[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brid obserwowała w milczeniu, jak stojąc koło niej, uroczyściepokruszył ciasto i wrzucił do jeziora.- No, masz.Zadowolona? - Czuł się oszukany, cieszył się na to ciasto, ajednocześnie uważał, że i on jest winien, i był przerażony.To przez Brid złożyłofiarę jakiejś pogańskiej, cygańskiej bogini, a robiąc to naraził na niebezpieczeństwoswoją nieśmiertelną duszę.Usiadł na skałach na brzegu jeziora i obejmującramionami wrzecionowate golenie, oparł brodę na kolanach.Brid zerknęła na niego.- A-dam? - W jej głosie nie było już gniewu.Teraz spytała łagodnie iniepewnie: - A-dam, dlaczego jesteś zły?- Nie jestem zły.- Nie chciał na nią patrzeć.- Pani Jeziora teraz szczęśliwa.Ona zje swoje ciasto.Przesunął się trochętak, że był teraz odwrócony do niej plecami.Usłyszał ciche westchnienie, a potemdelikatny szelest papieru.Obejrzał się.- A-dam zje ciasto Brid - powiedziała, podając mu ostatni kawałek.- Nie chcę.- Zagniewany, znowu odwrócił się do niej tyłem.- Proszę, A-dam.- Zabrzmiało to tak smutnie, że nagle zrobiło mu się jejżal.Odwrócił się.- No więc zjem malutki kawałeczek - powiedział takim tonem, jakby jejrobił łaskę.Wyciągnął rękę i odłamał kawałek ciasta leżącego na papierze na jejdłoni.- Podzielimy się.- Z uśmiechem usiadła koło niego na skale i przełamała napół pozostały kawałek.Wepchnęła do ust swoją porcję i zajadała ze smakiem.Anula & ponaousladanscPromienie słońca igrały na jej skórze, ogrzewały, wygładzały gęsią skórkę wmiejscach, gdzie wiatr musnął ją swymi zimnymi palcami.Adam odwrócił wzrok istarał się skoncentrować z całych sił na cieście w swoich ustach, przyciskajączębami do języka słodki przysmak, delektując się maślaną kruszonką.- Dobre? - Brid uśmiechnęła się do niego.Końce jej włosów wyschły i wiłysię na ramionach.- Dobre - przytaknął.Leżał na plecach na skale, osłaniając oczy przedsłońcem.- Lepiej ubierzmy się i ruszajmy, jeśli chcemy zobaczyć orły.- Mimo żepowiedział te słowa, nie chciało mu się nigdzie iść, pragnął pozostać tutaj na zawszez tą piękną nagą dziewczyną.Siedziała zamyślona, wpatrzona w wodę.- Jutro zobaczymy orły - odezwała się w końcu.Bardzo trudno ją byłonauczyć, co znaczy słowo jutro".I wczoraj".- Zostajemy tu i pływamy.Potaknął sennie.- Dobrze.Patrzyła teraz na niego z lekkim uśmiechem.Opalił się.Blizny na plecach polaniu, jakie dostał od ojca, znikły.Był smukłym, zgrabnym, przystojnym chłopcem.Jego ramiona, w miarę dojrzewania, stawały się coraz szersze.Brid pochyliła się nadnim i położyła mu lekko rękę na piersi.Zesztywniał; pochylała się coraz niżej, jejwłosy, nadal zimne i wilgotne, muskały brodawki jego piersi; a potem przesunęłarękę niżej, w kierunku brzucha.- A-dam? - powiedziała cicho.Delikatnie odsunęła jego ramię zakrywająceoczy i wtedy spojrzał wstrząśnięty prosto W twarz dziewczyny, oddaloną tylko okilka cali od jego twarzy.Nadal się uśmiechała i dotykała jego ramion, potem piersi,a w końcu przesunęła dłonie niżej, aż do podbrzusza.Chwycił ją za przegub.- Brid, przestań.- A-dam - Szepnęła.Uwolniła dłoń.- A-dam zamyka oczy.Wpatrywał się w nią znieruchomiały, zatopił wzrok w głębi jej srebrzyściepołyskujących oczu.Powinien się ruszyć, powinien wstać i wrócić do domu.Mignęła mu na moment rozwścieczona twarz ojca i poczuł, jak przeszywa go, nibyAnula & ponaousladanscstrzała, paniczny lęk.Ale pragnął zostać.Bardziej niż czegokolwiek pragnął zostaćdokładnie tu, gdzie był.- A-dam zamyka oczy - szepnęła znowu.Uśmiechnęła się i jej szaretęczówki pociemniały, a oczy stały się głębokie i tajemnicze.Przyłożyła palec doust.Niezdolny się poruszyć, zamknął oczy i wstrzymał oddech.Jej pocałunek był lekki jak puch.Miał smak chłodnej czystej wody iczekolady i sprawił, że ciało chłopca przeszył intensywny spazm rozkoszy.- Przyjemnie, A-dam? - spytała cicho
[ Pobierz całość w formacie PDF ]