[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wolę rozochoconą kochankę odprzyzwoitej panny.Takie bywają strasznie nudne.Zaśmiała się.- Pewnie masz rację.Przyzwoite zachowanie nie dało jej nic opróczsamotności.Elity przywiązywały stanowczo zbyt wielkąwagę do obyczajności i konwenansów.Zerknęła na jego spodnie i zauważyła z zadowoleniemwyrazną wypukłość.- A ja jestem nudna? - spytała filuternie.- Chyba znasz odpowiedz.- Pocałuj mnie szepnęła.I już oplatał ją ramionami, rozgniatał wargami jej usta.A ona przyjmowała te pieszczoty z lubieżną radością, nieczując żadnych wyrzutów sumienia.Zamierzała właśniezłamać wszystkie zasady, jakie jej wpajano przez tyle lat,ale wcale o to nie dbała.Wiedziała bowiem doskonale, żeprzy nikim innym nie znajdzie spełnienia.Dlatego odchwili, gdy go zobaczyła, nigdy nie brała pod uwagężadnego innego mężczyzny.Teraz modliła się w duchu,by jego wyjaśnienie okazało się możliwe do przyjęcia.Myśl o życiu bez niego wydawała się jej absolutnie nie dozniesienia.Położył jej dłoń na osłoniętej koszulą piersi i przezchwilę pławiła się z zachwytem w tej pieszczocie, kiedyjednak wsunął jej rękę pod koszulę zaborczym gestemposiadacza, natychmiast ją odepchnęła.Oddychał ciężko, oczy miał czarne jak diabeł.- Pozwól się dotknąć.Chcę cię dotykać, kochanie.Pokręciła głową bez słowa.Zapewne zachowywała sięperwersyjnie, ponieważ ponad wszystko na świeciepragnęła, by jej dotykał.Nie chciała jednak, żebytraktował tę sprawę jak wszystko inne.Tym razem to onachciała dawać.Zwinął dłonie w pięści i opuścił ręce wzdłuż ciała.- To prawda.Ale już zaczynam żałować.Zachichotała i zaczęła się zastanawiać, co robić dalej.Na pewno nie mogła poprosić, by zaczął ją pieścić, gdyżwyszłaby w ten sposób naprzeciw jego oczekiwaniom.Zamiast tego wskazała jego spodnie.- Zdejmij to - rozkazała.- I jeszcze buty i skarpetki.Uniósł brwi.Zrobił jednak wszystko, czego sobieżyczyła.- A ty nie zamierzasz się rozebrać, najdroższa? - spytałtym swoim zniewalającym głosem, który odbierał jejoddech.- Jeszcze nie - odparła, choć poczuła, że się rumieni.-Najpierw chcę popatrzeć.- Więc mam też zdjąć bieliznę? Czy to dla ciebie zadużo?Lekko kpiący ton świadczył wyraznie o tym, żeSebastian znał jej prawdziwe odczucia.Oczywiście miałrację, lecz właśnie dlatego kazała mu się rozebrać.- Tak, też.Sama nie wierzyła, że to robi, nie wierzyła również, żeon jej na to pozwolił.On też wydawał się zdziwiony,uwolnił się jednak z ciasnej bielizny i zaprezentował sięJuliet w całej okazałości.A ona patrzyła zafascynowanana gęstwinę kręconych włosów, z których wystawała tadziwna męska rzecz.Jak on to nazywał? Piotruś? Niech sobie mężczyzninadają imiona tej części ciała, skoro sprawia im toprzyjemność, ale wybór był w tym przypadku całkiemnieodpowiedni.Takie pieszczotliwe imię dla czegoś takwojowniczego.Im dłużej patrzyła, tym bardziej sztywniał, więcprzedłużała tę torturę, okrążając Sebastiana, by obejrzećjego wspaniałe ciało pod każdym kątem.Wielkie nieba!Tak więc wyglądał bez ubrania - mięśnie, napięta skórai to nieprawdopodobnie twarde ciało.Stanęła znów na wprost mężczyzny, by podziwiać tędziwną rzecz.- Mogę dotknąć? - szepnęła.- Och, tak.- jęknął.Przesunęła palcem po całej jego rozpalonej długości.Gdy Piotruś podskoczył pod wpływem jej pieszczoty,natychmiast cofnęła rękę, mamrocząc pod nosem słowaprzeprosin.Sebastian pochwycił ją jednak i zacisnął jejdłoń wokół swego przyrodzenia.- Podoba ci się to? - spytała niepewnie.- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo.Pokazał jej, jak ma go pieścić, a gdy zaczęła naśladowaćjego ruchy, nagrodziły ją głębokie pomruki zadowolenia.Puścił jej rękę.- Och, kochanie, dajesz sobie radę z tym pistoletemrównie dobrze jak z tamtym.Po chwili zatrzymał jej rękę.- Dość, moja boginko.Przerwała pieszczotę, lecz nie wypuściła go z ręki.- Dlaczego?- Bo jeśli za chwilę nie przestaniesz, stracę kontrolę&- Tak? - Uśmiechnęła się radośnie i powróciła doposuwistych ruchów.- Wspaniale.Chciałabym tozobaczyć.- Wcale nie.- Popatrzył na nią płomiennym wzrokiem.- Ależ tak - powtórzyła uparcie.Zcisnął ją w talii.- Nie w taki sposób.- Mówiłeś, że mogę decydować.- Tak, ale.- Zmieniłeś zdanie?- Nie, jednak.- Więc puść moją rękę.Wykonał posłusznie polecenie.- Nie rozumiesz - mruknął.- Nie mogę.Nie chcę.- Stracić kontroli? Ależ rozumiem.Jednak nie rozumiała.Nie do końca.Wiedziała tylko, żepo raz pierwszy w życiu ma nad nim taką władzę i niezamierzała z tego rezygnować.Zwłaszcza że z każdą jejpieszczotą oddychał coraz szybciej i chwiał się lekko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]