomaszerował drogą do osiedla.W chwilę pózniej Rudy Sprężynowiecspokojnie zamknął domek i udał się przez las na plażę.Sprawa była jasna,porozumieli się pod każdym względem.Dalsze tropienie szczurzego pyszczka wykazało, że nie jest spragnionytowarzystwa porucznika.Porucznik przejechał drogą tam i z powrotem, szczu-rzy pyszczek zaś, ujrzawszyz daleka motor, szybko skręcił za zabudowania, przedzierając się aż do trzcinnad samym Zalewem.Następnie wszedł do jednego z domów i ugrzązł tam na długo.Rudy Sprężynowiec aż do godziny czternastej wykazywał przerażającąruchliwość.Pętał się po całej plaży, zaczepiał ludzi w porcie, łaził po lesie i znów szedł naplażę.O czternastej zjadł obiad i uspokoił się wreszcie.Ustawił leżak przed domkiem,usiadł na nimi gapił się na gęste, wysokie trzciny, zasłaniające Zalew.Zważywszy, że widokten nie był zbyt pociągający, należało mniemać, odpoczywa w przewidywaniunocnej pracy.Janeczka i Pawełek byli zupełnie pewni, że wyczyny na cmentarzuzostaną wznowionetej nocy.Lezli teraz przez las ślamazarnie, również traktując to jakowypoczynek.Pawełek ciągle nie mógł przeboleć braku aparatu fotograficznego.- Patrz, jakby to było fajnie! - wspominał, rozżalony.- Samochód to mięta,na samochód mamy dowód, ten obracany numer.Prztykał gdzieś podkierownicą, musi być cała instalacja, nawet jakby zdemontowali, milicjaznajdzie ślady.Oni to potrafią.Ale potem? Jak ten z uszami wchodził doRudego Sprężynowca i wychodził.! Pies z kulawą nogą nie widział, żywegoducha nie było, a my pstryk! I już, jest, proszę, w samych drzwiach! I potemprzez okno, pstryk.!- Ale przez okno mało było widać - przypomniała Janeczka.- Tylkopieniądze.- To jeszcze ci mało? Coś ty chciała, żeby go akurat mordował?! Dawałmu te pieniądze, jakby chorągwią machał!- Ciekawe, czy już odjechał.- Możemy sprawdzić.Pójdziemy dołem, zobaczymy czy Chaber znajdzieślady na drodze.A w dodatku to nie były nasze pieniądze, tylko zagraniczne.Na zdjęciu by wyszły.- Dolary - orzekła Janeczka.- Tacy różni zawsze sobie płacą dolarami.Czekaj, niech on zacznie od razu.Chaber.!Wezwany pies z lekkim obrzydzeniem powąchał migdałowy ołówek inatychmiast poinformował, że niemiła woń ciągnie się na drodze w obie strony.Po krótkiej naradzie państwo skierowali go w stronę campingu.- Widocznie odjechał - rzekł Pawełek.- Ale możliwe, że wrócił.W każdymrazie lepiej sprawdzić.Chaber doprowadził do krzaka bzu, za którym poprzednio stał samochódszczurzego pyszczka, usiadł na chwilę, wskazując, że znalazł zródło woni, i jużgotów był wracać.Pawełek go powstrzymał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •