[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dusze wysyłane do niego na dół miały uniknąćIrilu po śmierci, on sam tworzył nową armię, żeby zaatakować niebo.Balthus był tak wstrząśnięty objawieniem, że bez namysłu porzucił dawne życie iprzyłączył się do pielgrzymów przy budowie świątyni.Teraz, stojąc przed namiotem herolda, podniósł wzrok na szerokie jak rzekigąsienice Zęba, na jasny kadłub i osmalone kominy sięgające na wysokość stu stóp ibuchające dymem w pustynne niebo.To była forteca, zrozumiał, a nawet coś więcej:broń.Przez ostatnie cztery dekady potężnymi nożami wgryzała się głęboko w zboczaCzarnego Tronu, wydobywała dziwną rudę z ciała góry i przenosiła ją do Deepgate,gdzie wyrabiano z niej świątynne łańcuchy.Pięćdziesiąt tysięcy ludzi?Równie dobrze mogłoby ich być pięćdziesięciu.Ale Balthus nie miał pojęcia, w jaki sposób można wykorzystać wielką machinę wbitwie.Ząb stał się taką samą częścią krajobrazu jak otchłań.A czy człowiek dostrzegagrunt pod nogami albo dach nad głową? Czyżby on tak bardzo się zmienił, że brał tęmanifestację boskiej mocy za oczywistość? Podszedł do skraju przepaści i ukląkł napiasku, żeby błagać pana podziemi o wybaczenie.Gdy dotarła wieść o zbliżającej się hordzie, wstrzymano wszystkie prace.Pomostybiegnące zygzakami od obwodu do środka były puste.Nad otchłanią wisiała głębokacisza.Do tej pory rozciągnięto dziewięćdziesiąt dziewięć łańcuchów fundamentowych,a główny szkielet świątyni zaczynał nabierać kształtu.Balthus powiódł wzrokiem porozległym terenie budowy.Aańcuchy Mesy, Perpaula, Simona, imponujące jaklegenda ich imienników.Byli nimi najwięksi wojownicy Ulcisa, ocalali z wojny wniebie.Czterdzieści lat wcześniej Batlhus nie uwierzyłby, że śmiertelnik potrafi cośtakiego zbudować.Naprawdę był wdzięczny.Na serio rozpoczęto przygotowania do bitwy.Pielgrzymi przenieśli zapasy doładowni Zęba.Mężczyzn, kobiety i dzieci umieszczono w tymczasowych kwaterach wjego wnętrzu.Callis wezwał Dziewięćdziesięciu Dziewięciu.Na rozkaz dowódcy aniołowie Ulcisa powstali z otchłani.Ich zbroje otaczałśmiertelny blask, miecze lśniły pod wściekłym słońcem Ayen.Balthus zadrżał na ich widok.- Oni nie żyją? - zapytał Callisa.- Dla nas wyrzekli się wieczności - odparł anioł.- Nie mogą przeżyć w tym świecie.Zwiatło Ayen ich zniszczy, tak jak niszczy ludzi.Ale dopóki żyją, będą płonąć jasno.Na rozkaz herolda przyniesiono butelkę czarnego płynu.Balthus rzucił Callisowipytające spojrzenie.- Anielskie wino - wyjaśnił herold.- Dar od naszego Pana.- Napój magiczny?Callis się roześmiał.- W pewnym sensie.Da wielką siłę, moc i długowieczność tym archontom, którzygo wypiją.Ulcis jest wspaniałomyślny, że czasami dzieli się swoją boskością, nieuważasz?Brine zmierzył anioła wzrokiem.Czyżby eliksir naprawdę zawierał boską moc?Płyn wirował w środku jak dym.Balthusowi wydawało się, że słyszy w butelce szepty.- To żyje - wykrztusił.Callis podał mu naczynie.- To wino zawiera dusze wielu ludzi - powiedział.- Ludzkie dusze?- Wrogów Ulcisa.- Jego ton ostrzegał przed dalszymi pytaniami.Balthus patrzył,jak każdy z Dziewięćdziesięciu Dziewięciu wypija łyk anielskiego wina.Zobaczył, żeich oczy stają się czarne, a blask otaczający zbroje przygasa.A kiedy sam heroldprzełknął swoją część, Brine nie zdołał się opanować.- Czy lojalny sługa również może się napić? - zapytał.Callis wyglądał, jakby wpadł w morderczy szał.Odwrócił się gwałtownie, zwykrzywioną twarzą, i przez jedno uderzenie serca Balthus bał się o własne życie.Alepo krótkiej chwili oczy anioła złagodniały i pojawiła się w nich litość.- Ten eliksir jest za mocny dla człowieka - wyjaśnił cierpliwym tonem.-Doprowadziłby cię do szaleństwa.O świcie w dzień bitwy zerwała się potężna burza piaskowa, jakby bóg łańcuchówbił skrzydłami pod ziemią.Balthus Brine stał na mostku Zęba, u boku Callisa.Przezcały bój herold się nie odzywał.Opuściła go wściekłość.Patrzył na rzez z wyrazemtwarzy, który można by uznać za żal.- Opłakujesz ich? - zapytał Balthus.- To dzikusy - rzucił krótko Callis.Brine pokiwał głową i uśmiechnął się, błyskając białymi zębami.- Jak my - dodał herold, odwzajemniając uśmiech sługi.Burza szalała, miecze archontów lśniły, Ząb miażdżył wrogów, aż ziemia zrobiłasię czerwona jak słońce przesłonięte przez tumany piasku.A kiedy ucichły ostatniepodmuchy wiatru i skończyło się zabijanie, na Martwych Piaskach leżały ciaładwudziestu tysięcy ludzi.Niedobitki hordy uciekły przed Zębem i aniołami, a Callisstał triumfujący na górze trupów.- Wszyscy, którzy są cali, zostaną pobłogosławieni i wrzuceni do otchłani -rozkazał.- Czeka ich odkupienie.- Ale będą próbowali nas zniszczyć - zaprotestował Balthus.- Nie zasługują namiejsce w armii naszego Pana.Anioł się uśmiechnął.- Ulcis to wspaniałomyślny bóg.***- Czy Callis naprawdę żył tysiąc lat? - zapytał Dill
[ Pobierz całość w formacie PDF ]