[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Clark zaprowadziłich do biblioteki. Zawiadomię rodzinę, że panowie przyjechali powiedział.Olbrzymia biblioteka miała dwa wielkie francuskie okna, wychodzące na ogród.Wzdłużścian, wyłożonych ciemną dębową boazerią, stały oszklone szafki, wypełnione cennymitomami oprawnymi w skórę.Wygodne fotele i włoskie stojące lampy dopełniałyumeblowania.W rogu stała wykonana na zamówienie mahoniowa gablota z kryształowymiszybami w ramach ze złoconego brązu, która zawierała imponującą kolekcję broni Harry egoStanforda.Specjalnie zaprojektowane szuflady pod gablotą służyły do przechowywaniaamunicji. Zapowiada się interesujący ranek zauważył Steve. Ciekawe, jak zareagują. Niedługo się dowiemy.Kendall i Marc pierwsi weszli do pokoju. Dzień dobry powiedział Fitzgerald. Jestem Simon Fitzgerald.To mój asystent,Steve Sloane. Kendall Renaud, a to mój mąż Marc.Mężczyzni uścisnęli sobie dłonie.Do biblioteki weszli Woody i Peggy. Woody zwróciła się do brata Kendall to Dan Fitzgerald i pan Sloane. Cześć. Woody kiwnął głową. Przynieśliście forsę ze sobą? No, właściwie. Tylko żartowałem! To moja żona Peggy. Woody popatrzył na Steve a. Czy starycoś mi zostawił, czy.Do pokoju wszedł Tyler. Dzień dobry. Sędzia Stanford? Tak. Jestem Simon Fitzgerald, a to Steve Sloane, mój współpracownik.Właśnie Stevezałatwił sprowadzenie ciała pańskiego ojca z Korsyki.Tyler odwrócił się do młodego prawnika. Jestem panu zobowiązany.Właściwie nie wiemy, co się stało.Prasa podawała tyleróżnych wersji.Czy istnieje podejrzenie zamachu? Nie.To wygląda na wypadek.Jacht pańskiego ojca wpadł w gwałtowny sztorm uwybrzeży Korsyki.Zgodnie z zeznaniem ochroniarza Dmitrija Kaminskiego, pański ojciecstał na werandzie przed swoją kabiną i wiatr wyrwał mu jakieś papiery z ręki.Pan Stanfordsięgnął po nie, stracił równowagę i wypadł za burtę.Zanim wyciągnęli ciało, było już zapózno. Co za okropna śmierć zadrżała Kendall. Rozmawiał pan z tym Kaminskim? zapytał Tyler. Niestety, nie.Zanim przyleciałem na Korsykę, on już wyjechał.Fitzgerald zabrał głos: Kapitan jachtu radził, żeby nie wypływać w taki sztorm, ale z jakiegoś powodu pańskiojciec bardzo się spieszył do domu.Zamówił helikopter, żeby go przywiózł z powrotem.Widocznie miał jakąś pilną sprawę. Czy wiadomo, co to była za sprawa? zapytał Tyler. Nie.Przerwałem wakacje, żeby spotkać się z nim tutaj, po jego powrocie.Nie wiem,co. To bardzo interesujące przerwał mu Woody ale to już prehistoria, prawda?Pogadajmy o testamencie.Zostawił nam coś czy nie? Nerwowo zaciskał dłonie. Może usiądziemy? zaproponował Tyler.Zajęli miejsca w fotelach.Simon Fitzgerald usiadł za biurkiem naprzeciwko.Otworzyłteczkę i zaczął wyjmować jakieś papiery.Woody był bliski wybuchu. No więc? Na litość boską, zostawił czy nie? Woody. szepnęła Kendall. Znam odpowiedz oświadczył gniewnie Woody. Nie zostawił nam ani centa.Fitzgerald spojrzał na dzieci Harry ego Stanforda. Prawdę mówiąc oznajmił każde z was dziedziczy równą część majątku.Steve wyczuł nagły przypływ euforii wśród zebranych.Woody gapił się na Fitzgeralda z otwartymi ustami. Co takiego? Poważnie? Zerwał się z fotela. To fantastycznie!Odwrócił się do pozostałych. Słyszeliście? Stary drań w końcu zmiękł! Spojrzał na Simona Fitzgeralda. O jakiejsumie mówimy? Nie mam dokładnych danych.Zgodnie z ostatnimi doniesieniami magazynu Forbes ,Przedsiębiorstwa Stanforda są warte sześć miliardów dolarów.Większość z tego zostałazainwestowana w rozmaite korporacje, ale około czterysta milionów jest dostępne wpłynnych aktywach.Kendall słuchała w oszołomieniu. To ponad sto milionów dla każdego z nas! Nie mogę uwierzyć! Jestem wolna,pomyślała.Mogę zapłacić i pozbyć się ich na zawsze.Spojrzała na Marca z rozjaśnionątwarzą i uścisnęła jego dłoń. Gratuluję powiedział Marc.Wiedział lepiej od innych, ile znaczyły te pieniądze.Simon Fitzgerald zabrał głos: Jak państwo wiecie, wasz ojciec posiadał dziewięćdziesiąt dziewięć procent udziałów wPrzedsiębiorstwach Stanforda.Akcje te zostaną równo rozdzielone pomiędzy was.W związkuze śmiercią ojca również pozostały jeden procent, trzymany w powiernictwie, przechodzi nawłasność sędziego Stanforda.Oczywiście pozostają pewne formalności.Co więcej,powinienem poinformować państwa, że może się zgłosić jeszcze jeden spadkobierca. Jeszcze jeden spadkobierca? powtórzył Tyler. Testament pańskiego ojca wyraznie zastrzega, że majątek ma być równo podzielonypomiędzy całą jego progeniturę.Peggy zapytała niepewnie: Co.co to znaczy progenitura? Naturalne potomstwo oraz potomstwo legalnie adoptowane wyjaśnił Tyler.Fitzgerald kiwnął głową. Zgadza się.Każdy nieślubny potomek staje się spadkobiercą zarówno matki, jak ojca,na mocy przepisów prawa spadkowego. O czym pan mówi? rzucił niecierpliwie Woody. Mówię, że może się zgłosić jeszcze jeden uprawniony spadkobierca.Kendall spojrzała na niego. Kto?Simon Fitzgerald zawahał się.Tego nie dało się przekazać taktownie. Z pewnością zdajecie sobie państwo sprawę, że kilka lat temu wasz ojciec spłodziłdziecko z guwernantką, która tutaj pracowała. Rosemary Nelson powiedział Tyler. Tak.Jej córka urodziła się w Szpitalu Zwiętego Józefa w Milwaukee.Otrzymała imięJulia.W pokoju zaległo ciężkie milczenie. Hej! krzyknął Woody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]