[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale tym razem otwórz usta - powiedziała, kusząc go samymi tylkosłowami.To było dla niego za wiele.Przełamał i tak niewielkie już opory i zacząłdziko rozgniatać wargami jej wargi, szukając na ślepo rozkoszy, które muzupełnie nieświadomie oferowała.Czy aby nieświadomie? Przyjęła jego pocałunek z entuzjazmem, nie tylkopozwoliła, by wsunął jej język do ust, ale zaczęła się nim bawić.Stanowiłapiorunującą mieszaninę żądzy i niewinności, która uderzyła mu do głowy.Dawała mu znacznie więcej, niż oczekiwał, i znacznie mniej, niż pragnął.Gdy ją całował, czas się zatrzymywał.Długie, powolne pocałunkirozpalały mu krew, aż w końcu się nimi upił, upoił smakiem Heleny i bijącymod niej zapachem miodowej wody.Próbował odzyskać kontrolę nad sobą,znalezć jakiś sposób, by wyplątać się wreszcie z tego szaleństwa, lecz przez tostał się jeszcze bardziej świadomy jej smukłego ciała, które okazało się takchętne, posłuszne i kuszące.- Lubię, jak mnie całujesz - przyznała z kocim uśmiechem, na któryzareagowały gwałtownie wszystkie mięśnie jego ciała.- Ja też to lubię, kochanie.Ciężar, jaki czuł teraz między nogami, dowodził, że lubił te pocałunkistanowczo za bardzo.Nie potrafił się jednak zmusić, by wstać i zostawić jąsamą na łóżku.- 143 -SR Podniosła na niego rozświetlony wzrok.- Danny, zrobisz coś dla mnie?- Co? - warknął, choć oczywiście mógł się tego domyślić.Teraz, gdy już dostała swój dowód, chciała go od siebie odpędzić.I choćoczywiście takie rozwiązanie byłoby najlepsze, poczuł, że zupełnie nie ma na toochoty.- Chcę, żebyś.- Zawiesiła głos i zachichotała perliście.Nigdy przedtem nie słyszał, by tak chichotała.Musiała być naprawdępijana.Tym bardziej powinien natychmiast z niej zejść.Obawiał się poważnie,że może zrobić coś, czego będzie żałował.Uniósł się na łokciach, ale chwyciłago za szyję.- Jeszcze nie teraz! - Jej twarz lśniła z podniecenia.- Najpierw musisz.nie to jest za bardzo nieprzyzwoite.Tym go zaciekawiła.- Co mam zrobić?Widział, że zbiera się na odwagę.- Chcę, żebyś włożył mi rękę pod ubranie i dotknął mnie.- Chryste Jezu! - jęknął, gdyż ta wizja niemal odebrała mu rozum.Chwyciła go za rękę i położyła sobie na piersi.- Tutaj.Dotknij mnie.Ale pod koszulą.Na widok jej delikatnej dłoni, którą dotykała tak niewinnie własnej piersi,omal nie wybuchnął.- Oszalałaś? Czy to żart? Czy też chcesz mnie tylko doprowadzić doszaleństwa?Jej podniecenie lekko przygasło, ale wysunęła z uporem podbródek.- Założę się, że z Sall to robisz.Nie rozumiem, dlaczego nie możesz zemną.- Sall to panienka lekkich obyczajów.A ty jesteś szanowaną damą idziewicą.W dodatku za dużo wypiłaś.Na pewno nie będę cię dotykał.- 144 -SR - Nie jestem aż tak pijana - zaprotestowała.- I dlaczego mężczyznidotykają tylko takich panienek? To niesprawiedliwe.Zanim zdążył ją powstrzymać, szarpnęła troczki koszuli i opuściła ją wdół.Na widok jej pełnej odsłoniętej piersi aż jęknął z wrażenia.Była takkusząca, jak sobie wyobrażał, sprężysta i stercząca, taka, jaka powinna być pierśdziewicy.Popatrzyła w dół.- Nie jest wystarczająco ładna? Wiem, że Sall ma większe, ale.- Jest piękna, kochanie, i akurat w sam raz.Mieści się w męskiej dłoni.Wmojej dłoni, do cholery.- Na tyle piękna, by jej dotknąć?Na tyle piękna, by ją zjeść.I to właśnie zamierzał zrobić: smakować ją ilizać, wessać, doprowadzić do tego, by Helena zaczęła krzyczeć z rozkoszy.Pi-jana Helena była niesamowicie uwodzicielska.Chyba cudem dotąd nie straciłacnoty.Chwyciła go za rękę i przycisnęła do piersi.- Tutaj, chcę to czuć, Danny.Danny?Jej pierś utonęła w słodkim zagłębieniu pod jego dłonią.Wydawało musię to takie naturalne.Większa nie zmieściłaby mu się w ręku.Przeklinając w duchu własną głupotę, pochylił głowę, by znów ucałowaćjej pierś.Ugniatał, drażnił, głaskał.Jej ręce wśliznęły mu się pod koszulę,przesunęły się po żebrach i pogłaskały prowokująco tors.Zadrżał.Pragnąłwięcej.Ach, takie delikatne palce, dziewicze pieszczoty.Dziewicze.Całą siłą woli oderwał usta od jej ust, choć jego palce wciążbawiły się piersią, ignorując wewnętrzny głos, który nakazywał mu przestać.Wyraz rozkoszy, jaki malował się na jej twarzy, nie pomógł mu wytrwaćw tym postanowieniu.- To jest takie cudowne, Danny.Teraz tę drugą.- 145 -SR Gdyby nie był tak podniecony, z pewnością by się roześmiał.- Kochanie, nie wiesz, o co prosisz.Popatrzyła na niego bardzoprzytomnie, co zważywszy na jej stan, wydało mu się dziwne.- Owszem, wiem.Oparła mu ręce na torsie, czując jej palce na sutkach, jęknął zpodniecenia.- Mówiłeś, że jestem ciekawa.Tak, miałeś rację.Chcę wiedzieć, na czympolega ta zabawa.W jego spodniach rozpętało się piekło.Bardzo chciał jej pokazać, naczym ta zabawa polega.I dlaczego on tak bardzo próbował nad sobązapanować? Nie musiał przecież odbierać jej cnoty, żeby pokazać jej rozkosz, amógł zyskać szansę na kolejne słodkie pieszczoty.Owszem, była pijana, ale nie tak bardzo, jak sądził.Mówiła mniejbełkotliwie i zdjęła suknię bez jego pomocy, a co więcej, udało się jej beztrudności wciągnąć go do łóżka.Trzezwa, przestrzegała różnych dziwnych zasad, dzięki którym byłabezpieczna i śmiertelnie znudzona.Dlaczego miał jej wmawiać, że nie powinnasię bawić, gdy najwyrazniej pozwalało jej na to sumienie.A zwłaszcza miałochotę jej pokazać, że wbrew jej własnej absurdalnej opinii na ten temat jestpiękna i godna pożądania.Jego własne sumienie mówiło wyraznie, że to słabe argumenty, aleskutecznie je uciszył.Mógł zaznać jej smaku i dać jej rozkosz, nie rujnując przytym reputacji.Z pewnością wystarczyłoby mu na to siły woli.- W porządku, kochanie - szepnął.- Powiedz mi tylko, gdy uznasz, żemasz dość.Modlił się w duchu o to, by zdołał się zatrzymać, gdy Helena go o topoprosi.Tym razem pochylił głowę i wessał jej sutkę, pieszcząc dłonią drugąpierś.- 146 -SR Och, takie piękne piersi.nigdy takich nie widział.Pożerał je, smakował,drażnił, aż w końcu Helena jęknęła i pociągnęła go za koszulę.- Och tak - szeptała.- Właśnie tak, Danny, tak.Spał z tyloma kobietami, że nawet nie potrafiłby ich policzyć, jednak jejniewinne  tak" wprawiło go w taką dumę, jak żadna inna pochwala.Marzył, bydać jej rozkosz, sprawić, by myślała o nim, leżąc wieczorem w łóżku.Chciał, by o nim myślała.Niech to licho.chciał, by pragnęła go takbardzo, jak on pragnął jej.Po wytrzezwieniu mogłaby dojść do wniosku, że niejest jej równy.dlatego tak diabelnie zależało mu na tym, żeby to on dał jejrozkosz.Na szczęście wciąż w spodniach, wbił członek w jej miękkie ciało.Jęknęła.Popatrzył na nią z góry, nie przestając pieścić piersi.Celowo przesunąłczłonkiem po słodkim wzgórku - otworzyła szeroko oczy i jęknęła.Czekał, ażgo odepchnie.- Czy to jest.ten męski interes? - spytała.Oczy błyszczały jej zciekawości.Zaśmiał się głośno.- Męski interes? Czy tak to nazywają wyrafinowane damy?- Tak mówiła Rosalind.Używała jeszcze innych nieprzyzwoitych słów,jakich nauczył ją Griff.- Na przykład?Pochylił się, by ucałować jej pierś.Pokręciła głową, płonęła zzażenowania.- Nie śmiałabym nigdy ich użyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl