[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Barnaby.Zakuj gow kajdany, dopóki.- Wiem, jak zabić i rozebrać zwierzę! - wyrzuciłHargraves.Gideon odłożył szablę i osełkę i rzucił maryna-rzowi sceptyczne spojrzenie.- Naprawdę? Umiesz obedrzeć ze skóry świnięi zakonserwować?- Tak.- Hargraves oddychał teraz ciężko.- Mójojciec był rzeznikiem.Nauczył mnie wszystkiego, coumiał.I wypłynął w morze po tym, jak stracił swójsklep.Rzeznik.Przydałby im się rzeznik na Atlantydzie.O ile ten człowiek mówił prawdę.Niemniej wartobyło zaryzykować.- Coś ci powiem, Angliku.Możesz dołączyć domojej załogi na czas podróży do naszego celu.-Kiedy Hargraves zaczął mu dziękować, kapitanpodniósł do góry rękę.- Ale będziesz musiał udo-wodnić, że warto cię potem zatrzymać.Nie będętolerował lenistwa.Jeśli sobie ubzdurałeś, że piracito próżniacy, to jesteś w błędzie.Jeśli nie wykonaszswojej dziennej normy, porzucę cię na bezludnejwyspie.Zignorował uniesioną brew Barnaby'ego.Nidywcześniej nikogo nie porzucili, nawet angielskicharystokratów, których nienawidzili, ale Gideonnajwyrazniej chciał porządnie mężczyznę nastraszyć.Może Hargraves pomyśli dwa razy, mim następnymrazem zakradnie się na piracki statek.- Każ mu wyszorować pokład - rozkazał Gideon,a potem ponownie sięgnął po szablę.Ale jego pierwszy oficer nie poruszył się.- Kapitanie?- Tak? - odparł Gideon, nie podnosząc wzroku.- Zbliża się pora posiłku.Co mamy zrobić z ko-bietami?Kobiety.Były tak cicho przez ostatnią godzinę, żeGideon prawie o nich zapomniał.- Mamy wystarczająco dużo jedzenia, żeby jenakarmić.Niech Silas przygotuje posiłek dla nichi dla dzieci, oczywiście.- Ale mamy wypuścić je na pokład na czasjedzenia?Kiedy Gideon uniósł wzrok, zauważył, żeHargraves z uwagą przysłuchiwał się ich rozmowie.Może ten mężczyzna nie zdradził im prawdy.Możewśród skazanych znajdowała się jego ukochana.Cóż, był to dosyć niewinny powód, żeby zakraść sięna statek, i Gideon nie mógł go za to winić.- Nie, jeszcze nie.Muszę o czymś porozmawiaz mężczyznami, zanim pozwolę wyjść kobietom.- O czym? - spytał Barnaby.Gideon popatrzył na swojego pierwszego oficera.- Wkrótce się dowiesz.- Wyciągnął z kieszenizegarek i sprawdził czas.Minęła godzina od jegorozmowy z panną Willis.Nadeszła pora, by się do-wiedzieć, czy kobiety przyjęły jego propozycji.-Ale przyprowadz tutaj pannę Willis.Musimy do-kończyć naszą rozmowę.Chociaż Barnaby rzucił mu pytające spojrzeniezignorował je.Jeszcze nie powiedział pozostałymo propozycji, jaką złożył kobietom.Nie chciał zno-sić narzekań i utyskiwań swoich ludzi, dopóki niebędzie pewny, że kobiety się zgodziły.Barnaby i jego kolega wyszli, zabierając ze sobą|Hargravesa.Gideon nie pomyślał, jak trudno będzie powie-dzieć załodze, że dał prawo wyboru kobietom.Coza diabeł w niego wstąpił, żeby zasugerować coś ta-kiego? Przecież te kobiety nie oczekiwały takichprzywilejów.W Nowej Południowej Walii nie mia-łyby żadnego wyboru.Otworzywszy szufladę biurka, zaczął w niej grze-bać, dopóki nie znalazł napoczętej butelki rumu,którą trzymał tam na wypadek febry.Rzadko pijałciężkie alkohole, ale dzisiaj było to uzasadnione.Pociągnął łyk, zakasłał, po czym wziął kolejny.Jegogniew troszkę zelżał.I co z tego, że dał kobietom wybór? Chciał, żeby byłyzadowolone.Wtedy zrobią to, co im się powie, i będąsię starać na równi z mężczyznami.Kobiety byłypotrzebne na Atlantydzie nie tylko to, by zapewnićmężczyznom możliwość zaspokojenia ich potrzeb, aletakże by gotować, tkać, zajmować się ogrodem i robićte wszystkie rzeczy, o których jego ludzie mieliniewielkie pojęcie.A jeśli odrobina wolności uczyni jebardziej uległymi, to tym lepiej dla wszystkich.Mężczyzni zrozumieją, kiedy im się to wyjaśni.Oczywiście wolałby, aby jego żona wyszła za niegoz własnej woli.Rozległo się krótkie pukanie do drzwi.Wkładającbutelkę rumu do szuflady, kapitan usiadł wyginie nakrześle i zawołał:- Proszę.Weszła panna Willis.Kiedy poprzednio opuszczałajego kajutę, była wzburzona, teraz wydawała sięprzybita, a nawet wystraszona.Co dziwne, niepodobała mu się u niej taka postawa, przez co odezwałsię ostrzej, niż powinien.- No i? Co zdecydowały kobiety? Sprawiaławrażenie, jakby nie usłyszała jego pytania.- Kiedy tu szłam, zauważyłam, że wziąłeś do nie-woli jednego z marynarzy z Chastity.Co zamierzaszz nim zrobić?Z jakiegoś powodu troska Sary o nisko urodzonegoangielskiego marynarza zirytowała go.- Wyrzucić go za burtę, oczywiście.- Kiedy jejprzerażone spojrzenie powiedziało mu, że uwierzyław to co mówił, dodał: - Przyłączył się do nas.To wszystko.- Na twarzy Sary odmalowała się ulga, coskłoniło go do zadania pytania: - A dlaczego cię toobchodzi?Odwróciła wzrok.- Nie chcę, żeby coś złego spotkało kogokolwiekz załogi Chastity.- To miłe z twojej strony.Przemknęło mu przez myśl, że to dla panny WillisHargraves zakradł się na jego statek.Potem odsunął odsiebie tę myśl jako absurdalną.Brytyjscy marynarzebyli za mądrzy na to, żeby zakochiwać się w kobietachz wyższego stanu.A tak urodziwa kobieta jak pannaWillis z pewnością nigdy nie zainteresowałaby siętakim mizerakiem jak Petey Hargraves.Tak czy siak, nie po to ją tutaj wezwał.- Czy kobiety zdecydowały się przyjąć moją pro-pozycję?Zaszła w niej jakaś zmiana.Zniknął strach, ustępującmiejsca zdecydowaniu, które widział w jej mocnozaciśniętych ustach i błyszczących brązowych oczach.- Niezupełnie.- Niezupełnie? - Wstał zza biurka, obszedł jei stanął naprzeciwko Sary.- Pamiętaj, że jeśli nie chcątygodnia, żeby dokonać wyboru, po prostu pozwolęmoim ludziom wybrać sobie kobiety.- Nie! - Kiedy uniósł jedną brew, pospieszniedodała: - To znaczy, oczywiście chcą tego tygodnia.Ale mają kilka pytań.My mamy kilka pytań.O tym,jak to będzie wyglądać w praktyce.Przyglądając sięuważnie Sarze, oparł się biodrem o biurko.Wyglądałana podenerwowaną i chciał, aby właśnie tak się czuła.Im bardziej była podenerwowana, tym szybciejwszystko załatwią, i będzie mógł pozbyć się jej zeswojej kajuty.Wolał się nie zastanawiać, dlaczego chciał się jejpozbyć.- Zadaj swoje pytania, ale szybko.Muszę dowodzićstatkiem.Na jej twarzy odmalowało się uczucie ulgi.Wsunęłaniesforny kosmyk włosów pod czepek i wyprostowałaramiona.- Niektóre kobiety mają dzieci.Czy mężczyzni,którzy się z nimi ożenią, wezmą na siebie odpowie-dzialność także za dzieci?- Oczywiście.Nie jesteśmy potworami.Słysząc tesłowa, nieznacznie zmarszczyła brwi.Najwyrazniej nie zgadzała się z tym stwierdzeniem.-A co ze starszymi kobietami? Jest kilka takich,które już nie mogą mieć dzieci.Jeśli żaden mężczyznanie zechce się z nimi ożenić, czy wtedy wybierzesz immęża, który może ich nie chcieć?Niech ją diabli, nie zastanawiał się nad tym.Ale tołatwo da się naprawić.- Zrobię wyjątek dla starszych kobiet, które nie mogąmieć dzieci.Jeśli nie znajdą mężczyzny, który będziechciał się z nimi ożenić, będą mogły zostać niezamężne.- Więc jeśli kobieta nie znajdzie mężczyzny, którybędzie chciał się z nią ożenić, nie musi wychodzić zamąż.- Tego nie powiedziałem.Kobiety w wieku roz-płodowym muszą wybrać sobie mężów, w przeciwnymrazie mężowie zostaną wybrani dla nich.Prychnąwszy, skrzyżowała dłonie na piersiach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]